4. Przekleństwo

458 55 40
                                    

 Ralia nie łudziła się, że Virren faktycznie podąży za nią do Ihviru. Karczmarz nie wydawał się wszakże przekonany, gdy z teatralnym zainteresowaniem słuchała plotek o ciekawym zleceniu właśnie w pobliskim mieście. Przez moment faktycznie zastanawiała się, czy nie udać się w tamte strony, na przekór Dal'varowi i jego obsesji, by sprowadzić ją na dobrą drogę. Wiedziała jednak, że był doskonałym łowczym, który nigdy nie pozwoliłby sobie na podążenie tropem bez jego wcześniejszego sprawdzenia.

Postanowiła zagrać w jego grę, dając mu możliwość wykazania się umiejętnościami. Przez jakiś czas krążyła bez celu; pokusiła się nawet o odwiedzenie Irinei — miasta, którego szczerze nienawidziła. Była przyzwyczajona do krzywych spojrzeń i pełnych strachu szeptów, ale stolica Yirelle zawsze witała ją czymś znacznie gorszym — dziwną ekscytacją, zupełnie jakby widok odzianej w czerń kapłanki Aesira stanowił największą rozrywkę. Pocieszała ją jednak myśl, że Virren bez wątpienia podąży jej tropem i — co za tym idzie — również zostanie zmuszony do wysłuchiwania dziesiątek irytujących pytań. Wątpiła, by denerwowały go choć w połowie tak jak ją, ale zamierzała cieszyć się nawet z małych rzeczy.

Wiedziała, że był blisko. Znał jej słabości oraz mocne strony, przez co bez większego trudu przewidywał kolejne ruchy Ralii. Mógł podążać za nią tak długo, jak tylko chciał, a ona wciąż nie potrafiłaby go zgubić. Być może właśnie świadomość jego bliskości sprawiała, że nie umiała w pełni wyciszyć umysłu. Nawet w chwilach największego zmęczenia sen nie nadchodził od razu, a gdy udawało jej się zasnąć, dręczyły ją znajome, bolesne obrazy dorastania w Świątyni.

Mimowolnie wspominała czasy, w których wszystko wyglądało inaczej — gdy jedyną blizną na ciele była ta zdobyta w wyniku upadku ze schodów. Gdy śmiała się radośnie i szczerze, a przyszłość rysowała się w tęczowych barwach. Każdy sen otwierał stare rany, przynosząc ze sobą dziwny żal oraz tęsknotę za chwilami, które miały przecież nigdy nie wrócić. Pogrzebała je dawno temu, gdy patrzyła na swoje odbicie w lustrze, po raz pierwszy przyglądając się czarnej, lekkiej zbroi, która miała zostać z nią już na zawsze.

Obecnie wątpiła, że poznałaby kobietę, którą wtedy ujrzała; Błogosławieństwo przygniotło ją swym ciężarem, złamało, jednak nawet w tamtym momencie nosiła w sercu szczątkową nadzieję na lepszą przyszłość. Każdy kolejny dzień oddalał ją od podobnego myślenia, a dawny ogień stopniowo wygasał, zostawiając za sobą jedynie ponure zgliszcza. Czasami zastanawiała się, czy kiedyś zdoła jeszcze uwierzyć w cokolwiek tak mocno, jak nastoletnia Ralia. Zastanawiała się, czy w ogóle potrafiła wierzyć. Kochać. Żyć.

— Jesteśmy tylko Cieniami — wyszeptała do siebie i zacisnęła powieki.

Znajdowała się dzień drogi od Irinei, w samym środku niczego. Otaczał ją las — dziki, pełen niebezpieczeństw i tajemnic. Nawet przy słonecznej pogodzie, która nie zdarzała się tu zbyt często, gęste korony drzew odcinały dopływ światła, sprawiając, że wokół panował przyjemny półmrok. Podróżni rzadko kiedy zapuszczali się w te rejony, zwykle wybierając bardziej uczęszczane ścieżki. Las wymagał doskonałej orientacji w terenie oraz odwagi, by zmierzyć się nie tylko z otoczeniem, ale także własnymi słabościami, które w ciemności nabierały niemalże fizycznej formy.

Ralia od długiego czasu nie bała się mroku; uważała go za swojego sprzymierzeńca. Czarne szaty idealnie skrywały jej obecność, czyniąc ją niemalże niewidzialną. Przekleństwo, które na co dzień czyniło z niej wyrzutka, pośród ciemności stanowiło błogosławieństwo. Nie liczyły się ani jej zamiary, ani to, do czego tak naprawdę została powołana. Mogła być albo wrogiem, albo sprzymierzeńcem — niczym innym. Pośród dzikich zwierząt oraz zbiegów, ukrywających się w gąszczu drzew, nie wydawała się zresztą groźna. Nie była morderczynią, nie była zwiastunem śmierci ani burzy, nie była również reliktem przeszłości, o której nikt nie chciał pamiętać. Stawała się prawdziwym cieniem — tak powszechnym, jak to tylko możliwe.

AesirМесто, где живут истории. Откройте их для себя