12

55 6 4
                                    

Leżała na jego piersi, wiedział, że zaraz będzie musiał ją obudzić. Dobijała godzina szósta trzydzieści. Będzie musiał odwieźć ją do mieszkania, nie miała tutaj żadnych ubrań na zmianę. Obecnie spała w jednej z jego białych koszul. Materiał ledwo zakrywał jej pośladki. Lubił obserwować ją kiedy spała. Wydawała się wtedy taka bezbronna. Bezbronna ofiarą w ramionach bestii. Jednak nie okazywała strachu, wtulała się jego zimne ciało, tak ufnie, nie potrafił tego zrozumieć. Znała prawdę a mimo to jego natura nie odrzucała jej. Był nią zafascynowany. Zachowywała się wobec niego jak wobec człowieka. Jednak on wiedział coś o czym ona nie mogła mieć pojęcia. On za człowieka się nie uważał, sądził, że już dawno zatracił są ludzką naturę. Przybrał jedynie maskę, a jego bestialskie rządzę aż rozrywały mu wnętrzności. Czuł pragnienie jednak z jakiegoś powodu nie chciał zaspokajać go na brunetce. Kobieta już dawno temu skopała z siebie kołdrę. Artur nie chciał zakłócać jej snu, więc tak to zostawił. Była to jednej kolejna jego samolubna decyzja, po prostu podobał mu się ten widok. Gładził jej plecy powolnymi ruchami. Czuł jej miękką skórę pod materiałem koszuli. Od dawna nie czół ciepłego ciała kobiety przy sobie, nie w ten sposób. Czuł się tak błogo, musiał to jednak przerwać i obudzić brunetkę. Wstał powoli,a dziewczyna przebudziła się i przeciągnęła odsłaniając czarne majtki.
- Dzień dobry - przywitał się.
Julia wstała gwałtownie i rozejrzała się dookoła.
- To nie moje mieszkanie - Powiedziała zmieszana. - Co ja mam na sobie? To twoje? - zapytała czerwienić się.
Artur uśmiechnął się i opowiedział Julii jak zasnęła przytulona do niego siedząc na blacie w kuchni. Jej sen był na tyle mocny, że bez przeszkód przebrał ją i położył do łóżka.
- W takim razie dziękuję, i przepraszam za kłopot.
- To nie był kłopot. Jednak niedługo będziemy musieli się zbierać. Chyba, że chcesz iść w tym stroju do teatru. - zmierzył ją pożądliwym spojrzeniem. - Nie mówię, że będzie mi to przeszkadzać, jednak wolałabym zachować takie widoki tylko dla siebie.
Julia uśmiechnęła się nieśmiało.
- Twoje rzeczy są w łazience. Przebierz się.
Dziewczyna skinęła głowa i weszła do pomieszczenia które wskazał jej mężczyzna.  Zamknęła powoli drzwi i oparła się o nie. Westchnęła zdenerwowana. Spojrzała na białą koszulę. Zaczęła nerwowo odpinać guziki. Dostrzegła swoje rzeczy, starannie złożone, na pralce. Zdjęła koszule i położyła ją na blacie obok umywalki. Jej materiał był naprawdę przyjemny w dotyku. Ubrała się w swoje ubrania i przemyła twarz. Wyszła z łazienki i udała się w stronę głosu Artura. Mezczyzna rozmawiał przez telefon. Kiedy kobieta pojawiła się w salonie spojrzał na nią jakby spanikowany.
- Powiedz Fionie, że nic z tego. - powiedział i rozłączył się. - Tam masz śniadanie, zjedz i zawiozę cię do mieszkania - powiedział zdenerwowany.
Dziewczyna zmarszyla brwi ale głód był na tyle silny, że nie miała siły aby teraz poruszać ten temat. Udała się do kuchni i usiadła przy blacie. Uśmiechnęła się na wspomnienie słów Artura, a przynajmniej tej części, którą pamiętała. Wzięła do ust kawałek pieczywa i upiła łyk herbaty. Poczuła się o niebo lepiej. Artur usiał po drugiej stronie blatu i nerwowo spoglądał na telefon.
- Kim jest Fiona? - zapytała. Artur zamarł na chwilę i spojrzał na nią tak zimnym wzrokiem, że pożałowała swojego pytania.
- Nikt. Nigdy więcej mnie o nią nie pytaj - odparł sucho i zakończył tym samym temat.
Julia z trudem dopiła herbatę. Wyszli z mieszkania. Panowało między nimi nieprzyjemne napięcie. Najpierw kobieta czuła się winna tej sytuacji jednak gdy Artur odtrącił jej dłoń gdy wychodzili z mieszkania, poczuła się urażona. Dlaczego nie chciał wyjawić jej prawdy? Nie ufał jej? Kim była dla niego Fiona? Może nadal jest? Wątpliwości wypalały ją od środka. Kiedy zatrzymali się pod jej kamienicą spojrzała na niego. On nie patrzył na nią, zdawał się być pogrążony w myślach tak bardzo, że przestał zwracać na nią uwagę.
- Powiesz mi co się dzieje? Nie zamykaj się przednemną, przecierz wiesz, że możesz mi ufać.
Brunet podniósł na nią wzrok. Powoli podniósł dłoń i pogładził nią policzek kobiety.
- Nie chcę cię narażać, to dla...
- Twojego dobra? Nie wciskaj mi kitu, jak nie chcesz powiedzieć to nie. - przerwała mu i wysiadła z samochodu.
Artur wybiegł za nią i zatrzymał ją zanim weszła do kamienicy.
- Nie jesteś gotowa na tą prawdę, uwięrz mi na słowo Julio.
- Oh przestań! - Odsunęła się od niego i złapała za klamkę. Odwróciła się tylko na chwilę i dodała - Naprawdę potrafię znieść wiele, dlaczego tego nie widzisz! ? Według ciebie jestem tylko słabym człowiekiem? - łzy tańczyły w jej spojrzeniu.
Artur stał z opuszczoną głową. Nie miał jej za kogoś słabego, jednak wydawała mu się taka krucha. Nie chciał jej trącić. Bał się, że jeśli kobieta pozna parawde zmieni o kim zdanie, zobaczy w nim potwora jakiego on codzień widzi w lustrze.  Julia nie widząc reakcji z jego ztrony prychnęła tylko i wbiegka do kamienicy. Artur patrzył jak Julia odchodzi. Jego Julia. Wezbrała w nim złość i bezsilność. Nie wiedział co powinien zrobić. Stał jeszcze chwilę przed kamienicą tępo wpatrując się w okna mieszkania brunetki, po czym powolnym krokiem wrócił do samochodu.

Terens zaparkował właśnie swoje auto, niestety nie było miejsc bliżej kamienicy jego przyjaciółki, więc zdecydował się na krótki spacer. Stanął na rogu gdy zobaczył jak dziewczyna szmaocze się z jakimś mężczyzną, z tej odległości nie widział  dobrze jego twarzy. Dostrzegł jednak, że dziewczyna jest naprawdę zdenerwowana. Poczekał aż się rozejdą. Kiedy mężczyzna odszedł, Terens pobiegł do mieszkania Panny Cambel. Zapukał do drzwi. To co ujrzał łamało mu serce. Słone łzy na policzka kobiety. Bez zastanowienia przytulił ją do siebie. 
- Zabije go. Powiedz tylko słowo - powiedział i odsunął kobietę na odległość swoich ramion, aby spojrzeć jej w oczy.
Julia zaprzeczyła ruchem głowy.
- To nic, źle znoszę kłótnie, chociaż nie wiem czy tak powinnam to nazwać. To ja krzyczałam, a on tylko stał i słuchał - powiedziała pociągając nosem. - Muszę z nim porozmawiać na spokojnie, wtedy na pewno wszystko sobie wytłumaczymy.
Uśmiechnęła się blado i ponownie przytuliła przyjaciela. Terens pogładził jej po plecach. Przyrzekł sobie również, że gdy tylko pozna tego faceta to na przywitanie strzeli mu w twarz, za każdą łzę, którą uroniła Julia z jego winy.

Artur był przerażony. Czuł strach tak wielki, że nie potrafił się na niczym skupić. Znalazła go. Kobieta, która  go uwiodła, oszukała, zmieniła w potwora i zostawiła. Fiona. Imię które kiedyś szeptał w rozkoszy, teraz opuszczało jego usta niczym wyplute z obrzydzeniem. Przypomniał sobie dzień gdy poznał ją. Był wtedy młodym hrabią, ona pojawiła się znikąd, była błyskotliwa, zabawna, piękna. Jej uroda zniewalała każdego. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy, że była to modliszka w pięknym pudełku. Artur boleśnie się o tym przekonał. Pojawiła się na jednym z balów wydawanych przez jego rodzinę. Każdy wolny kawaler śledził ją wzrokiem, jednak ona skupiła się tylko i wyłącznie na Arturze. Potem wiele "przypadkowych" spotkań. Pierwszy pocałunek. Pierwsze wyznanie miłości. Zaręczyny i ślub były tylko formalnością. Pierwsze ugryzienie. Ból i krew to jej synonimy. Fiona uzależniła go od siebie, stworzyła sobie zabawkę, traktowała go jak pieska na posyłki, aż w końcu dla kaprysu postanowiła zmienić go w podobnego sobie. Pokąsiła go i wrzuciła jego ciało do rzeki. Udało się. Jego rodzina pochowała go w rodzinnym grobowcu. Obudził się, choć powinien być martwy. Uderzał w kamienny sarkofag dopóki ten nie pękł na pół. W letargu wydostał się z grobowca i przerażony udał się do domu. Gdy w środku nocy stanął w drzwiach posiadłości dołączyła do niego Fiona. Nie rozumiał co się z nim działo, czuł jak płomienie wypełniają jego serce. Fiona zaprowadziła go do komnat należących do jego rodziny. Zabiła jego rodziców. Gdy poczuł krew, stracił zmysły. Mordował razem z nią, bez opamiętania, jedynie krew się dla niego liczyła, krew i zwierzecy seks. Pragnął zaspokoić każdą ze swoich rządzy.  Kobieta z przebiegłym uśmiechem chętnie mu na to pozwalała. Po miesiącach rozpusty, zaczął odczuwać wyrzuty sumienia. Zdał sobie sprawę, ze zbrodni jakie popełnił, powracały wspomnienia ofiar, krzyki, rozerwane zwłoki, spustoszenie jakie po sobie pozostawiali. Pamiętał błagania o litość i przerażone spojrzenia. Wiedział, że stał się potworem. To tej nocy zapragnął umrzeć. Tej nocy śmierć odrzuciła go po raz kolejny, i kolejny, i kolejny. Gdy wampirzyca znalazła go ze szpadą w ręku w podziuramionej na klatce piersiowej koszuli, spojrzała na niego z uśmiechem. Wtedy też wypowiedziała słowa, których mężczyzna nigdy nie zapomni.

- Kochany mężu, nie opuścisz nigdy tego świata, już wiecznie będziesz siał spustoszenie. Śmierć będzie za tobą podążać, lecz nigdy cie nie dopadnie. Kobiety będą krzyczeć gdy obnażysz kły. Będziesz mordercą, potworem, sennym koszmarem, demonem. Takim jak ja. Jesteśmy w tym razem, już na wieki.  - Uśmiechnęła się niewinnie i pocałowała zachłannie.

KrwawięWhere stories live. Discover now