cinq

783 68 14
                                    

𝐣𝐮𝐧𝐠𝐤𝐨𝐨𝐤

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

𝐣𝐮𝐧𝐠𝐤𝐨𝐨𝐤.

Nie miałem pojęcia, co mógłbym mu odpowiedzieć. Zwyczajnie odebrało mi mowę. Coś w tym człowieku przyciągało mnie i odpychało w tym samym czasie, dodatkowo nie umiałem uporządkować myśli na tyle, bym mógł spokojnie mu odpowiedzieć. Przecież to do mnie zupełnie nie pasowało. Jeszcze nigdy przy nikim nie zdarzyło mi się, bym nie mógł się uspokoić i złożyć zdania. Zwykłej, krótkiej odpowiedzi.

Wreszcie postanowiłem się jakoś otrząsnąć, to w końcu mój porywacz! Nie mogę być tak w niego zapatrzony, on z pewnością nie jest dobry. Powinienem się go raczej bać, a nie się nim zachwycać. Swoją drogą kojarzyłem ten głos. Czyżby to ten, który dzisiejszej nocy pozwolił samodzielnie wybrać pokój temu, który mnie tu przytaszczył? Tak, to z pewnością jest on.

— Więc? Jaka jest twoja odpowiedź, cukiereczku? — szepnął, zbliżając się do mnie na niebezpieczną odległość. Od razu się odsunąłem, choć jakiś głos w mojej głowie wcale nie chciał, bym to robił, a nawet podpowiadał mi, że chce, by ten blondyn znalazł się jeszcze bliżej mnie.

— N-nie wiem — zająknąłem się. W jego pobliżu zaczynałem czuć się taki malutki. To dziwne. Tak nie powinno być.

— Ależ nie bój się mnie, kochany. Nic ci się nie stanie tak długo, jak będziesz pod właśnie moją opieką. Yoongiemu bym za to za bardzo nie ufał, ten gałgan to jest zdolny do wszystkiego — powiedział, wciąż mi się przypatrując.

— Yoongiemu? Kto to? I w ogóle co się dzieje, czemu ja tu jestem? — z moich ust od razu wydostał się cały wodospad pytań. Mam zbyt dużo niewiadomych, a zbyt mało odpowiedzi.

— Powolutku, na wszystko mamy czas! — krzyknął wesoło, obracając się wokół własnej osi z szeroko rozłożonymi ramionami. Czy on na pewno jest normalny? Mimo wszystko uśmiechnąłem się lekko, jakby samoistnie — Rzadko kiedy ktoś nas tu odwiedza, ludzie raczej omijają nasz dom szerokim łukiem. Jestem więc szczęśliwy, że pojawił się akurat taki słodziaczek jak ty.

— Uhm? Miło mi. Chyba — odparłem, w rzeczywistości nie wiedząc za bardzo co powinienem mu odpowiedzieć, a na mojej twarzy poczułem zdecydowanie zbyt dużo ciepła na raz. Czyżbym się właśnie zarumienił?

— Chodź, zjemy coś. Tylko musisz wybaczyć, ale nie posiadamy za wiele ludzkiego jedzenia. Co prawda poprosiłem Yoongiego o — przerwałem mu nagle, zainteresowany i zdziwiony jego słowami.

— Jak to nie macie ludzkiego jedzenia? To czym się żywicie? — rzuciłem trochę przestraszony, gdy nagle jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Nie wyglądał już ani trochę miło. Ups? — Chyba nie powinienem o to pytać, prawda?

— Owszem, nie powinieneś — rzekł, a po chwili na jego twarzy znów zagościł ten cudowny, kwadratowy uśmiech — Ale nie martw się. W swoim czasie o wszystkim się dowiesz — niepewnie pokiwałem głową i nie do końca wiedząc, co innego powinienem w tym momencie zrobić, zwyczajnie ruszyłem za powoli oddalającą się sylwetką mężczyzny. Jak się okazało, doprowadził mnie do naprawdę sporych rozmiarów kuchni.

Rozszerzyłem oczy, gdy zobaczyłem jak pięknie jest urządzona. Mimo że to całkowicie nie był mój styl i nigdy sam bym tak nie dobrał mebli, była naprawdę śliczna i miała swój własny klimat, jak zresztą wszystko w tym domu. Na ścianach wisiały różne obrazy, przedstawiające prawdopodobnie całą rodzinę blondyna, którego imienia wciąż nie dane mi było poznać. Co zaskakujące — dosłownie każdy na tych malowidłach był w stu procentach poważny i wyglądał, jakby chciał zabić pół globu, a tylko ten jeden niebieskooki mężczyzna miał na twarzy swój ogromny i wyróżniający się uśmiech. Pod każdym z obrazów widniała data jego namalowania. Chciałem już spojrzeć na tę widniejącą obok blondyna, jednak w tym samym momencie właśnie on zasłonił mi pole widzenia.

— To? Co byś chciał zjeść, słodziaczku? — spytał, a zaraz po jego słowach gdzieś z tyłu odezwał się drugi głos, należący jak mniemam do faceta z lasu.

— Po co go pytasz Taehyung, skoro masz do zaoferowania jedynie jakiś stary ramen, który leży w szafce chyba od dwudziestu lat? — powiedziała ta osoba, po chwili również wchodząc do pomieszczenia, w którym się wspólnie znajdowaliśmy.

Był to trochę niższy ode mnie brunet z równie pięknymi co – jak się dowiedziałem – Taehyung, oczami. Tyle że on miał je w kolorze rudoczerwonym, co również mnie zaskoczyło. Po co ta dwójka nosi soczewki po domu? Co do jego ubioru, on także miał na sobie idealnie dopasowany garnitur, jak było w przypadku tego drugiego. Jego natomiast był czarny bez żadnych wzorów. Nawet koszula była czarna. Z jego perfekcyjną i bladą karnacją przypominał mi śmierć. Taką z filmów, w które mimo że nie wierzę, to on naprawdę wyglądał jak główny bohater. Może jeszcze jest jakimś żniwiarzem i zbiera dusze ludzi, którzy umarli? Nawet bym się nie zdziwił.

— Och, faktycznie. Wydaje mi się, że pogubiłem się już w tych wszystkich latach i dekadach — ostatnie zdanie szepnął trochę ciszej, zaraz przykładając sobie w zamyśleniu jeden z palców do ust — Hej, Yoongi. Ale czy ja ci przypadkiem nie mówiłem, żebyś załatwił trochę jedzenia? — ożywił się nagle, a ten drugi tylko wzruszył ramionami i usiadł przy stole, kładąc na nim swoje stopy.

— A czy ja ci w ogóle odpowiedziałem, że to zrobię? — odpowiedział pytaniem na pytanie, dalej już nie wdając się w dyskusję i pogrążając się w – jak sądzę – swoich własnych myślach.

— Nie wierzę w niego czasami — zwrócił się do mnie mężczyzna o imieniu Taehyung. Po chwili jednak klasnął w dłonie i znów się uśmiechnął — No to jak słodziaczku?  — spojrzałem na niego niezrozumiale — Wolisz dwudziestoletni ramen czy może nie jedzenie niczego przez najbliższe cztery godziny?

Mimo wszystko wolałem wybrać pierwszą opcję, więc tak też zrobiłem. Najwyżej będę miał spore problemy z żołądkiem, ale to chyba i tak będzie mniej straszne niż świadomość, że jestem teraz pod jednym z dachem z dwoma zabójczo przystojnymi wariatami. W końcu nie mogę inaczej ich nazwać, gdy tak się zachowują, mieszkają w lesie daleko od miasta i nawet nie mają w swoim domu jedzenia.

— Jak ci smakuje? — spytał Taehyung, gdy właśnie zacząłem brać do ust pierwszą porcję makaronu. Jego smak był... Trochę inny, ale dało się to zjeść.

— Jest... Zjadliwe. Tak myślę — rzuciłem więc z pełną buzią, zaraz wszystko przełykając.

— Cieszę się. Widzisz Yoongi? Jemu smakuje — wyszczerzył się, na co tamten przewrócił oczami. Zaśmiałem się. Może jednak będzie zabawnie?

Dobra, co ja mówię. Muszę stąd jakoś uciec, nawet jeśli nie wydają się być zbyt groźni. Jimin błagam, liczę na ciebie przyjacielu.

you're unreal ❦ taekook ✓Where stories live. Discover now