3. Wiedział, że lubiłam popić.

334 125 61
                                    

   Nadszedł weekend, a ja z akompaniamentem cichego wzdychania, robiłam porządki w mieszkaniu. Moja pedantyczna strona odzywała się co drugi dzień, nie dając możliwości zapomnienia choćby o jednym, niewytartym centymetrze. Lubiłam mieć czysto dookoła. Zawsze to chwaliłeś.

   Zdjęłam żółtą rękawiczkę i sięgnęłam po telefon w celu sprawdzenia, ile zostało mi jeszcze czasu na przygotowanie się. Obiecałam przyjaciółce, że w końcu wyjdę z nią na niewinnego drinka do baru obok. Na razie nie byłam gotowa na imprezy czy pełne ludzi kluby. Nie chciałam czuć obcych oddechów na swojej szyi oraz nie widziało mi się ocieranie o ciała nieznajomych. Ty byłeś moim jedynym pragnieniem. Najgłośniejszym krzykiem w głowie i najcichszym szeptem. Ile bym dała, aby tylko Cię uciszyć.

   Miałam dwie godziny, więc pośpiesznie wyskoczyłam ze starych łachmanów i ruszyłam wziąć prysznic. Narastały we mnie lekkie obawy, ale również i podniecenie zaistniałą sytuacją. Krople wody powoli spłukiwały ze mnie sceptyczne nastawienie. Szkoda, że nie mogły tak samo obmyć mnie z Ciebie. Mimo wszystko cieszyłam się, że będę w stanie znów poczuć się piękna, poprzez ładny ubiór i makijaż. Każda kobieta tego potrzebuje. Chciałam być doceniona w sposób, w jaki kiedyś adorowałeś mnie ty.

   Otulona ręcznikiem, rzuciłam się do przeglądania szafy. Uwierzyłbyś mi, gdybym powiedziała, iż od Twojego zniknięcia nie byłam na zakupach? Wiedziałeś, jak bardzo to lubiłam. Pozbawiłam się wszelakich przyjemności, gdyż uważałam, że na żadną z nich nie zasługiwałam. Moje serce było ogrodem. Pielęgnowałeś go, dbając nawet o najmniejszą roślinkę. Pewnego dnia ujrzałeś bramkę, z której chętnie skorzystałeś, skazując zieleń na zgnicie. Gdybyś tylko pozwolił tym kwiatom uschnąć i przerodzić się w drobny pył, dałabym radę zasadzić nową roślinność. Niestety, nie zrobiłeś tego, każąc mi samotnie uporać się z balastem.

   Chciałam wybrać najładniejszą sukienkę, jaką miałam. Założyłam jednak tę, która najbardziej mi o Tobie przypominała. Znowu wracałam do wątku autoagresji. Byłam jedyną osobą, umiejącą sobie pomóc i jedyną osobą, umiejącą zadać sobie największy ból. Mawiają, iż przeciwieństwa się przyciągają, bo tak naprawdę granica między skrajnościami jest bardzo cienka, praktycznie niewidoczna. Za przykład można uznać miłość i nienawiść. Człowiek szuka przeciwstawności do każdego bytu, jakby to, co już posiada, mu nie wystarczało.

   Lekko skołowana, zabrałam się za makijaż. Tak dawno tego nie robiłam, że zapomniałam, w jakiej kolejności nakłada się dane produkty. Gdy wyjmowałam koszyk z kosmetykami, mogłam zauważyć unoszący się kurz. Rozprowadziłam jasny korektor po zmarnowanej cerze. Mimo tego zabiegu moje wory pod oczami były nadal widoczne. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio przespałam całą noc. Przez to, iż nie przykładałam uwagi do tego, co jadłam, na moich policzkach pojawiły się nieestetyczne krostki. Skanując dokładnie własne odbicie, dotknęłam dłonią twarzy. Tak bardzo brakowało mi Ciebie. Chciałam, abyś do mnie podszedł od tyłu i szepnął do ucha, że jestem najpiękniejsza, jak miałeś zwyczaj to robić. Czy moja uroda gdzieś wyblakła? Nie podobałam Ci się już?

   Gotowa złapałam małą kopertówkę i opuściłam mieszkanie. Zanim jednak wyszłam z budynku, mój wzrok powędrował na wejście na dach. Pamiętałam, jak urządzaliśmy tam sobie wspólne wieczory. Braliśmy koc oraz wcześniej przygotowane przez nas jedzenie, po czym usadawialiśmy się pod gwiazdami, opowiadając sobie historię nie z tego świata. Powiedziałeś mi, że byłam twoją „na zawsze". Czemu tak potwornie skłamałeś?

   Otrząsnął mnie chłodny powiew wiatru. Ruszyłam wąską ulicą i po paru minutach znalazłam się u celu. Gdy tylko ujrzałam rudowłosą, na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Jeszcze do końca nie potrafiłam szczerze się śmiać, jednak byłam na dobrej drodze. Przynajmniej tak myślałam. Pieguska pośpiesznie wzięła mnie w swoje ramiona.

— Bardzo się cieszę, że przyszłaś! — powiedziała radosnym głosem. — Dziękuję.

— To ja dziękuję. — Przytuliłam mocniej przyjaciółkę, podkreślając powagę tych słów. — Za wszystko.

   Kiedy wyplątałyśmy się z uścisku, weszłyśmy do baru. Był bardzo skromny jak na takie miejsce. Co prawda, nie dało się ustalić jednego, dominującego koloru, jednak nie raziły one w oczy tak, jak robiły to neony w klubach. Spojrzałam na tabliczkę, gdzie widniało wypisane kredą menu. Od razu zauważyłam „Mai Tai", Twój ulubiony koktajl na bazie rumu.

— Pierwszą pozycję, poproszę — wskazałam na rozpiskę.

   Rudowłosa posłała mi ostrożny uśmiech. Dobrze wiedziała, że zamówiłam drinka, którego piłeś z tak dużym smakiem. Zdecydowała się to przemilczeć, za co byłam jej stokroć wdzięczna.

   Po godzinie tematy rozmów nadal nam się nie kończyły. Alkohol rozplątał nam zakręcone języki. Nie mieściło mi się w głowie to, jak bardzo za nią tęskniłam. Równie mocno, co za Tobą. Kiedy byłam w towarzystwie pieguski, zupełnie zapomniałam o bólu i nieprzespanych nocach. Czułam, jakbym założyła maskę, której już nigdy nie chciałam zdejmować. Teraz wiedziałam, co czuł alkoholik przed staniem się nim. Poznałam smak tej słodkiej ucieczki.

   Do domu wróciłam w stanie gorszym niż pijak na przystanku. Zataczałam się, nie wiedząc, co ze sobą począć. Wspięłam się na pralkę i oparłam głowę o zimne kafelki. W jednej dłoni trzymałam butelkę z wodą, a w drugiej telefon, z którego po chwili wykręciłam Twój numer. Najgorsza była samotność. Nie chciałam tego robić. Naprawdę nie chciałam, ale nietrzeźwy umysł miał swój własny plan.

— Dlaczego? — zapytałam, po usłyszeniu poczty głosowej, na którą postanowiłam się nagrać. — Zawsze byłeś i będziesz moim niespełnionym marzeniem.

   Rozłączyłam się szybko, uznając, że i tak zbłaźniłam się wystarczająco mocno. Miałam cichą nadzieję, że zmieniłeś jednak ten numer. Zniżyłam się do poziomu dziecka, sięgając po tak żałosną opcję komunikacji i to będąc w takim stanie. W myślach zwyzywałam odkrywców fermentacji alkoholowej.

   Zawsze powtarzałeś mi, żebym nie piła. Nie lubiłeś, gdy przechylałam o wiele więcej szklanek, niż powinnam, jednak za każdym razem się mną zajmowałeś. Masowałeś mi plecy, nazywając mnie swoim małym głuptaskiem, kiedy brudziłam całą ubikację. Nawet nie byłam w stanie wyrazić, jak bardzo tego potrzebowałam. Potrzebowałam Cię.

   Upijając łyk wody, oblałam swoją niebieską sukienkę. Nie wiedziałam, czy to przez alkohol, czy też moje urojenia, ale w tamtym momencie mogłam przysiąc, że poczułam dwie silne ręce, oplatające moje biodra. Brakowało mi jedynie Twego szeptu i mokrego całusa złożonego na środku czoła. Przymknęłam oczy, kiwając się na boki.

   Czasem widziałam w Twoich oczach dezaprobatę, którą tuszowałeś szerokim uśmiechem. Znałam Cię zbyt dobrze, by nie zauważyć, a ty wiedziałeś o mnie zbyt wiele, aby nie odgadnąć, że zauważyłam. Oboje jednak zdawaliśmy sobie sprawę z tego, iż lubiłam popić.

Psujesz Mi Pogodę. Where stories live. Discover now