11

54 7 0
                                    

Julia wróciła do mieszkania chwilę po godzinie siedemnastej. Kiedy weszła do środka od razu rzucił jej się woczy płaszcz Artura. Uśmiechnęła się na myśl o tamtej nocy. Pomyślała również, że powinna mu go oddać. Weszła do swojej sypialni i zrzuciła z siebie dzisiejsze ubrania. Spięła włosy i przebrała się w czyste ubrania. Na dworze rozpogodziło się i nie zapowiadało się na kolejną ulewę, postawiła więc na ciemne jeansy, kozaki, cienki czarny sfetr i skórzaną kurtkę. Ubrała się szybko, spakowawszy telefon i portfel do torebki, wyszła z mieszkania. Przekluczyła drzwi i wyszła z kamienicy. Kiedy wsiadła do taksówki usłyszała dźwięk powiadomienia.

A.
Baw się dobrze.

Julia uśmiechnęła się do siebie i schowała telefon do torebki. Chwilę później była na miejscu. Wysiadał z samochodu i weszła do lokalu. Terens czekał na nią przy ich stałym stoliku w rogu sali, przy oknie od strony ulicy. Dziewczyna przytuliła go na powitanie.
- Zamówiłem ci Mojito.
- Zapomniałeś co się stało gdy ostatnio przesadziłam z Mojito? - zaśmiała się.
- Tym razem będę cię lepiej pilnował. - Mrugnął do niej. - Więc, jak poznałaś wlaściciela drogiego płaszcza? - zapytał popijając piwo.
Julia zaniemówiła. Nie wiedziała jak wybrnąć z tej sytuacji. Nie chciała również unikać tego typu pytań, byłoby to zbyt podejrzane. Zdecydowała się więc na pół prawdę.
- On zawiózł mnie do szpitala po wypadku. Pomógł mi i tak jakoś spotkaliśmy się parę razy. Okazał się kimś... Szczególnym.
- Wow. To nie brzmi jak nic - zauważył.
- Nie chcę zapeszać.
- Rozumiem. - Westchnął i dopił swoje piwo. - Jeśli Ty jesteś szczęśliwa, to ja nie mam nic do gadania. Jednak gdyby okazał się pomyłką, albo zrobił coś...
- Terens!  - pisnęła i uderzyła przyjaciela w ramię.
- No co? Pamiętaj, że grałem Romea. Zawsze będę cię bronił moja Julio. - Zaśmiał się i zamówił kolejne piwo.
Julia zorientowała się, że przyjaciel nazwał ją tak jak Artur, wydało jej się to dość dziwne. Zignorowała jednak to uczucie. Rozmawiali długo. Drink za drinkiem, piwo za piwem, aż w końcu oboje stwierdzili, że są na tyle pijani, że powinni wrócić do domów. Mieszkali po przeciwnych stronach miasta.
- Mam taksówkę. Złapałem ją dla ciebie. - Terens wskazał na samochód.
- Jedź do domu, ja zadzwonię po...
- Pana od płaszcza? - przerwał jej. - Jak wolisz. - Wzruszył ramionami i wsiadł do samochodu trzaskając drzwiami, co było, jak na gust Julii, trochę przesadzone.

Julia wybrała numer Artura. Na pocztaku była przekonana, że to dobry pomysł, jednak gdy zdała sobie sprawę, która jest godzina, dochodziła druga, a ona sama jest nietrzeźwa, miała ochotę uderzyć się w czoło.
- Julia? Coś się stało?
- Odebrałeś. - zaśmiała się. - Chyba potrzebuje transportu i chyba jestem bardzo pijana, czwarte Mojito było błędem. - stwierdziła próbując brzmieć poważnie.
- Zaraz będę, nie rozłączaj się. - wsiadł do samochodu i odpalił silnik.
Kobieta zaskoczyła go swoim telefonem. Jednak w jej stanie, nie mógł pozwolić, by przebywała zbyt długo sama. Był wściekły na Terensa, że ją zostawił.

Nieodpowiedzialny Gówniarz.

- Nie wolno prowadzić jak się rozmawia przez telefon Panie Mitchell.
- Nie wypada upijać się w środku tygodnia Panno Cambel. A gdzie twój rycerzyk? Nie zadbał o twój transport?
- Sama dbam o mój transport - stwierdziła wzburzona.
- Rozumiem, że ja nim jestem? 
- Mhm - mruknęła. - mam gust do transportu.
Artur zaśmiał się krótko. Nie potrzebował więcej dowodów na nietrzeźwość kobiety. Jej śmiałość była wystarczającym dowodem. Zostały mu do pokonania jeszcze tylko dwie przecznice. Kiedy zobaczył z daleka chwijacą się na nogach kobietę z przyciśniętym do ucha telefon, od razu rozpoznał w niej swoją Julię. Zaparkował przy krawężniku i wysiadł z samochodu. Stanął przed nią z rękoma w kieszeniach spodni.
- Transport przyjechał Panno Cambel.
Julia podniosła wzrok i uśmiechnęła się szeroko na widok mężczyzny. Był ubrany w garnitur. Wyglądał nienagannie. Włosy miał zaczesane do tyłu, Julia przegryzła wargę. Podeszła do niego i niezdarnie zarzuciła mu ręce na szyję.
- Mam bardzo dobry gust do transportu - pochwaliła samą siebie.
Artur nie skomentował tego, objął ją w obawie, że kobieta straci równowagę. Pomógł jej wsiąść do samochodu. Gdyby chciał mógłby z dużą dokładnością zmierzyć poziom jej upojenia po samym jej oddechu. Była młoda, nie mógł winić jej za to, że zapragnęła zabawić się, jednak nie był zadowolony z faktu, że została w tym stanie pozostawiona bez żadnej opieki. Po ulicach miasta przewija się tysiące osób, mężczyzn, którzy mogliby ją skrzywdzić. Był też pewien, że nie jest jedynym wampirem w okolicy. To niepokoiło go najbardziej. Jego frustracja rosła z każdą chwilą. Nie pomagał mu również fakt, że kobieta była nad wyraz roześmiana, chichotała jakby nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. Za czasów jego młodości, kobiety nie doprowadzały się do takiego stanu. Jendka czasy się zmieniły, czas płynął do przodu, tylko Artur stał w miejscu niczym obserwator, a wszystko zmieniało się wokół niego. Jedno pozostało takie samo. Jego stosunek do kobiet. Nigdy nie pozwoli skrzywdzić kobiety na, której mu zależy.

KrwawięWhere stories live. Discover now