Prolog

11.7K 311 110
                                    

"And they could never tear us apart." - INXS

Hermiona Granger wpatrywała się w leżący przed nią list z mieszanymi uczuciami.

Nie wiedziała, co ogarniało ją bardziej - wściekłość, bezsilność, czy zrezygnowanie.

Zacisnęła więc dłonie w pięści jakby tym gestem mogła dać upust targającym nią emocjom.

- Ronaldzie Weasley, Ty pieprzony idioto! - Warknęła i zmięła pergamin w kulkę, którą po sekundzie wrzuciła w ogień wesoło skaczący w dużym kominku, który znajdował się w jej salonie.

Wyprowadziła się z ich wspólnego domu już kilka tygodni temu i przeniosła się do całkiem sporego mieszkania, które znajdowało się w czarodziejskiej części Londynu.

Hermiona jako zastępca samego Ministra Magii zarabiała naprawdę dobre pieniądze i mogła sobie pozwolić na niemal luksusowe życie. Luksusowe, samotne życie. A przynajmniej na to liczyła, ale jej irytujący mąż nie chciał dojść z nią do porozumienia.

- Hermiono? Widziałaś gdzieś moją zieloną bluzkę? - Głos Ginny dotarł do niej z gościnnej sypialni, na co kasztanowłosa kobieta parsknęła śmiechem.

- Gin, a pamiętasz, że masz coś takiego jak różdżka? - Odparła wesoło i sięgnęła po filiżankę z zimną już herbatą.

- Tak, tak... - Pani Potter wyłoniła się z pomieszczenia wciągając na siebie ubranie, które idealnie podkreśliło jej spory już ciążowy brzuch.

- Jesteś nieobecna. - Hermiona rzuciła widząc zamglone spojrzenie przyjaciółki. - Porozmawiasz w końcu z Harrym?

Rudowłosa kobieta zacisnęła usta i usiadła na kanapie z obrażoną miną.

- Nie będę rozmawiać z tym głupkiem dopóki nie przemówi do rozumu mojemu debilnemu braciszkowi. - Odpowiedziała i spojrzała na nią z czułością. - Dlaczego on jest taki uparty?

- Nie wiem, Gin... - Starsza z nich westchnęła ciężko i podeszła do okna wpatrując się w panoramę miasta z obojętną miną. - Zraniłam jego dumę, a wiesz, że faceci tego nie znoszą.

- Mógłby pozwolić Ci odejść i przestać robić z siebie kretyna. - Ginny przejechała dłonią po twarzy w akcie desperacji. - A mój głupi mąż powinien go do tego nakłonić.

- Harry i tak znajduje się w niekomfortowej sytuacji. W końcu oboje jesteśmy jego przyjaciółmi...

- Harry czasem jest miękką fają. - Ginewra rzuciła z irytacją. - Znalazłaś już prawnika?

- Nie. - Głos Hermiony nagle stwardniał. - Żaden prawnik nie chce podjąć się tej sprawy. Ron cieszy się zbyt dużą sławą i popularnością. Nikt nie chce robić sobie złej reklamy reprezentując mnie.

- Granger... - Cichy pomruk Ginny dobiegł do jej uszu i kątem oka zauważyła jak przyjaciółka sięga po leżącą na stoliku gazetę. - A może oni?

Hermiona przyjęła Proroka Codziennego i spojrzała na reklamę, która widniała w rogu na ostatniej stronie.

Kancelaria Adwokacka Malfoy&Nott&Zabini.

Gwarantowana najwyższa jakość świadczonych usług.

Pike Street 8, Londyn

- No nie wiem... - Kasztanowłosa westchnęła ciężko widząc znajome nazwiska w nazwie kancelarii. - A jeżeli oni też mnie spławią? Tego bym chyba nie zniosła.

- Cóż, na pewno nie pałają sympatią do Rona. Może chociaż z tego powodu Cię wysłuchają. - Ginny starała się brzmieć pewnie, ale nie wiedziała, czy zachęcanie Hermiony do wizyty w jamie pełnej byłych członków Domu Węża było dobrym pomysłem.

- Chyba muszę spróbować. Inaczej nigdy się nie uwolnię od tego palanta. - Powiedziała w odpowiedzi i zaczęła się psychicznie nastawiać na trudne spotkanie po latach.

Twoja Na Zawsze // DramioneWhere stories live. Discover now