20.

5.6K 228 68
                                    

"Trying to forget

Something that you know

It hasn't killed you yet

But you cannot let it go

I'm trying to exist

Trying not to scream" - The Cranberries


Draco obudził się w pewien szary styczniowy wtorek z okropnym bólem głowy. Wstał krzywiąc się lekko i widząc, że Hermiona zdążyła już wyjść do biura, skierował swoje kroki ku łazience, gdzie po chwili zrobiło mu się ciemno przed oczami i osunął się na podłogowe kafelki.

To był pierwszy moment, gdy zalało go drobne ukłucie paniki. Kolejny nastąpił tydzień później, gdy z samego rana powitały go wymioty. A kiedy odkrył, że rzyga krwią, napisał list do Barbary i jeszcze tego samego dnia pojawił się w Mungu.

Wiedział, że wszystko w jego życiu układało się za pięknie. Miał cudowną kobietę, był cholernie szczęśliwy, wszystko było fantastyczne. Do czasu, aż ujrzał starszego Magomedyka, który czytał wyniki badań z zaciętą miną.

- Nie mam dobrych wieści, panie Malfoy... - Mężczyzna zdjął okulary z nosa i westchnął ciężko.

Draco poczuł jak robi mu się gorąco i zarazem okropnie zimno. Dłonie zaczęły mu drżeć.

- Moja choroba, nawróciła, tak? - Rzucił z chłodem w żołądku.

- Obawiam się, że tak. - Medyk mruknął i spojrzał na niego nieodgadnionym wzrokiem. - Bardzo mi przykro...

Wieczorem, kiedy Hermiona wróciła do domu siedział w salonie i patrzył przed siebie pustym wzrokiem rozmyślając głęboko nad swoim życiem. Miał dobre życie, tego był pewien. Przeżył mnóstwo fantastycznych rzeczy, widział wiele pięknych miejsc. Zaznał cudownych uczuć - choćby miłości do najlepszej kobiety, która mogła stanąć na jego drodze i która patrzyła na niego zaniepokojonym spojrzeniem, bo zupełnie nie zareagował na jej powitanie.

- Draco. - Powtórzyła i pomachała mu dłonią przed nieobecną twarzą. - Jesteś tu?

Ocknął się i uśmiechnął się z czułością. Nie miał odwagi jej powiedzieć. Nie chciał patrzeć na jej cierpienie.

- Cześć, skarbie. Jak Ci minął dzień? - Zapytał nonszalancko i podniósł się z podłogi by zamknąć ją w uścisku.

- Merlinie, chyba się stęskniłeś. - Parsknęła i przejechała dłonią po jego bladym policzku. - Dobrze się czujesz? - Rzuciła z troską, a on musiał zacisnąć zęby, bo pękało mu serce na widok jej ciepłego spojrzenia orzechowych oczu.

Zauważyła rzecz jasna, że ostatnio wyglądał trochę gorzej - schudł i był bardziej blady niż zwykle, ale zrzuciła to na karb pracy - ostatnio ich kancelaria miała mnóstwo roboty, bo dzięki powiązaniu z Minister Magii, zrobili się rozchwytywani.

- Nie jest źle. - Mruknął. - Kolację masz w kuchni. - Dodał i przeprosił ją by udać się do łazienki, gdzie znów zwymiotował krwią.

- Kurwa mać... - Jęknął, gdy weszła do pomieszczenia bez ostrzeżenia widząc jak ściera krew z brody.

Znała go bardzo dobrze, nie potrafił kłamać. Wiedziała, że coś było nie tak, ale nie miała zamiaru pozwalać mu na tajemnice.

- Porozmawiasz ze mną? - Przysiadła na brzegu dużej wanny i spojrzała na niego z czymś dziwnym w oczach.

Twoja Na Zawsze // DramioneOnde histórias criam vida. Descubra agora