Prolog Części Drugiej: Zburzony spokój

119 5 9
                                    

W końcu nadszedł dzień powrotu tego fanfika. Dzień, kiedy prolog napisany jakieś pół roku wcześniej wreszcie ujrzy światło dzienne. Mam tylko nadzieję, że ktoś jeszcze oprócz mnie pamięta o przygodach biednej Lily i dwójki niebieski pomyleńców. Mogę was zapewnić, że część druga będzie jeszcze bardziej emocjonalna, a przynajmniej taką chcę ją zrobić. Zwrotów akcji i zawałów ma być pełno! *demoniczny śmiech autorki* Moi drodzy Czytelnicy, ten prolog dedykuję przede wszystkim Wam, mam nadzieję, że spodoba się Wam on, jak i cała druga część tej opowieści. 

*Z góry przepraszam za wszystkie momenty pełne zażenowania, pewnie dużo ich będzie XD

~~~~****~~~~

Candy i Cane poszli z rana na mały, krótki obchód, żeby sprawdzić, czy wokół cyrku nic się nie dzieje. Błazen nie był zbyt chętny, aby mnie zostawić samą, ale nie chciałam, aby Cane sama włóczyła się po tym lesie, dlatego właśnie Candy postanowił, że ich obchód będzie jak najszybszy. Nie pierwszy raz złapałam się na myśli, że żałowałam, że nie ma z nami jeszcze kogoś, wtedy nie mielibyśmy większego problemu, zawsze dwie osoby mogłyby iść sprawdzić, czy nic się nie dzieje, a kolejne dwie zostawałyby w cyrku. Niestety jednak, nie było raczej szans na to, abyśmy się jakoś magicznie rozmnożyli. Postanowiłam więc wykorzystać ten czas, gdy ich nie ma, i trochę posprzątać.

~*~

- Całe szczęście w pobliżu brak jakichkolwiek problemów - powiedziałam radośnie. Spojrzałam na brata, ale ten nawet na chwilę się nie rozchmurzył. - Halo, halo, Ziemia do Candy'ego, Ziemia do Candy'ego, słyszysz, co ja ci tutaj nadaję? - zapytałam. Stanęłam przed nim, przez co musiał się zatrzymać i na mnie popatrzeć.

- No co? - zapytał. Westchnęłam.

- Wyraziłam tylko swoją radość z faktu, że na nic niepokojącego nie trafiliśmy - odparłam.

- Tia, to dobrze, ale też nie do końca - stwierdził Candy.

- Co? Dlaczego? - zdziwiłam się. On tylko wzruszył ramionami.

- Sam nie wiem. Od dłuższego czasu mamy spokój, to już się zaczyna robić podejrzane - stwierdził.

- Może i masz rację - odparłam po krótkiej chwili zastanowienia. - Ale ja zdecydowanie wolę ten spokój od atrakcji, które nam już kiedyś zapewnili - dodałam.

- Właściwie to masz rację. Pewnie tylko przesadzam i niepotrzebnie szukam dziury w całym. Wracajmy lepiej czym prędzej do cyrku, nie lubię zostawiać Lily samej na tak długo - odparł mój brata.

- Niech będzie - odparłam krótko i ruszyłam za nim. Na szczęście do naszego cyrku nie mieliśmy już daleko i wkrótce byliśmy na miejscu. Candy od razu stwierdził, że pójdzie sprawdzić, co z Lily (no dobra, to wcale nie wyglądało tak spokojnie. Wpadł do cyrku i niemal pobiegł w stronę jej "pokoju", krzycząc przy tym, że mam im nie przeszkadzać). Domyślając się, co planuje Candy i z czym będzie się musiała zmierzyć biedna Lily, jak na najlepszą przyjaciółkę przystało, postanowiłam...zostawić ją z tym samą. Skoro chce być z moim bratem, to niech się teraz sama z nim męczy - pomyślałam, nieco rozbawiona tym wszystkim. Musiałam znaleźć sobie jakieś ciekawe, fajne zajęcie.

~*~

Skończę ścielić łóżko, ogarnę jeszcze pokój i może zdążę zrobić jeszcze coś do jedzenia zanim wrócą, bo na pewną będą głodni po tej swojej eskapadzie - pomyślałam.

- Co robisz? - usłyszałam głos za sobą. Prawie mi serce wyskoczyło z zaskoczenia. Wyprostowałam się, odwróciłam i obrzuciłam Candy'ego wściekłym spojrzeniem.

- Ciastka - odparłam ze złością.

- Naprawdę? Myślałem, że ścielisz łóżko - odparł nieco zdziwiony Candy. - Aaaa, żartowałaś! - zawołał po chwili z tym swoim irytująco-słodkim uśmiechem na ustach.

Mordercza MiłośćWhere stories live. Discover now