1. Echo przysięgi

891 85 103
                                    

Ralia uśmiechnęła się kpiąco, słuchając rozmowy prowadzonej przez dwóch gości karczmy. Jeden z nich był stałym bywalcem – kupcem o donośnym głosie, którego kojarzyła nawet ona, choć nie przebywała w mieście od długiego czasu. Nie mogła za to powiedzieć, by znała drugiego z mężczyzn, znacznie bardziej wycofanego. Nieznajomy rozglądał się nerwowo, co prawie na pewno wiązało się z jej obecnością; czuła na sobie jego spojrzenie stanowczo zbyt często, by uznać je za przypadek. Wystarczyło zresztą posłuchać jego towarzysza, aby zrozumieć, dlaczego był aż tak zaniepokojony.

— Czemu właściwie nazywają Aesira Bogiem Bez Twarzy? Może nikt nie chce zdradzić, jak wygląda, bo jest zwyczajnie szpetny? — zarechotał kupiec i odstawił kufel z piwem na blat, a część płynu wylała się na i tak lepką powierzchnię.

— Cicho, głupcze — syknął drugi, po czym znowu zerknął na Ralię ze strachem w oczach.

Tym razem postanowiła zareagować. Odwróciła się w stronę mężczyzn, posławszy karczmarzowi niewinny uśmiech, gdy ten zmrużył oczy w niemym ostrzeżeniu. Wyraźnie nie chciał żadnych burd ani bijatyk — tym bardziej na tle religijnym. Nawet tutaj, w niezwykle oddalonym od Świątyni Aesira zakątku świata, obrażanie Bogów uważano za kiepski pomysł — szczególnie w obecności ich wyznawców.

— Co, boisz się, że Aesir usłyszy? — kontynuował kupiec, zupełnie ignorując nerwowość rozmówcy oraz jego niezbyt ukradkowe spojrzenia w stronę szynkwasu.

— Sądzę, że bardziej obawia się mnie — powiedziała Ralia, wtrącając się do rozmowy.

Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony, z uwagą śledząc jej czarny, charakterystyczny strój. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, na kogo patrzy; bladość wstąpiła na jego twarz, a gardło poruszyło się pod wpływem gwałtownego przełknięcia śliny.

— Na twoim miejscu uważałabym na słowa. W niektórych częściach świata byłbyś już w drodze na szubienicę za głoszenie herezji.

— Prosimy o wy-wybaczenie — zająknął się ten, którego nie kojarzyła, a Ralia wywróciła oczami.

— To nie mnie powinniście prosić. Chociaż, jeśli mam być szczera, wątpię, by Aesira obchodziła wasza rozmowa, niezależnie od jej heretycznej treści.

Odwróciła się z powrotem w stronę karczmarza, który odetchnął z ulgą i bez słowa postawił przed nią kolejny kufel piwa — zakazanego trunku, jeśli słuchać bardziej konserwatywnych kapłanów. Uważali, że alkohol osłabia skupienie, a — co za tym szło — także więź z Bogiem. Być może nawet się z nimi zgadzała, ale już dawno przestało jej zależeć na umacnianiu relacji z tym, którego niegdyś wielbiła bezgranicznie.

Z zadowoleniem, które zapewne dla nikogo nie było zrozumiałe, upiła łyk napoju, rozkoszując się nim, mimo obrzydliwego smaku.

— Ponoć kapłani Aesira noszą błękit i srebro — rzucił kupiec, a dobry humor Ralii wyparował.

Mężczyzna wiedział, kim była — a i tak odważył się wypowiedzieć te słowa. Najwyraźniej przebłysk strachu, który dostrzegła w jego oczach, szybko uleciał, zastąpiony niespotykaną brawurą. Nie wiedziała, czy gratulować mu odwagi, czy raczej płakać nad jego głupotą. Jeśli znał choć kilka legend o Eshaar Cieniach Aesira — powinien wiedzieć, po jak niebezpiecznym gruncie stąpał. Może życzył sobie śmierci? A może pragnął sprawdzić, ile opowieści było prawdziwych?

Przez moment rozważała milczenie; nie miała ochoty odpowiadać na jego jawną prowokację, ale wątpiła, by mężczyzna zamierzał dać jej spokój. Tacy jak on rzadko odpuszczali.

AesirWhere stories live. Discover now