02

21.8K 490 2.8K
                                    

- Halo? - odebrałam telefon, wychodząc z metra.

- Gdzie jesteś? - usłyszałam w słuchawce głos Agnieszki.

- Jak to gdzie? Właśnie wysiadałam na politechnice i za 5 minut będę w mieszkaniu.

- Dobra w takim razie już do ciebie jadę, musimy się przegotować na nasze wyjście!

- O matko to dziś? Kompletnie zapomniałam.

- Dziś! Jak mogłaś zapomnieć? Nie ważne, będę za 20 min buziaki! - dziewczyna rozłączyła się nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.

Doszłam na Lwowską, właśnie tutaj, w starej, pięknej kamieniczce wynajmuje mieszkanie. To świetny punkt, tuż obok mam stacje metra, przystanek tramwajowy jeszcze bliżej, a żeby znaleźć się w samym centrum Warszawy - mianowicie pod Pałacem Kultury i Nauki - muszę zrobić sobie 20 minutowy spacer. Naprawdę kocham to miasto i świetnie mi się tutaj mieszka, chociaż po studiach, jeżeli będzie taka możliwość wolałabym przeprowadzić się do domu w jakiejś spokojniejszej dzielnicy, niż Śródmieście.

- Dzień dobry Marcelinko - usłyszałam wchodząc na dziedziniec.

- Dzień doby pani Wiesiu - pomachałam mojej  siedemdziesięcioletniej sąsiadce, która jak codzień podlewała wszystkie kwiatki znajdujące się na podwórku.

Wsiadłam do windy i już po chwili rzuciłam się na najwygodniejszą kanapę na świecie. Zdjęłam buty i rzuciłam je gdzieś w kąt. Ich los podzielił również płaszcz. Położyłam się i zaczęłam delektować się ciszą. Słyszałam jedynie wesoły śpiew pani Wiesi dochodzący zza okna, cichy szum mojej lodówki oraz pukanie. Pukanie?

- Otwieraj! - dobiegł mnie krzyk mojej przyjaciółki.

- Już idę - zaśmiałam się i ruszyłam w kierunku przedpokoju, by wpuścić ją do środka.

Gdy tylko to zrobiłam dziewczyna szybko jak burza ruszyła w kierunku mojej kuchni.

- Nie dają ci jeść w domu? - zapytałam na widok Agnieszki jedzącej ogórka kiszonego.

- Dają, ale muszę coś przekąsić - odparła - Tak idziesz? - dodała, skanując mój strój od góry do dołu.

- Nie - rzuciłam - chyba ubiorę top, tshirt, koszulkę z długim rękawem i płaszcz.

Aga w odpowiedzi parsknęła ze śmiechu, o mało nie zakrztuszając się ogórkiem.

- No co? - zapytałam - mamy październik, jest wieczór i idziemy nad Wisłę, a tam wieje...

- Dobra już dobra - uciszyła mnie - idź się przebieraj, będę czekać w przedpokoju.  

***
  - Kurwa - zaklnęłam pod nosem - jak zimno! - otuliłam się szczelniej płaszczem.

Właśnie wyszłyśmy z mojej klatki i ruszyłyśmy w stronę metra.

- Nie przesadzaj - rzuciła Agnieszka - ja mam na sobie spódniczkę i kabaretki, a ty tylko spodnie z dziurami.

- Aż spodnie z dziurami - sprostowałam - jest październik, jakieś 7 stopni, a jeżeli zamierzamy siedzieć nad Wisła do wieczora, to będzie mi jeszcze zimniej.

- Oh nie narzekaj, za 2 minuty przyjedzie jedynka, więc za jakieś 25 minut będziemy na miejscu, zdążysz się ogrzać - zażartowała.

*** 

- Następna stacja: Centrum Nauki Kopernik

- Chłopak w dredach trzyma plecak, w tym plecaku ma zielnik - dokończyłam śpiewając. Agnieszka tylko przewróciła oczami.

Raz się żyje | MATATempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang