r

157 8 13
                                    

short one shot
— •cigarettes; oh, i miss you!• —

   Stukanie eleganckich lakierek rozbrzmiewało po całej klatce schodowej, zapewne przeszkadzając w popołudniowych zajęciach większości mieszkańców Versacw Home

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Stukanie eleganckich lakierek rozbrzmiewało po całej klatce schodowej, zapewne przeszkadzając w popołudniowych zajęciach większości mieszkańców Versacw Home. Ich właściciel jednak się nieszczególnie tym przejmował, po prostu szedł przed siebie, ze słuchawkami wbitymi w uszy.

   Nieco żałował, że musiał się przeprowadzić. Właściwie, to bardzo żałował, ale niewiele mógł z tym zrobić. Podjęto taką decyzję i skończyło się na tym, że musiał znosić pudła wypełnione po brzegi jego ubraniami, roślinami i płytami do tego obrzydliwie sterylnego mieszkania na drugim końcu świata.

   Otworzył sobie drzwi za pomocą łokcia i przedarł się do salonu

   — Teraz twoja kolej, aby się tym zająć.

   i ignorując ambitną dyskusję rodziców, prowadzoną zaraz obok.

   — Jeśli zajmowałaś się tym siedemnaście lat, wytrzymasz jeszcze jeden rok.

   W zwyczajnej sytuacji zapewne dołączyłby się do dyskusji i powiedział coś od siebie,

   — Zrozum, że teraz będzie mi przeszkadzał, do cholery.

   ale tego dnia po prostu nie miał siły. Chciał po prostu zamknąć się w swoim nowym pokoju i przesiedzieć tam najbliższe siedem miesięcy, aż uzyska pełnoletność i się wyprowadzi. Po prawdzie, nie wiedział gdzie, ale był pewien, że rodzice w razie potrzeby wyślą mu przystępną sumę pieniędzy. Okrągłą sumę.

   I nie ważne, że sam nie wie, co potem ze sobą zrobi, zawsze może wyciągać środki na utrzymanie od rodziców. Jest cudownym pasożytem.

   — Anthony? — przez dudniącą muzykę usłyszał przeraźliwie miękki głos, od jakiego go zemdliło. Teraz będą chcieli go wciągnąć do rozmowy, genialnie.

   Otworzył oczy i poprawił okulary, w milczeniu zerkając to na ojca, to na matkę, którzy mieli czelność wejść do jego pokoju i zakłócić chwilę błogosławionej samotności.

   — Nie będziesz tęsknił za mamą? —zaczął Och Jaki Święty i Idealny Gabriel, pochylając się nad nim i obdarzając łagodnym uśmiechem.

   Stara sztuczka, zawsze stosowana przez dorosłych. Nabrałby się na nią dziesięć lat temu, ale nie teraz.

   — Raczej nie — skwitował, rzucając tamtemu spojrzenie pełna litości. Mógł wymyślić coś lepszego, naprawdę. Jakkolwiek się postarać, chyba, że już naprawdę był tak ograniczony, iż nie potrafił, a to oznacza, że w pełni zasługiwał na ten wzrok.

Ducks and Tulips | Good Omens - TrashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz