Rozdział 58

40 5 2
                                    

W mediach ponownie fanart od Bloody_Murderess za którego jeszcze raz dziękuję❤️💙❤️. Moim skromnym zdaniem idealnie opisuje nieporadność życiową Lily, która nawet rąk porządnie skrzyżować nie umie UwU Nie mówiąc już o tych uroczych roślinach w tle, za które biedna Lily dostała niezły wpierdol XD
~~~~****~~~~
-Witaj, witaj, jak się masz!-usłyszałam dobrze znany, znienawidzony głos. Spojrzałam z nienawiścią na wchodzącego mężczyznę.-Jej, widzę, że specyfik faktycznie przestaje działać. Wszystkie rany ci się pomału goją. I dałaś radę jednak podnieść się z podłogi-dodał z uśmiechem. W tym czasie weszło za nim kilka kolejnych osób, wszyscy uzbrojeni, jak zawsze zresztą. Nie powiem, żebym czuła się w tej sytuacji jakoś szczególnie miło, tym bardziej, że moja bluzka była znowu praktycznie w strzępach.

-Rozwiąż jej ręce-powiedział Pan R do jednego z nich. Ten bez słowa podszedł do mnie i zaczął mocować się z liną, którą miałam związane ręce. Nie był przy tym zbyt delikatny.

-Po co w ogóle ją związano, skoro i tak nie ma mocy i nie stanowi dla nas zagrożenia?-zapytał w tym czasie.

-To było po prostu potrzebne. Była to część eksperymentu-odparł Pan R. Eksperymentu, jasne. Czyli, jak widać, nie pochwaliłeś się im tym, że twoim nowym hobby jest katowanie mnie?-pomyślałam. Niestety, raczej niewiele mogłam z tą wiedzą zrobić. Nikt by raczej nie przejął się tutaj moim losem, zakładając, że w ogóle by mi uwierzyli. W końcu mężczyzna dał sobie spokój i przeciął linę, po czym odsunął się ode mnie. Natychmiast wyprostowałam ręce, czując w nich niesamowity ból. Przyjrzałam się im, był niesamowicie blade, pokryte krwawymi śladami, poobcierane. Zaraz jednak moje rany zaczęły się goić, co znaczyło, że tak źle ze mną nie jest. Moje moce wracały.

-Wygląda na to, że faktycznie wszystkie rany zaczęły ci się goić. Nie ma więc co dłużej czekać-powiedział Pan R, po czym pochylił się nade mną z jakimś sztyletem. Nie wystraszył mnie jednak, byłam już na to przygotowana. On jednak uśmiechnął się szeroko i wbił mi nagłym, szybkim ruchem, sztylet w ramię. Wrzasnęłam z bólu, podczas gdy on go wyszarpnął. Z powstałej rany od razu polała się krew. Odwróciłam powoli głowę w bok i zaczęłam się temu przyglądać. Krew leciała i leciała, rana nie zaczynała się goić, a Pan R zaczął się głośno śmiać.

-I co wy na to, panowie?! Nasz wynalazek działa!-krzyknął uradowany.

-Co to jest?-spytałam cicho. Mówiłam bardziej do siebie, niż do niego, on jednak usłyszał mnie i się odwrócił.

-To jest, moja droga-zaczął mi machać przed twarzą sztyletem.-nasz nowy wynalazek. Stopiliśmy specyfik, który odbiera ci moc, z metalem, z którego potem zrobiliśmy ten sztylet. Który, jak widać, zadaje ci rany, które się nie goją. A przynajmniej nie od razu. Ciekawe czy...Nie, myślę jednak, że z czasem twoja rana samoistnie się zagoi, ale potrwa to tyle, ile u normalnego człowieka. Nic to, załadujcie jej trochę tej miskturki, a potem zostawcie nas samych. Opatrzę ją, bo skoro ta rana nie zagoi się tak szybko, może się tam wdać zakażenie i zaistnieje groźba, że ją stracimy, a to coś jest zbyt cenne, żeby pozwolić jej umrzeć-powiedział mężczyzna. Chwilę później dostałam nową dawkę specyfiku blokującego moją moc, po czym wszyscy, oprócz Pana R, opuścili moją celę. Byłam gotowa na to, że on znowu zacznie się na mnie wyżywać, ale, o dziwo, on tylko kucnął obok mnie i faktycznie opatrzył mi ranę na ramieniu. Po czym sięgnął do swojej kieszeni i wyjął z niej ten sam co wczoraj, zwykły nożyk.

-Ciekawe, czy jeśli zadałbym ci śmiertelną ranę tym specjalnym sztyletem, umarłabyś? Niestety, mimo wszystko, jesteś zbyt cenna, aby zaryzykować i to sprawdzić. Ale to już jak najbardziej mogę zrobić-powiedział, po czym szybkim ruchem, nim w ogóle zdążyłam jakoś zareagować, wbił mi swój nożyk w lewe oko. Od razu poczułam wprost nieopisany ból, krzyknęłam i zakryłam je, podczas gdy mężczyzna wyszarpnął nożyk, cały brudny od krwi.

Mordercza MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz