Rozdział 11 (POPRAWIANE)

299 10 3
                                    

Wyszliśmy z Morii. Usiadłam załamana na kamień. Najgorzej przyjęli to wszystko hobbici. Uroniłam kilka łez. Było mi bardzo przykro. Straciliśmy jedną osobę z naszej drużyny. Jednak nie wolno było nam się załamywać.

- Musimy ruszać dalej.- powiedział Aragorn.

Wstałam i podeszłam do nich.

- Aragornie. Okaż im serce, właśnie stracili przyjaciela. My również.- odpowiedział mu Boromir.

- Boromirze nie możemy tu zostać. W nocy zapewne przybędą tu orkowie. Musimy wyruszać teraz.- powiedziałam do niego.

- Legolasie, Gimli, Boromirze. Pomóżcie im.- powiedział Aragorn wskazując wzrokiem na hobbitów.

Wszyscy zebraliśmy się i ruszyliśmy do lasów Lothlorien.

**********************

Dotarliśmy. Od kiedy weszliśmy czuliśmy magię. Ja kiedyś już byłam w Lothlorien razem z Arweną. Mieszkałyśmy tutaj miesiąc.

- Mówią, że mieszka tutaj potężna czarodziejka. Wiedźma elfów. Jej moc jest straszliwa. Kto na nią spojrzy, zostanie zaczarowany.- powiedział Gimli.

- Głupota.- mruknęłam pod nosem aby nikt nie usłyszał.

- Ale tego krasnoluda ona nie omota. Mam wzrok jastrzębia i słuch lisa.- powiedział do końca a potem zaczęli w nas celować łucznicy. Legolas i ja celowaliśmy w nich. Nagle wyszedł mój dawny przyjaciel, Haldir. Poznałam go razem z Arweną gdy byłyśmy tutaj.

- Krasnolud tak głośno dyszy że odszukalibyśmy go nawet po ciemku.- powiedział Haldir.

Gdy zauważył mnie i moją siostrę kazał łuczniką opuścić broń.

- Mae govannen Lily.- powiedział do mnie mój przyjaciel.

- Saesa omentien Ile mellon nin.- odpowiedziałam mu z uśmiechem.

- Mae govannen Arwena.- powiedział do mojej siostry.

- Mae govannen mellon.- odpowiedziała mu.

Zauważyłam lekkie zdenerwowanie Aragorna na ich widok. Ulala.. Zazdrosny.

- Mae govannen, Legolas Thranduillon.- podszedł do Legolasa.

- Govannas vin gwennen le, Haldir o Lorien. - odpowiedział mu książe.

- A Aragorn in Dunedain istannen le ammem.

- Haldir.- odpowiedział mu strażnik.

- Przynosicie ze sobą wielkie zło.- rzekł.- Dalej nie pójdziecie.

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

- Haldirze, mogę cię prosić na chwilę?- zapytałam.

- Oczywiście.- odpowiedział i odeszliśmy kawałek na bok. Zaczęłam w języku elfickim przekonywać go aby nas puścił dalej. Zajęło mi to trochę czasu. W końcu udało mi się.

- Chodźcie za mną.- powiedział do pozostałych i poszliśmy za nim.

Doszliśmy do skarpy.

- Kalas Galadon. Samo serce królestwa elfów. Siedziba Pana Celeborna i Pani Światła Galadrieli.- powiedziałam.

 Weszliśmy do środka. Strażnicy zostawili nas przy dobrze znanych mi schodach. Zaczęli schodzić po nich władcy Lothlorien.

- Nieprzyjaciel wie, że tu jesteście. Nadzieja, którą potajemnie żywiliście, zniknęła.- powiedział Celeborn.- Jedenastu was przybywa i jedenastu wyruszyło, jednak zauważyłem małą zmianę. Gdzie jest Gandalf? Pragnę z nim pomówić. Nie widzę go w oddali.

- Gandalf Szary nie przekroczył granic tej ziemii. Pochłonął go cień.- rzekła Pani Światła.

Usłyszałam kogoś głos w mojej głowie. Była to pani Galadriela.

- Witaj ponownie Lily, córko Elronda, księżniczko Rivendell.- powiedziała.

- Witaj pani.- odpowiedziałam jej w myślach. Patrzyła mi prosto w oczy.

- Pochłonął go i cień i płomień. Barlog, sługa Morgotha. Weszliśmy bowiem bez potrzeby w sidła Morii.- powiedział Legolas.

- W życiu Gandalfa nic się nie wydarzyło bez potrzeby. Jeszcze nie znamy jego przeznaczenia.- odpowiedziała Galadriela.

- Co się stanie z drużyną. Z odejściem Gandalfa, odeszła wszelka nadzieja.- powiedział Celeborn.

- Los wyprawy wisi na włosku. Najmniejszy błąd sprowadzi klęskę niosąc nam wszystkim zagładę.- rzekła Galadriela.- A jednak pozostaje nadzieja, póki drużyna będzie lojalna.Zrzućcie troskę z serca. Idźcie wypocząć. Znożyły was bowiem smutek i trud. Dziś się wyśpicie.

Poszliśmy do miejsca, w którym będziemy spać. Usłyszałam śpiew.

- Opłakują Gandalfa.- powiedziałam.

- Co o nim mówią?- zapytał mnie Merry.

- Nie mam serca aby to wam powiedzieć. Wasz żal jest zbyt świeży.- odpowiedziałam mu.

- Napewno nie wspomnieli o jego fajerwerkach, a powinni.- powiedział Sam. Dalej coś mówił lecz nie słuchałam. Myślałam o Gandalfie. Uroniłam jedną łze. Później kolejną. I kolejną. Odeszłam kawałek od drużyny i usiadłam na pniu drzewa. Z myśli wyrwał mnie dobrze mi znany głos. Był to Legolas.

- Wszystko dobrze?- zapytał z troską.

- Tak. Po prostu myślałam o tym wszystkim.- odpowiedziałam chcąc dalej płakać.

- Nie wstydź się płakać.- powiedział i przytulił mnie. Wtuliłam się w niego. Poczułam się od razu lepiej. Gdy jestem przy nim, czuje się bezpieczna.

- Dziękuje.- powiedziałam po chwili.

- Za co?- zapytał.

- Za to, że zawsze wspierasz mnie w takich chwilach.- powiedziałam mocniej wtulając się w jego ciało.

- Zawsze będę przy tobie, gdy będziesz mnie potrzebować.- powiedział i uśmiechnął się do mnie. Ja zrobiłam to samo.

Poczułam na swojej twarzy lekki rumieniec. Odwróciłam się, aby tego nie zauważył.

- Mówiłem ci już, że jesteś piękna kiedy się rumienisz?- zapytał.

Poczułam ciepło na sercu.

- T-tak m-mówiłeś.- odpowiedziałam mu.

- Posłuchaj. Ja wiem, że to nie jest odpowiedni moment, al..- zaczął mówić ale przerwał nam Aragorn.

- Przyjaciele. Chodźcie już spać. Jutro wyruszamy dalej.

Wstaliśmy i poszliśmy za nim. Moja siostra i pozostali już spali. Ja położyłam się na moim łóżku i myślałam co Legolas chciał mi powiedzieć. Nawet nie wiedziałam kiedy i odpłynęłam do krainy snów.

Niektóre fragmenty w tym rozdziale zostały poprawiane. :D

A o to tłumaczenie zdań po elficku:

Mae govannen, Legolas Thranduillon. - Witaj Legolasie, synu Thranduilla.

Govannas vin gwennen le, Haldir o Lorien. - Nasza drużyna jest w twoich rękach Haldirze z Lothlorien.

A Aragorn in Dunedain istannen le ammem. - Aragornie Dunedainie, jesteś nam już znany.

 Resztę to już chyba wiecie :D

- TajemniczaOsobaCx






Miłość ponad wszystko- Legolas [ZAWIESZONA]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن