épilogue

801 73 42
                                    

Młody Jeongguk jak zazwyczaj o tej porze roku siedział spokojnie na parapecie w swoim pokoju, szczelnie otulony mięciutkim beżowym kocem

ओह! यह छवि हमारे सामग्री दिशानिर्देशों का पालन नहीं करती है। प्रकाशन जारी रखने के लिए, कृपया इसे हटा दें या कोई भिन्न छवि अपलोड करें।

Młody Jeongguk jak zazwyczaj o tej porze roku siedział spokojnie na parapecie w swoim pokoju, szczelnie otulony mięciutkim beżowym kocem. W jego obu dłoniach znajdował się kubek z gorącą czekoladą, na której górze dumnie spoczywała biała i — jak cały napój — niezwykle słodka pianka. Myśli chłopaka krążyły wokół wydarzeń, jakie już na zawsze zmieniły jego podejście do życia. Poznanie Kim Taehyunga, kilkusetletniego wampira oraz Min Yoongiego, będącego mrocznym kosiarzem odmieniło jego światopogląd w ciągu kilku chwil, a minął już jakiś czas odkąd się z nimi rozstał.

Może powinien przestać myśleć o swojej przelotnej miłości, trwającej krócej niż myślał, że w ogóle można się zakochać? Może nie powinien cały czas zadręczać się pytaniami odnośnie jego odejścia? A co gdyby nigdzie nie wrócił, co gdyby dalej mieszkał w wielkiej willi, mieszczącej się w — jak się okazało — nie tak przerażających odmętach lasu? Ciekawe jak wyglądałoby teraz jego życie.

Westchnął, przestając myśleć o tym wszystkim i tylko spojrzał na kalendarz wiszący na jednej ze ścian jego pokoju. Pewna ważna dla niego data była mocno zakreślona, tak aby była jak najbardziej widoczna. Dzisiejsza data. Trzydziesty pierwszy października. Inaczej halloween, bądź też dzień w którym po raz pierwszy poznał sekret, który skrywa ten świat. Poznał osoby nie pochodzące stąd. I właśnie to otworzyło mu drzwi do całkiem nowego postrzegania życia.

Ale to nieważne, bo przecież już nigdy nie spotkał tych istot. Chciał wierzyć, że to wszystko było jedynie szalonym snem, naprawdę tego chciał. Jednak jak mógł się tak okłamywać, kiedy po jego powrocie w wiadomościach w telewizji, gazetach, radiach, dosłownie wszędzie wręcz huczało informacjami o jego powrocie? Jak mógł w to uwierzyć, kiedy czuł ciepło Jimina po zobaczeniu go po całym tym czasie? Po tym jak widział łzy spływające po policzkach rodziców? A już zwłaszcza po tym, gdy obraz ust Taehyunga na tych jego był wciąż tak żywy. To uczucie wciąż było żywe.

Pozostało mu więc żyć w świadomości o świecie podziemia oraz o tym, że prawdopodobnie nie będzie w stanie porzucić myśli o Taehyungu. Jego pierwszej prawdziwej miłości.

Odłożył stygnący już napój obok siebie i spoglądając po raz ostatni na zdecydowanie odznaczającą się datę i powoli zeskoczył ze swojego stałego legowiska. Następnie do jego głowy wpadł pomysł, żeby tak samo jak tamtego pamiętnego halloween, kiedy był jeszcze głupim dzieciakiem, wybrać się na spacer. Tym razem już bez Parka, który na nawet więcej niż sto procent by mu na to nie pozwolił. Co prawda minął tylko rok i może to niewiele, ale dwudziestoletni teraz Jeongguk był pewny, że zdecydowanie się zmienił przez ten czas.

Już nie był bachorem, który dąsa się na wszystkich i wszystko, gdy tylko ktoś wspomni o halloween. Zresztą to święto przestało być dla niego jakąkolwiek przeszkodą w życiu codziennym i nawet całkiem ochoczo częstował dzieci cukierkami o przeróżnych smakach, które całkiem sam, starannie wybierał wcześniej w sklepie. A kiedy tylko widział na ulicy jakiegoś malucha przebranego za wampira, na myśl przychodziła mu jego słodka, szczenięca miłość i od razu uśmiech wstępował na jego króliczą twarz.

Zbiegł szybko po schodach i możliwie cicho zaczął się ubierać, tak, by rodzice nie zdali sobie sprawy, że ich syn opuszcza dom. Oni również z pewnością niechętnie by go wypuścili, mając na uwadze, że gdy zrobili to rok temu, ich syn zniknął przysparzając im masę nerwów i nieprzespanych nocy. Gdy już był gotowy, otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz wdychając mroźne powietrze. Zatrząsł się z zimna.

— Chyba nigdy w pełni nie polubię jesieni — szepnął i zaśmiał się pod nosem, ruszając w stronę lasu, w którym mieściło się tak wiele jego wspomnień.

Idąc, nieszczególnie zwracał uwagę na otoczenie, chciał po prostu jak najszybciej znaleźć się już blisko tego miejsca. W sumie nie miał pojęcia po co tam idzie, czuł, jak gdyby coś specjalnie popychało go do przodu. Przecież nawet nie chciał wejść do tego lasu, bo dobrze wiedział, że przez rok zupełnie zapomniał drogi do willi. Poza tym idąc tamtędy z Taehyungiem i tak większą uwagę poświęcał właśnie wampirowi niż drodze, którą się kierowali.

Był już całkiem blisko lasu, a przynajmniej tak mu się wydawało. Od kilku miesięcy zupełnie nie zapuszczał się w te tereny, bo przecież szkołę również miał już za sobą, więc też nie miał powodu do
chodzenia w tym miejscu. Mimo że czasem chciał spróbować i znów zgubić się w tym lesie, licząc na to, że Kim przyjdzie go uratować. To było głupie, ale naprawdę czasem zdarzało mu się o tym pomyśleć.

Idąc, zaczął patrzeć się na skąpane w czerni nocy czubki swoich butów, pomimo tego, że było to odrobinę nieostrożne z jego strony. Szedł w ten sposób spokojnie przez kilka minut, do czasu, gdy zderzył się głową z czyimś torsem. Już miał zamiar odsunąć się i kłaniać, wykrzykując szybkie przeprosiny, kiedy nagle osoba przyciągnęła go jeszcze bliżej siebie, oplatając jego ciało ramionami. Jeon był kompletnie zdezorientowany, do czasu gdy poczuł ten zapach. Zapach, który rok temu zdążył pokochać na zabój, tak samo jak jego właściciela. Nie wierząc w to, co się właśnie działo, oderwał się sprawnie od sylwetki mężczyzny.

Widząc twarz jego Taehyunga, już całkiem odebrało mu jakąkolwiek zdolność logicznego myślenia i przy tym mowy. Zaczął bez słowa wgapiać się w wampira, którego niebieskie oczy lśniły w tych ciemnościach, również spoglądając z miłością i tęsknotą na chłopca przed sobą.

— J-jak? Jak to m-możliwe... Taehyung? Co ty tu r-robisz? — z przypływu emocji zaczął się jąkać. A to zdecydowanie nie było do niego podobne. Starszy westchnął, opuszczając swoje ręce z ramion Jeongguka, zamiast tego układając jedną z dłoni na lewym policzku swojego skarba.

— Tęskniłeś, słodziaczku? — sprawnie ominął jego pytanie, przybliżając się bardziej do twarzy bruneta — Bo ja cholernie mocno — swoje słowa przypieczętował jeszcze słodkim pocałunkiem, który zaskoczony dwudziestolatek po chwili odwzajemnił.

To była ich obietnica. Obietnica, że choćby świat się palił, w ten jeden dzień w roku będą spotykać się w świetle księżyca, zakochując się w sobie za każdym razem coraz bardziej i bardziej.

~°~

I jak?
Wybaczcie, że nie było długo rozdziału :((
Poza tym... Co wy na to? :

Bo już jak widać zaczęłam trochę pisać, ale nie jestem pewna czy by to kogoś interesowało ♡

ओह! यह छवि हमारे सामग्री दिशानिर्देशों का पालन नहीं करती है। प्रकाशन जारी रखने के लिए, कृपया इसे हटा दें या कोई भिन्न छवि अपलोड करें।

Bo już jak widać zaczęłam trochę pisać, ale nie jestem pewna czy by to kogoś interesowało ♡

you're unreal ❦ taekook ✓जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें