Rozdział. 1 Mistrzostwa Świata w Quidditchu.

5K 139 233
                                    


Hermiona Granger siedziała na małym, płaskim, wyślizganym przez czas kamieniu patrząc z zachwytem na góry, których rozmiar i majestat przerażał ją i budził respekt. Odgarnęła z twarzy kosmyki włosów, które co chwilę wysuwały się z jej kucyka, targane silnym wiatrem. W namiocie spał jej narzeczony, który wczoraj po spotkaniu z przyjaciółmi ze szkolnych czasów, wypił zbyt dużą ilość alkoholu i teraz z tego powodu nie mógł wywiązać się z danej jej obietnicy. A przecież obiecał jej, że ruszą razem na wędrówkę najprostszym i najkrótszym szlakiem. Naprawdę nie oczekiwała od niego zbyt wiele. Uznała, że nie był, aż tak pijany, żeby zrezygnować z ich wspólnych planów. Harry również nie wychodził z namiotu. Hermiona była rozczarowana tym, w jaki sposób wszystko w jej życiu się ostatnio układa. A raczej nie układa.

Frustracja rosła w niej z każdym kolejnym niepowodzeniem. Musiała przyznać, że radzi sobie z tym wszystkim coraz gorzej. Kiedyś życie było dla niej łatwiejsze. Mogła uciec do biblioteki, zatopić myśli w książkach, z których czerpała wiedzę. Zastanawianie się nad codziennością nie było dla niej dobre. Potrzebowała impulsów, nowych wyzwań, a ostatnio nic takiego się w jej codzienności nie działo. Praca i dom, i Ronald, który wcale się nie zmieniał, chociaż ona myślała, że kiedyś przecież wydorośleje.

Niecierpliwiła się coraz bardziej, ponieważ wieczorem miał odbyć się finałowy mecz quidditcha. Wiedziała, że im później wyruszą, tym bardziej się będą spieszyć. Obawiała się również, że przyjaciele będą tak jęczeć i marudzić, że odbiorą jej całą radości z wycieczki. Oni przyjechali tutaj oglądać kilkunastu czarodziejów na miotłach śmigających za latającymi piłkami. Ona pojawiła się tutaj, aby im towarzyszyć i pochodzić po górach. Kochała Alpy i spokój, który ją pochłaniał w czasie pieszych wędrówek, i nie zamierzała z tego rezygnować.

Gdy nie mogła już wytrzymać tego wlokącego się czekania, postanowiła zacząć działać. Weszła do starego, podniszczonego namiotu i z niesmakiem spojrzała na porozrzucane wszędzie ubrania. Podeszła do śpiącego narzeczonego i szturchnęła go w ramię, odrobinę zbyt mocno, ale przynajmniej się obudził. Odwrócił się w drugą stronę, mrucząc, że nie ma zamiaru wstawać. Wiedziała już, że żadną siłą go o tej porze z łóżka nie wyciągnie. Podjęła szybką decyzję i zrezygnowana wzięła swój plecak, po czym wyszła na dwór.

– Harry długo nie wyjdzie z łóżka – powiedziała Ginny, wychodząc w piżamie z ich wspólnego namiotu, który był rozstawiony tuż obok. – Nie licz na niego, chociaż wiem, że ci obiecał wycieczkę. Myślę, że mój brat również nie będzie w stanie się ruszyć przez następnych kilka godzin – dodała po chwili, widząc rozczarowanie na twarzy przyjaciółki. – Przykro mi, Hermiono. Wiem, że bardzo ci zależało – dodała.

– Na litość boską – mruknęła Hermiona zniesmaczona, wszystkim, co ją spotykało od samego rana. – Sama pójdę w takim razie.

– Nie idź sama. To niebezpieczne – powiedziała Ruda, chociaż wiedziała, że Hermiona nie lubi rezygnować z tego, co sobie zaplanowała.

– Nie martw się o mnie. Jestem dobrze przygotowana. Wiele razy byłam w okolicy z moimi rodzicami. Zobacz mam pełny ekwipunek w plecaku. Sprawdzałam trasę i nie będzie mnie tylko kilka godzin. Poza tym myślę, że wielu czarodziejów skorzysta z okazji i ruszy na wyprawę. Alpy francuskie...

– Wiem, wiem – przerwała jej Ginny. – Mówiłaś już o tym trzy razy, chodząca encyklopedio. Ufam, że jesteś przygotowana, ale zachowaj czujność.

Ginny bardzo się zmieniła po wojnie. Martwiła się o wszystkich, chcąc mieć pewność, że nic nikomu się nie stanie. Wiele ją kosztowało bycie w związku z Harrym Potterem. Zawsze w niego wierzyła, ale codziennie bała się o to, że zginie i ktoś przyniesie najgorsze wieści. Pomimo upływu lat, nie potrafiła pozbyć się tego uczucia, które zakorzeniło się już w niej na stałe.

Dwie twarze 🍓💚🖤 || Dramione || Zakończone.Where stories live. Discover now