17

13K 322 302
                                    

Nareszcie piątek. Za cztery dni Wigilia, a dopiero dziś znalazłam czas, żeby pójść kupić prezenty dla całej mojej rodziny i przyjaciół. Oczywiście na zakupy wybrałam się z moją najlepszą na świecie Agą. Umówiłyśmy się pod Złotymi Tarasami, konkretniej pod gitarą Hard Rock Cafe. Dotarłam na miejsce naszej zbiórki, blondynki jeszcze nie było, lecz pojawiła się w przeciągu 5 minut.

- Cześć - pocałowałam ją w policzek na przywitanie.

- Wyjaśnisz mi, dlaczego pani zawsze uporządkowana kupuje prezenty teraz, a nie 2 miesiące temu? - zapytała, odwzajemniając gest.

- Ja widać, ciężko być studentką i dziewczyną rapera na raz - zaśmiałam się.

- To co? Idziemy? - blondynka chwyciła mnie pod ramie.

- Jasna sprawa - odparłam.

***

- Czyli mamy już wszystkie? - zapytała Agnieszka stawiając wszystkie siatki na kanapie w galerii.

- Chyba - odparłam - dla mamy jest, dla taty, jest, dla brata jest, dla rodziców Michała jest, dla Szczepana jest, dla Franka jest, a dla ciebie już mam - wyliczyłam.

- A dla Michała? - zapytała.

- Chyba zrobię mu coś własnoręcznie... nie wiem, totalnie nie wiem, co daje się nie święta chłopakom - jęknęłam.

- Chyba mam pomysł - uśmiechnęła się.

- Już się boje, coś ty znowu wymyśliła.

Przyjaciółka przesunęła się bliżej mnie i szepnęła mi na ucho, to co chciała mi przekazać, po czym obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

- Dobra, zrobię to - powiedziałam stanowczo.

- Nie poznaje cię - mruknęła - zmieniasz się, ale na lepsze zdecydowanie.

- Miło słyszeć, a co u mojego siostrzeńca? - zapytałam.

- A dziś rano udało mi się nawet zrobić z nim zdjęcie - wyjęła z kieszeni telefon i obróciła go w moją stronę.

- Mój przepiękny Rogal - uśmiechnęłam się - musisz częściej mi wysyłać wasze selfie

Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.

- Mój przepiękny Rogal - uśmiechnęłam się - musisz częściej mi wysyłać wasze selfie.

- Tak będzie - wstałyśmy z kanapy i ruszyłyśmy do wyjścia.

***

- Jestem! - krzyknęłam wchodząc do mieszkania.

Jeszcze trzy miesiące temu, mogłam krzyknąć tak wyłącznie do kwiatków, a teraz czekał na mnie chłopak i to nie byle jaki.

- Łowy udane? - zapytał brunet, który stał oparty o framugę sypialni.

Miał na sobie niebieskie dresy i bluzę do kompletu, a w ręce trzymał kubek z herbatą.

Raz się żyje | MATAOù les histoires vivent. Découvrez maintenant