- Halo? - odebrałam telefon, wychodząc z metra.
- Gdzie jesteś? - usłyszałam w słuchawce głos Agnieszki.
- Jak to gdzie? Właśnie wysiadałam na politechnice i za 5 minut będę w mieszkaniu.
- Dobra w takim razie już do ciebie jadę, musimy się przegotować na nasze wyjście!
- O matko to dziś? Kompletnie zapomniałam.
- Dziś! Jak mogłaś zapomnieć? Nie ważne, będę za 20 min buziaki! - dziewczyna rozłączyła się nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
Doszłam na Lwowską, właśnie tutaj, w starej, pięknej kamieniczce wynajmuje mieszkanie. To świetny punkt, tuż obok mam stacje metra, przystanek tramwajowy jeszcze bliżej, a żeby znaleźć się w samym centrum Warszawy - mianowicie pod Pałacem Kultury i Nauki - muszę zrobić sobie 20 minutowy spacer. Naprawdę kocham to miasto i świetnie mi się tutaj mieszka, chociaż po studiach, jeżeli będzie taka możliwość wolałabym przeprowadzić się do domu w jakiejś spokojniejszej dzielnicy, niż Śródmieście.
- Dzień dobry Marcelinko - usłyszałam wchodząc na dziedziniec.
- Dzień doby pani Wiesiu - pomachałam mojej siedemdziesięcioletniej sąsiadce, która jak codzień podlewała wszystkie kwiatki znajdujące się na podwórku.
Wsiadłam do windy i już po chwili rzuciłam się na najwygodniejszą kanapę na świecie. Zdjęłam buty i rzuciłam je gdzieś w kąt. Ich los podzielił również płaszcz. Położyłam się i zaczęłam delektować się ciszą. Słyszałam jedynie wesoły śpiew pani Wiesi dochodzący zza okna, cichy szum mojej lodówki oraz pukanie. Pukanie?
- Otwieraj! - dobiegł mnie krzyk mojej przyjaciółki.
- Już idę - zaśmiałam się i ruszyłam w kierunku przedpokoju, by wpuścić ją do środka.
Gdy tylko to zrobiłam dziewczyna szybko jak burza ruszyła w kierunku mojej kuchni.
- Nie dają ci jeść w domu? - zapytałam na widok Agnieszki jedzącej ogórka kiszonego.
- Dają, ale muszę coś przekąsić - odparła - Tak idziesz? - dodała, skanując mój strój od góry do dołu.
- Nie - rzuciłam - chyba ubiorę top, tshirt, koszulkę z długim rękawem i płaszcz.
Aga w odpowiedzi parsknęła ze śmiechu, o mało nie zakrztuszając się ogórkiem.
- No co? - zapytałam - mamy październik, jest wieczór i idziemy nad Wisłę, a tam wieje...
- Dobra już dobra - uciszyła mnie - idź się przebieraj, będę czekać w przedpokoju.
***
- Kurwa - zaklnęłam pod nosem - jak zimno! - otuliłam się szczelniej płaszczem.Właśnie wyszłyśmy z mojej klatki i ruszyłyśmy w stronę metra.
- Nie przesadzaj - rzuciła Agnieszka - ja mam na sobie spódniczkę i kabaretki, a ty tylko spodnie z dziurami.
- Aż spodnie z dziurami - sprostowałam - jest październik, jakieś 7 stopni, a jeżeli zamierzamy siedzieć nad Wisła do wieczora, to będzie mi jeszcze zimniej.
- Oh nie narzekaj, za 2 minuty przyjedzie jedynka, więc za jakieś 25 minut będziemy na miejscu, zdążysz się ogrzać - zażartowała.
***
- Następna stacja: Centrum Nauki Kopernik
- Chłopak w dredach trzyma plecak, w tym plecaku ma zielnik - dokończyłam śpiewając. Agnieszka tylko przewróciła oczami.
CZYTASZ
Raz się żyje | MATA
FanfictionSpędzająca każdą wolną chwilę nad książkami, studentka prawa Marcelina za namową przyjaciółki postanawia zaszaleć i pójść na słynne warszawskie schodki... • 03.04.20 ~ 20.07.20