86

6.4K 280 798
                                    

Do Hocków dotarliśmy piechotą. W końcu nie było to daleko i wszyscy byli jeszcze względnie trzeźwi, a tam i tak nigdy nie ma gdzie zaparkować.

W powietrzu unosił się zapach dymu papierosowego. Na początku poszliśmy do małego pomieszczenia z tyłu sceny, na której Szczepan i Deemz zaczęli rozkładać swój sprzęt. Usiadłam na dość obskurnej kanapie, a tuż obok mnie znalazła się Klaudia. Przez jakiś czas siedziałyśmy w ciszy, dopóki do pomieszczenia nie weszła Magda.

- Idziecie? - spytała wesoło - Ludzie już są i wszystko gotowe.

- Tak - odpowiedziałam.

- Ja muszę jeszcze znaleźć Michała - poinformowała Żułcińska.

Zmarszczyłam brwi, jednak powstrzymałam się od jakiegokolwiek komentarza. Wyszłam na sale. Rzeczywiście było już dużo osób. Posłałam uśmiech Krzyśkowi, który znajdował się za didżejką, a on odpowiedział tym samym. Ruszyłam przed siebie, aż w końcu znalazłam się przy barze. Usiadłam na stołku i zamówiłam jakiegoś drinka.

- Marcelina? To ty? - usłyszałam nagle męski głos.

Obróciłam się i zauważyłam wysokiego chłopaka z burzą blond loków. Znajoma twarz.

- Grzegorz? - spytałam po chwili.

- Tak - zaśmiał się - Chodziliśmy razem do gimnazjum w Piasecznie...

- Wiem, pamiętam - przerwałam mu - Co tu robisz?

- Przyszedłem się pobawić - wzruszył ramionami - A ty? Nigdy bym się nie spodziewał, że spotkam cię w klubie...

- Moi przyjaciele grają seta - odparłam - A to wszystko jest afterem po koncercie mojego chłopaka.

- Ale beka - pokręcił głową - W życiu bym nie pomyślał.

- A co u ciebie? Tyle lat się nie widzieliśmy...

- Przeprowadziłem się do Warszawy, jak widzisz...

***

Zbliżała się druga nad ranem. Przegadaliśmy z Grzegorzem kilka godzin, cały czas śmiejąc się i wspominając dawne, szkolne czasy. Byłam już dość wstawiona, po kilku szotach czystej i kilku drinkach, ale czułam się świetnie.

- Marcela?

- No?

- Chcesz coś mocniejszego? - spytał.

Zmarszczyłam brwi.

- A co masz?

- Pixy - powiedział cicho.

Wyjął z kieszeni strunowy, przezroczysty woreczek w którym znajdowało się kilka małych, różowych serduszek.

- Dzięki, ale nie biorę - odparłam.

- No weź, MDMA jest dla „niedzielnych narkomanów" - narysował palcami cudzysłów w powietrzu.

- Zastanowię się - mruknęłam.

Nigdy wcześniej nie miałam doczynienia z narkotykami, bo nic nie brałam. Jedynie paliłam skręty, ale marihuana to miękka używka, nie liczy się... W końcu kiedyś musi być ten pierwszy raz.

- Uwaga - z zamyślenia wyrwał mnie głos Michała - Chodźcie tutaj wszyscy.

Podniosłam się z barowego stołka. Zachwiałam się lekko, stając na podłodze, lecz szybko złapałam równowagę. Ruszyłam na środek, gdzie na stoliku stał Michał.

- Chciałem wam wszystkim podziękować... Kurwa... Jak ja was kocham... Serio nie wiem, co gdyby nie wy - mówił - Na początek dziękuje moim rodzicom, ale ich tutaj nie ma... I bardzo dobrze.

Raz się żyje | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz