8. Ścieżka Cieni

309 44 31
                                    

 Droga do Keshiru należała do tych z gatunku urokliwych — szczególnie na pustyni, gdzie widok palm, nielicznych kęp trawy oraz niewielkich oaz, które swoim pięknem potrafiły omamić każdego człowieka, stanowił rzadkość. Virrenowi ten krajobraz niezmiennie kojarzył się z domem i wycieczkami, które jeszcze jako mały chłopiec odbywał z rodzicami.

Anastea i Cerven Dal'var byli ludźmi wielce religijnymi. Miało to swoje zalety, jak i wady, chociaż tych drugich Virren starał się nie zauważać. Zdawał sobie sprawę z surowości wychowania oraz ogromu wymagań, jakie miała wobec niego cała rodzina, włącznie z dalekimi krewnymi, których widywał jedynie od święta. Wszyscy radowali się tym, że Aesir w końcu postanowił ich wynagrodzić za lata wierności i obdarował Virrena znamieniem tuż po narodzinach.

Los chłopca został przypieczętowany jeszcze zanim nauczył się chodzić oraz mówić, ale Anastea i Cerven zrobili wszystko, by dorastał ze świadomością, że spotkał go zaszczyt, a ciężka praca, na jaką go skazywali, miała uczynić go godnym wszystkiego, co wiązało się ze służbą w szeregach Boga. Nikt nie spodziewał się, że Virren powróci ze Świątyni odziany w czerń. Nikt nie spodziewał się, że coś, co miało być boskim darem okaże się jednocześnie przekleństwem.

Mimo to, w przeciwieństwie do pozostałych Eshaar, Dal'var wciąż mógł liczyć na wsparcie rodziców, którzy ufali Aesirowi bardziej niż komukolwiek innemu. Patrzyli na syna z respektem, widząc w nim wojownika — niebezpiecznego i gotowego zrobić wszystko, by spełnić wolę Boga — ale nawet na moment nie przestali dostrzegać także dobrego człowieka, na jakiego go wychowali. O ile nigdy nie przestali żałować, że akurat tak wyglądała ścieżka Virrena, o tyle nic nie mogło sprawić, by całkowicie się od niego odwrócili.

Odwrócenie się od Eshaar oznaczało w ich oczach to samo, co odwrócenie się od samego Aesira.

— Minęło tyle lat, a ty wciąż nie opuściłeś ani jednych urodzin matki, co? — parsknęła Deleina Martes, która zdecydowała się wybrać z nim na północ.

Była przyjemną towarzyszką, zdecydowanie lepszą niż samotność, chociaż i do tej Virren zdążył już przywyknąć, goniąc za Ralią po całym świecie. Na samą myśl o kobiecie skrzywił się nieznacznie, zaskakując Deleinę, która spodziewała się nieco innej reakcji na wzmiankę o jego matce.

— Wiele mogłaby mi wybaczyć, ale na pewno nie opuszczenie jej święta — powiedział, a jego spojrzenie utkwiło w majaczącej w oddali wiosce.

Shaenar od lat słynął ze swojej malowniczości; położony tuż nad rzeką, cieszył się niezwykle żyznymi terenami i zaskakująco dużą ilością zieleni. Liczne pola uprawne, w połączeniu z łagodnymi wzgórzami oraz zboczami pokrytymi kwiatami Aril, rosnącymi tylko w tej części świata, czyniły wioskę niezwykle przyjazną do życia.

Dla Virrena było to jednak miejsce przepełnione nostalgią i wspomnieniami czasów, które wydawały się tak odległe, że czasami zastanawiał się, czy aby na pewno nie stanowiły jedynie wytworu jego wyobraźni. Obraz uśmiechniętej Ralii Edelan, jej zarumienionej twarzy oraz błyszczących oczu w kolorze burzowego nieba wciąż pozostawał żywy w jego pamięci, dręcząc go nieustannie.

Zapach kwiatów Aril kojarzył mu się tylko i wyłącznie z jej włosami, rozwiewanymi przez wiatr. Wzgórza wraz z polami przypominały o beztroskich zabawach, wypełnionych śmiechem, a także ciepłymi uczuciami, które miały nigdy nie wygasnąć. Tymczasem...

Rzeczywistość w niczym nie przypominała lat młodości, a Shaenar stał się — jak wszystko, co związane z Ralią Edelaan — jedynie pamiątką czasów, za którymi tęsknił, choć nie powinien.

— Masz szczęście, Dal'var — mruknęła Deleina, ignorując jego nagłe zamyślenie. — Przynajmniej istnieje miejsce, do którego możesz wracać i nie czuć się jak kompletny popierdoleniec.

AesirWhere stories live. Discover now