Randka z rodzeństwem.

304 5 0
                                    

Jordy cieszył się, że pozna siostrę Logana, nie wiedział jak wygląda ani czy przypadną sobie do gustu, ale bardzo chciał już ją poznać.. Gdy usłyszał jej głos, pomyślał, że musi być to piękna dziewczyna. Chciał wyglądać dobrze, ale przed tym musiał załatwić parę spraw. Pojechał do wskazanego miejsca gdzie czekał na niego dojrzały na oko 40 letnie mężczyzna, z lekko siwiejącymi włosami i niebieskimi oczami, w dopasowanym granatowym garniturze z cygarem z którego unosił się gęsty dym.

- Jordan. - powiedział dojrzały mężczyzna. - Miło ciebie widzieć. - uśmiechnął się i podał dłoń chłopakowi, aby się przywitać.

- Dzień dobry. - przeczesał swoje brązowe gęste włosy. - Mam wszystko. - podał mężczyźnie kopertę.

- Bardzo dobrze! Proszę. - podał mu czarną dużą kopertę i poklepał go po ramieniu.

- Dziękuję. - uśmiechnął się.

- Powiedz Ojcu, że zapraszam go dzisiaj na partyjkę pokera.

- Jasne. Mam nadzieję, że nie ma żadnych planów.

Jordy wrócił do domu, wykąpał się i przyszykował do spotkania z Loganem i jego siostrą. Nie wiedział czego ma się spodziewać. Ale musiał wyglądać dobrze ze względu na to jak wygląda dziewczyna. Chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Rose również szykowała się na spotkanie. Założyła dżinsy z wysokim stanem i dziurami na kolanach, biały crop top i długi różowy cardigan a do tego różowe trampki.. Zabrała ze sobą czarną torbę sportową do której spakowała rzeczy w które później się przebierze. Pakując rzeczy do torebki usłyszała pukanie do drzwi.

- Proszę. - odwróciła się i zobaczyła Logana. - Wejdź.

- Gotowa? - zapytał z uśmiechem na ustach i spojrzał na torbę. - Po co ci ta torba? Jedziesz gdzieś?

- Mam dzisiaj trening.. - skrzywiła się i usiadła na łóżku. - Wiesz, że za parę dni mam walkę. No i jadę też na konie.

- Podwieźć Ciebie? - zapytał.

- Nie, nie. - pokręciła głową. - Wiesz, ja pojadę swoim samochodem i potem po prostu pojadę na trening.

- Nie rób sobie kłopotu, przecież pojedziemy razem. - uśmiechnął się ciepło. - A potem pojedziemy do stadniny i na trening. Może jak będziesz chciała, to Jordan pojedzie nami.

- No.. - pokręciła głową. - Zastanowię się.

Logan z Rose schodzili na dół, gdy Ojciec ich zaczepił.

- Rose, możemy porozmawiać?

- Tato, trochę się spieszymy z Loganem. - spojrzała na brata.

- To nie zajmie długo. - uśmiechnął się.

- Dobra, poczekam w samochodzie.

Bruno poprosił córkę do swojego gabinetu. Usiadł przy biurku a Rose usiadła na przeciw. Rose usiadła i popatrzyła na Ojca. Jego twarz była spokojna i skupiona, jego spojrzenie mroczne i niewiarygodnie srogie. Nie wiedziała czego może się spodziewać.

- Możesz mi powiedzieć o co chodzi? - zapytała lekko zirytowana. - Spieszę się.

- Zrobiłaś dobrą robotę, tam w Vegas. - uśmiechnął się lekko kiwając przy tym głową. - Nie sądziłem, że możesz tak twardo postąpić.

- Nie chcę żebyś odebrał to jako.. - głos jej się na chwilę zatrzymał i gestykulowała coś rękami. - Nie chcę żeby to zabrzmiało z moich ust jak coś, czymś się chwalę. Ale sama jestem z siebie dumna. Wiem, że mogłabym zrobić to pewnie lepiej, ale dopiero zaczynam się uczyć tego.

- Zrobiłaś to naprawdę dobrze. Jestem z Ciebie dumny. - Ojciec wstał i po prostu mnie przytulił.

- To dzięki twojej nauce. Mam nadzieję, że to nie będzie ostatnia taka przygoda.

- Nie, nie będzie. - uśmiechnął się. - Możesz iść, bo Logan nie będzie długo czekał.

- Dziękuję Tato! - uśmiechnęła się i wyszłam.

Rose poszła do samochodu, Logan nie pytał o nic bo rozmawiał przez telefon a właściwie już kończył.

- Dobra, my też już jedziemy, zaraz się widzimy. Cześć.

- Przepraszam, przerwałam rozmowę?

- Nie, nie. Ale Jordan zaraz będzie na miejscu.

Rodzeństwo. Bo tak o sobie mówili. Przez drogę rozmawiali i się śmiali, chociaż niekiedy śmiech Rose był udawany. Wiedziała, że prędze czy później nie będzie miała na kogo liczyć. Dojechali na miejsce, gdy wysiedli i szli do drzwi przypomniała sobie, że zostawiła saszetkę w samochodzie.

- Logan. Podaj kluczyki, bo zapomniałam saszetki z samochodu. - palnęła się w czoło.

- Łap! - podrzucił jak była bliżej auta.

- No jak zwykle. - otworzyła samochód. - Zawsze zapominam. Dobra, zaraz zacznę gadać do Siebie. - skrzywiła się, jeszcze w lusterku poprawiła usta wiśniowym balsamem. - No ok. Nie najgorzej wyglądam, idę.

Rose uśmiechnęła się do siebie, po czym pewnie weszła do środka, zauważyła śmiejącego się Logana i jakiegoś chłopaka który był odwrócony plecami. Z tyłu nie wyglądał tak źle, dobrze ułożone włosy i czarna skórzana kurtka. Rose zatrzymała się na chwilę i pomachała do brata, który od razu ją zauważył, a dziewczyna ochoczo do nich podeszła.

- Cześć. Przepraszam, za to małe opóźnienie. - odłożyła na krzesło saszetkę.

- Jordan to moja.. - pokiwał głową na boki. - Siostra Sophia Rose Casali.

Chłopak spojrzał na dziewczynę, która odłożyła saszetkę. Chciał już zobaczyć jej twarz. Bum! Uśmiechnęła się na jego widok, od razu przypadł jej do gustu.

- Cześć. - uśmiechnął się. - Jordan Dixon. - obserwował Rose po czym wyciągnął dłoń aby przywitać się z dziewczyną. - Jordy, dla przyjaciół. - koniuszki jego warg, mimowolnie uniosły się do góry.

Cześć. - nieśmiało się uśmiechnęła. - Rose. Miło mi Ciebie poznać.

Jordy i Rose stali tak przez chwilę, trzymając się za ręce, Logana zaczęło bawić ich zachowanie. Ale nie mówił nic, tylko się przyglądał. Obserwowali się nawzajem, w końcu Logan lekko chrząknął. I oderwali się od siebie, jakby byli w jakimś transie.

- Przepraszam. - odpowiedział i podrapał się w głowę, poprawiając swoją koszulę.

- Tak. - Rose się uśmiechnęła.

Rozmowa bardzo im się podobała.. Czuli się jakby wszyscy znali się od lat. Po jakimś czasie Rose spojrzała na zegarek.

- Bardzo bym chciała jeszcze z wami posiedzieć, ale muszę się zbierać.

- Zostawisz nas? - Jordy spojrzał na dziewczynę.

- Mówiłam Loganowi, że mam dzisiaj jazdę i trening. - spojrzała na brata, a on zerknął na Jordana.

- Może jeżeli Rose się zgodzi, to pojedziesz z nami do stadniny i na trening?

- Bardzo chętnie. - uśmiechnął się.

Rose bardzo się ucieszyła nie pokazując tego, chociaż w środku skakał ze szczęścia bo po tak krótkiej rozmowie Jordy bardzo jej się spodobał. Wspólnie pojechali do stadniny, gdzie dziewczyna mogła oddać się swojej pasji. Spędzili tam dużo czasu, a na trening nie dojechali bo na koniach czas leciał im bardzo szybko. Rose postanowiła, że trening zaliczy za parę dni.

Córka Mafii.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz