2

76 7 1
                                    

Światło paliło się już tylko w jednym oknie mieszkania Panny Cambel. Co jakiś czas jej sylwetka powoli przewijała się w oświetlonym pomieszczeniu. Artur Mitchell odwrócił wzrok.

Co ja tutaj robię!? Co sobie myślałem!?

Mężczyzna poczuł się ochydnie, jak rasowy podglądacz, jak zwyrodnialec. Przecież był dżentelmenem. Szanował kobiety i zawsze zachowywał wszelkie konwenanse. Jednak teraz nie dało się zaprzeczyć, że od godziny z siedzenia swojego samochodu, z wielkim skupieniem, przyglądał się Pannie Cambel.

Wynoś się stąd! Wynoś się zanim popełnisz kolejny błąd!

Zacisnął szczękę i odpalił silnik, powoli przekręcając kluczyk w stacyjce. Kątem oka zauważył, że ostatnie światła zgasły.

Julia po długiej kąpieli zgasiła światła i podeszła do okna w salonie aby je zamknąć. Zobaczyła jak czarny samochód znika za zakrętem.

tysiące takich aut.

Z tą myślą położyła się na miękkim materacu i szybko zasnęła. Może było to cudowne działanie leków przeciwbólowych, albo ten dzień był o wiele bardziej męczący niż się jej wydawało.
Rano obudziła się o wczesnej porze, jak to miała w zwyczaju. Spojrzała na siebie w lustrze zawieszonym w przedpokoju. Była blada, a jej oczy były widocznie podkrążone.

Gorzej niż trup.

Pomyślała i nastawiła wody na herbatę po czym przygotowała śniadanie. Zjadła kanapki i wzięła do ręki telefon. Nie zdziwiły jej nieodebrane połączenia i nieodczytane sms'y od jej współpracowników. Spojrzała na wyświetlacz i śmiało mogła stwierdzić, że Terens jej bliski przyjaciel zmartwił się najbardziej. Były przynajmniej trzy sms'y o treści "Gdzie jesteś?!" " Coś się stało?" "Jak się nie odezwiesz zawiadomię policję o twoim zaginięciu!" To ostatnie dało jej do myślenia i czym prędzej wybrała jego numer ze spisu kontaktów. Nie usłyszała nawet jednego sygnału gdy Terens naskoczył na nią.
- Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie Panno "Mam gdzieś czy ludzie się o mnie martwią".
- Przepraszam, ale miałam wypadek, potem szpital i nie pomyślałam aby zadzwonić, przepraszam - odparła skruszona, a po drugiej stronie słuchawki nastała cisza. - Terens jesteś tam?
- Tak, tak jestem. Jaki wypadek? Wszystko w porządku? - zmartwił się.

Terens znał się z Julią od trzech i pół roku. Szybko się polubili, mieli wiele wspólnych tematów i spędzali ze sobą mnóstwo wolnego czasu. Mężczyzna również był jednym z aktorów w teatrze w Trenwil. Był bardzo wysoki, co często uważał za wadę. Ale przede wszystkim był dobrym facetem. Miłym, pomocnym i potrafił zawsze powiedzieć co myśli.
- Tak wszystko okej, lekki wstrząs mózgu, dwa szwy, parę siniaków, nic poza tym. Dzisiaj czuje się już dobrze. Myślę, że jestem w stanie przyjść dziś do pracy.
- Nie popieram tego, wstrząs mózgu? To brzmi poważnie.
- Przyjadę taksówką, wezmę leki, wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi.
Terens mruknął z dezaprobatą.
- Niech Ci będzie, nie mogę Ci niczego zabraniać. Ale jedna twoja mina świadcząca o złym samopoczuciu i odwiozę cię do domu. Jasne Cambel?
- Jasne Johnson.
Uśmiechnęła się i wrzuciła scenariusz do torby. Zadzwoniła również po taksówkę. Rozejrzała się jeszcze po mieszkaniu czy aby na pewno czegoś nie zapomniała i po przekroczeniu progu, zamknęła drzwi na klucz. Zeszła powoli po schodach. Taksówka już na nią czekała.
- Dzień dobry, do teatru miejskiego poproszę.
Taksówkarz pokiwał głową i ruszył przed siebie. Dzisiaj pogoda była o wiele gorsza niż poprzedniego dnia. Deszcz padał dżdżyście, a kłębiaste chmury nie przepuszczały ani jednego promienia słońca.

KrwawięWhere stories live. Discover now