Dwie twarze 🍓💚🖤 || Dramione || Zakończone.

Rozdział 10. Poszukiwanie odpowiedzi.

Długie, deszczowe, listopadowe dni ciągnęły się niemiłosiernie, stapiając się w jedno wielkie oczekiwanie. Oczekiwanie na ponowne pojawienie się Dracona Malfoya.

Hermiona po kilku dniach odpoczynku powróciła do swojego biura, ponieważ namierzono kilka osób, które mogły mieć istotne informacje w sprawie nowej fali śmierciożerców, jak to teraz nazywano ostatnie wydarzenia.

Pracownikom Ministerstwa odpowiedzialnym za wyjaśnienie wszystkich okoliczności ostatniego ataku udało się dotrzeć do rodziców Eleanor Branstone – śmierciożerczyni, którą zabił Ron w czasie walki.

Odpowiedni urzędnicy wraz z aurorami ustalili, że dziewczyna w tym roku ukończyła Hogwart, kończąc szkołę jako wychowanka Hufflepuffu. Zastanawiające było to, co młoda Puchonka robiła wśród popleczników Voldemorta. Odpowiedź była jedna i prosta, co również ustalono w czasie przesłuchań świadków – miłość ją tam zawiodła. Jej chłopakiem był niejaki Baddock Malcolm, Ślizgon. 

Rodzice Eleanor potwierdzili, że przez kilka lat w szkole byli nierozłączni. Rodzice Malcolma walczyli w czasie ostatniej wojny po stronie Czarnego Pana. Pomimo przegranej zdołali wpoić Malcolmowi tę okrutną ideologię i liczyli na to, że on również w przyszłości pójdzie ich drogą. Młody chłopak przekonał dziewczynę do swoich poglądów i razem po ukończeniu siódmego roku, dołączyli do strony ciemności. Zrozpaczeni rodzice Eleanor nie chcieli przyjąć do wiadomości, że ich ukochana córka wraz z jej szarmanckim i przystojnym chłopakiem stali się potworami, odbierającymi życie innym. 

Trwające śledztwo pozwoliło dodatkowo na ustalenie, że młodzi śmierciożercy czynnie uczestniczyli w ataku na przedmieściach Londynu, w którym zginęło dwoje mugoli. Sprawa ta nie była wcześniej nagłaśniania, z uwagi na to, że społeczność czarodziejów skupiała się na tragicznych wydarzeniach we Francji, a później w Ministerstwie. Nowe okoliczności odpowiednio opisane w prasie pozwoliły na zmniejszenie społecznej niechęci do Rona. Zgodnie twierdzono, że jako auror w czasie odbywania służby nie powinien był skazany za swój uczynekj.

Hermiona ze znużeniem przeglądała długie zeznania świadków, robiąc obszerne notatki i wypisując listę osób, które należy pilnie odnaleźć i dodatkowo przepytać. Uznała, że należy poznać więcej szczegółów i tym samym ustalić jak najwięcej faktów.

Oparła czoło na dłoniach, gdy wybiła północ, a ona nadal siedziała w pracy. Czekała, aż ostatni maruderzy, opuszczą swoje stanowiska, aby mogła pod osłoną pożyczonej od Harry'ego peleryny niewidki, niezauważona udać się do największej biblioteki w Londynie, czyli Biblioteki Ministerstwa.

Tajemnicę Dracona, o tym, z czym będą musieli się zmierzyć w walce, powierzyła jedynie Harry'emu. I zrobiła to tylko po to, aby pomóc mu zrozumieć, co się dzieje z jego blizną. Wspólnie postanowili, że najpierw sami poszukają rozwiązania zagadki, ponieważ nie byli pewni, czy Malfoy mówił prawdę i specjalnie nie próbuje ich naprowadzić na złe tory.

Hermiona wiedziała, że Harry ma do niej ogromne pretensje, ponieważ wciąż nie wyjawiła mu, kto jest jej tajemniczym informatorem. Wiedziała jednak, że przyjaciel nabrałby jeszcze większych podejrzeń do prawdziwości rewelacji, które mu przekazała, gdyby dowiedział się, kto jest ich autorem.

Nie miała wieści od Malfoya od ponad dwóch tygodni. Przepełniała ją złość i rozgoryczenie.

Jakież to było do niego podobne, obrazić się i zniknąć, jak typowy arystokratyczny snob.

Nie dał jej szansy na rozmowę, na to, żeby mogli razem to wszystko przetrawić. Musiała przyznać sama przed sobą, że nigdy w życiu nie przeżyła tak gorącego zbliżenia z mężczyzną. Na samo wspomnienie robiło jej się ciepło w środku, gdy przypomniała sobie jego dziki wzrok i nachalne dłonie. Relacja, jaka pomiędzy nimi powstała miała dla niej znaczenie czysto fizyczne, oboje samotni, spragnieni dotyku, bez zobowiązań – w takiej konfiguracji, to po prostu zagrało. Nie chciała nawiązywać żadnych głębszych relacji, ponieważ dopiero z jednej się wyplątała i do tej pory odczuwała jej skutki.