10. Afterparty

1 0 0
                                    

Róża została zaproszona na studniówkę. A właściwie trzy. Jednak wszystkie miały być tego samego dnia, więc musiałam jej pomóc wybrać. Poczytałyśmy opinie o hotelach, w których fety mają się odbyć i stanęło na miejscu, w którym podają najsmaczniejsze jedzenie.

Ludzie nie wiedzą, że Róża potrafi zjeść więcej ode mnie. Nikt mi nie wierzy, bo w końcu żaden pączek nie zostaje przez jej ciało zapamiętany. Więc to mnie zawsze się odbiera drugą porcję ciasta marchewkowego i oddaje Róży, bo „to chucherko nic nie zjadło".

Świat bywa okrutny.

- O której wrócisz? - zapytałam.
Chciałam wiedzieć, ile mam czasu na zjedzenie zapasów słodyczy.
- Nie wiem, idziemy na aftera – wzruszyła ramionami wybierając sukienkę na jutrzejszy wieczór.
- Ale pamiętasz, że masz szesnaście lat?
- Mhm.
- To znaczy, że sok pomarańczowy zagryzasz żelkami – na wszelki wypadek wyjaśniłam. - A jeśli ktoś proponuje ci działkę, to jak najszybciej uciekaj, bo ci ludzie nie sprzedają nieruchomości.
- Kiedy to odkryłaś? - zapytała, prychając ze śmiechu.
- Nie wchodźmy w szczegóły.
- Wiesz, że kończy ci się czas na zrobienie zadania? - zapytała zadowolona, licząc na to, że przegram nasze słoikowe zawody.
- Nie, nie, nie, mam jeszcze jakieś dwa dni. A do udawania, że jestem z przyszłości, zostałam stworzona – powiedziałam
z niezmąconą pewnością.
- Ale musisz gdzieś pójść, nabieranie rodziców się nie liczy.
To mogłoby być naszym zadaniem. „Wyjdź z domu". Chociaż nie, wtedy moja przegrana byłaby pewniejsza.

Kiedy Róża rozświetlała swoje kości policzkowe, przyszła do mnie Kinga ze pudełkiem pełnym różnosmakowych babeczek domowej roboty. Rodzice jak zwykle byli u znajomych, więc mogłyśmy oglądać filmy Disneya bez obaw, że mama każe mi przełączyć na coś dla dorosłych.
Rozsiadłyśmy się na kanapie, odliczając czas do wyjścia Róży. W końcu moja pachnąca wanilią siostra weszła do salonu, żeby się z nami pożegnać i bardzo możliwe, że też wyśmiać.

- Mała Syrenka czy Mulan?
- Żadne – odparłam z przekonaniem.
Herkules.
- Czekaj, czekaj – zatrzymałam ją, kiedy już zakładała buty. - Ty wiesz, że masz za duży dekolt?
- Taki look – wzruszyła ramionami.

Rozumiem, że dziewczyny z Pinteresta wyglądają dobrze, kiedy z głębokiego dekoltu wystają im ozdobne paski od stanika, ale ona miała szesnaście lat. Szesnaście. Ja w jej wieku... Cóż, robiłam to, co teraz.

- Ubierz się tak kiedyś, w końcu będziesz dobrze wyglądać – poradziła mi.
- Kinga, wyjaśnij jej – pokręciłam głową.
- Róża, czy nie będzie ci głupio, kiedy inne dzieci będą wyglądać mniej... wyzywająco? - zapytała swoim poważnym tonem Kinga.
- Wiecie, że te dzieci są tylko trochę od was młodsze?
- Nie zmienia to...
- Proszę was, wszystkie dziewczyny się tak teraz ubierają.
- A potem do domu odwozi je policja – powiedziałam.
Nagle rozległ się głośny dźwięk domofonu.
- To Kuba – zawołała radośnie Róża.
- Podaj mi adres tego afterparty, to wyślę po ciebie tatę – powiedziałam.
- Jak chcesz. Ale Kuba mnie może odwieźć.
- Będzie pijany.
- On nie pije tak dużo. A zresztą przyjedzie jego mama.
- Nie będziesz wracała z pijusem, jeszcze na ciebie zwymiotuje w samochodzie.
Róża przewróciła oczami i otworzyła drzwi Kubie, wysokiemu chłopakowi z podejrzanym uśmiechem.
- Dobry wieczór – powiedział.
Dobry...? Chłopak niewiele młodszy wita się ze mną jak z emerytką. Albo właściwie odczytał moją tożsamość duchową, albo nawet na mnie nie spojrzał, bo zbyt namiętnie wpatrywał się w Różę.
- Ekhm – odchrząknęłam. - Oczy ma wyżej.
Do czego to mi przyszło na stare lata.
- W razie czego dzwoń – wyszeptałam jej do ucha, kiedy wychodziła. - I uważaj na siebie.
- Ta, ta.
Kiedy zamknęłam za nimi drzwi, wymieniłyśmy się z Kingą przerażonymi spojrzeniami.
- Idziemy na aftera – powiedziałyśmy w tym samym czasie.

Według naszych obliczeń, między jedenastą a dwunastą towarzystwo już powinno być na miejscu. Do tego czasu zdążyłyśmy się wcisnąć w wizytowe sukienki i nawet przeczesać włosy palcami. Szczęśliwie dotarłyśmy w odpowiednim czasie – wszyscy byli już po pierwszych drinkach. Impreza odbywała się w wynajętym na tę noc mieszkaniu, więc zawsze mogłyśmy udawać poszukujące wrażeń sąsiadki, nie wariatki pilnujące pewnej smarkuli.

- Zachowuj się naturalnie – powiedziałam do Kingi.
- Czyli jak? - zapytała nerwowo podrygując z nogi na nogę w rytm elektronicznej muzyki.
- Jak... młodzi ludzie? Chyba musimy coś trzymać.
Złapałyśmy puszki piwa i ruszyłyśmy w gęstwinę ludzkich ciał.

Obserwowałyśmy moją siostrę z daleka. Nie chciałam być nadgorliwa i od razu zepsuć jej wieczór, chociaż podejrzewałam, że impreza z litrami alkoholu i mało doświadczonymi głowami nie będzie wspomnieniem wartym zachowania.
- Co wy tu robicie? - wycedziła Róża, kiedy tylko nas zauważyła.
- Tańczymy – odpowiedziałam, poruszając biodrami.
- Jakbyś próbowała rozhuśtać okręt wojenny – skrzywiła się. - Malina, nie musisz mnie pilnować.
Tak, tak.
- Idź, baw się, my po cichutku sobie poczerpiemy z życia.
- Ale nie mówcie, że się znamy.

Róża wróciła do swojego studniówkowego partnera, ale nie tańczyli już tak przytuleni, jak wcześniej. Jednak do czegoś się przydałam.
Niestety okazało się, że ludzie jeszcze nie są aż tak pijani, żeby rozmawiać z lodówką. Niektórzy zaczęli nam się bacznie przyglądać, najwyraźniej czując, że nie należymy do ich stada.

- Cześć dziewczyny – podszedł do nas pulchny chłopak z długimi, czarnymi włosami.
- Dobrze się bawicie?
- Pewnie – odparłam przekrzykując głośną muzykę i wtedy przypomniałam sobie, co miałyśmy zrobić. - W moich czasach ludzie już tak nie imprezują.
Kinga szybko załapała, którą drogą myślową podążam i mnie dogoniła.
- Tylko te maszyny i maszyny... Zapomina się o relacjach międzyludzkich.
- Tak... Imperator Ziemi zabronił już urządzać większych spotkań, więc zostaje nam tylko korzystanie z nielegalnego transportera czasowego, żeby powspominać to, co dobre.
- Wiesz, w waszych czasach ludzie nie doceniają tego, co mają – dodała Kinga. - Nie cieszą się z drobnych rzeczy. Ale wiesz, z tobą jest inaczej.
- Tak, jesteś inny niż wszyscy – poparłam ją.

Chłopak był już zaniepokojony, kiedy tylko do nas podszedł. Teraz stał zdezorientowany prawdopodobnie zastanawiając się, czy to on jest pijany, czy my.

- Wiesz, w czasach, z których jesteśmy, za chwilę wzięlibyśmy ślub – Kinga zaśmiała się głośno, stając w rozkroku i podpierając biodra rękami zupełnie jak Wonder Woman.
- Takie mamy teraz zwyczaje.
- Dosyć staroświeckie, ale nikt nie narzeka – poparłam ją.
- Tak, to akurat wyszło nam dobrze – Kinga kontynuowała. - Którą z nas wybierzesz? Możesz obie. Nawet jeśli jesteś potomkiem smoka, to teraz legalne.
- Żyjemy w przyszłości, nie jakimś Westeros – powiedziałam udając, że biorę łyk piwa.
- Racja. W każdym razie, możemy cię tam zabrać. Tylko trzeba najpierw zaktualizować ci mózg.
- Pewnie – powiedział ewidentnie doznając szczękościsku i potrząsając pustym kubeczkiem. - Pójdę sobie czegoś dolać.
- O nie, oni chyba jeszcze nie mieszają się z androidami – powiedziałam donośnie, kiedy już się odwrócił.

Przez kolejne dwie godziny wmawiałyśmy ludziom, że naprawdę cofnęłyśmy się w czasie. Im więcej pili, tym łatwiej podłapywali nasze opowieści, które były krótkim streszczeniem odcinków Doctora Who.
Nie spodziewałam się tylko, że sprawy zajdą aż tak daleko.

- I wtedy wszystkie statki kosmiczne wisiały nade mną i szykowały się, żeby odebrać mi bardzo ważny dla Ziemi przedmiot. Nie mogę wam powiedzieć jaki, bo zaburzyłabym kontinuum. W każdym razie, wtedy zaczęłam mówić do nich przez coś, co jeszcze nazywacie megafonem – odchrząknęłam, stanęłam na łóżku i dla lepszego efektu podniosłam głowę i ręce ku sufitowi. - „Jeśli chcecie nam to odebrać, najpierw spójrzcie, kto stoi wam na drodze. Przypomnijcie sobie każdy moment, kiedy was powstrzymałam. Więc teraz... uciekajcie". To ostatnie powiedziałam już spokojnie, żeby nie myśleli, że się boję. I wiecie co? Uciekli! Po raz kolejny uratowałyśmy Ziemię.

Towarzystwo z nieco opóźnionym zapłonem zaczęło bić mi brawo. Chyba już niespecjalnie wiedzieli, co się wokół nich działo. Została tylko Róża, która siedziała na brzegu kanapy i patrzyła na mnie morderczym wzrokiem. Przecież ja jej tę imprezę rozgrzałam, w końcu wszyscy, w tym Kuba, już zaczynali podsypiać.

- Zapłacisz mi za to – powiedziała Róża, kiedy wróciłyśmy do domu, po czym ruszyła do swojego pokoju i wyjęła klamkę, żebym nie mogła do niej wejść.
Tata w zeszłym roku miał jej te drzwi naprawić.
- Malina, znowu oglądałyście bajki? - zapytała mama, wychodząc z sypialni.
- Projekt naukowy.

Malina nie biegaWhere stories live. Discover now