13

64 6 3
                                    

Miał mętlik w głowie. Z jednej strony wiedział, że Julia oczekiwała szczerości, ale on nie potrafił się na nią zdobyć. Postanowił więc zapić swoje wątpliwości. Zatopił się w butelce whisky i świeżej krwi młodego biznesmana, który mieszkał piętro niżej. Pozwolił sobie spuścić z niego trochę krwi na zapas. Była zaskakująco dobrej jakości. Nie porównywalna z krwią Julii, ale zawsze lepsze to niż przypadkowe, często odurzone, ofiary. Zmniejszał tym ryzyko odrzucenia pokarmu. Krew zaspokoiła jego pragnienie, zaczął więc rozmyślać. Wyobrażał sobie jak Panna Cambel patrzy na niego ze strachem i obrzydzeniam. Nie chciał wyjawiać jej tej części swojej przeszłości. Był w stanie wyznać wszystko ale nie to. Nie to co ukazywało jego demoniczne wcielenie. Był mordercą. Zabił własną rodzinę. Rodziców, ciężarną siostrę i jej męża. Wyssał życie z kich wszystkich. Nie mogł wyznać tego, przez co mogłaby go znienawidzić. Tego by nie zniósł. Wiedział również, że Julia nie odpusci tego tematu. Była upartą kobietą. Nawet teraz ta jej cecha wydała mu sie na wskroś pociągająca. Jednak wiedział, ze jesli bedzie milczał, jesli nie zdradzi wszystkiego, Julia mu nie zaufa. Od dwóch dni ignorował jej telefony. Upijał się, jednak trzeźwiał zbyt szybko, potrzebował znieczulenia. Chciałby myśleć o czymś innym, chciał zapomnieć o problemach. Wiedział również, że niczego nie zdziała zachowując się w ten sposób. Zdawał sobie sprawę, że było to oznaką tchurzostwa. Jego telefon doprowadzał go do szaleństwa, wyłączył go. Zaszył się w swoim mieszkaniu i nie zamierzał opuszczać go do poniedziałku. Wtedy by ją zobaczył, dopiero na próbie spojrzałby w jej karmelowe oczy. Samo ich wyobrażenie go zniewalało. Przetarł dłonią twarz i wyjrzał za okno. Była noc, niebo było czyste. Gwiazdy były tej nocy naprawdę dobrze widoczne, jakby zachęcały do oglądania ich. Były prawie tak hipnotyzujące jak karmelowe oczy Panny Cambel. Rozłąka, choć tak krotka, wydawała sie byc mu torturą. Kobieta tak szybko zaskarbiła sobie reszti duszy jakie posiadał, nie potrafił jej sobie od tak odpuścić.

Julia również nie potrafiła przestać myśleć o Arturze. Mimo usilnych prób Nancy, aby ta wyznała co ją trapi, Julia nie dawała za wygraną. Nie chciała wciągać przyjaciółki w tak skomplikowaną historię. Jedyny moment w którym delikatnie się uśmiechnęła, to gdy Clary pijąc kakało przez słomkę rozlała je robiąc "czekoladowe jacuzzi w kubku". Gdy niedzielnego wieczoru Nancy ponownie odwiedziła przyjaciółkę, stanęła na przeciwko niej z założonymi rękoma.

- Wiem, że chodzi o faceta. Wiem, że pocztaki związku bywają trudne. Ale nie może być tak, do jasnej cholerny, że ten dureń najpierw coś przeskrobie, a potem się nie odzywa, przez co zadręczasz się i wpadasz w jakieś stany depresyjne. Bo tak to właśnie wygląda! Nie pozwolę Ci się tak zadręczać ani minuty dłużej! Zrozumiałaś dzieciaku?! I na Boga, jak jeszcze raz sprobujesz do niego zadzwonić, to wypieprzę ten telefon przez okno!

Julia stała z otwartą buzią i wpatrywała się w przyjaciółkę. Może rzeczywiście trochę zaniedbała mieszkanie przez ten weekend, może nigdzie nie wychodziła, może płakała po nocach, zapomniała o paru posiłkach, ale nie uważała, że to depresja. Jednak blondynka miała rację co do większości rzeczy. Julia stwierdziła, że nie ma sensu się dłużej narzucać. Jeśli Artur zechce w końcu łaskawie z nią porozmawiać, to to zrobi. Jeśli nie, to będzie musiała przełknąć gorzką pigułkę i zakończyć tą relację. Nie wyobrażała sobie bowiem, budowania czegokolwiek z człowiekiem, który miał przed nią tyle tajemnic. Pragnęła aby jej zaufał, otworzył się przed nią. Tyle razy zapewniał ją o jej wyjatkowości, a jednocześnie ukrywał tak wiele.Wydawało jej się to sprzeczne. Dlatego tak bardzo bolało ją, że mężczyzna nie chciał wyjawić jej prawdy. Był zagadką, którą pragnęła rozwiązać. Chciała znać jego przeszłość, aby lepiej go zrozumieć, nie chciała go osądzać, pragnęła jedynie go poznać.
- Dobrze, nie będę dzwonić. - Julia odłożyła telefon na stół i usiadła obok przyjaciółki na kanapie. - Powiedz mi tylko jedną rzecz. Dlaczego, do cholery, tak bardzo mnie to boli?
Nancy uśmiechnęła się do siebie i mocniej przytuliła przyjaciółkę przeczesując jej włosy palcami.
- Wiesz Julio, czasami bywa tak, że cios zadany przez osobę, na której nam zależy, boli bardziej, bo trafia on prosto w serce. Sztuka polega na tym, aby potem razem tą ranę zaszyć i nie pozwolić aby serce krwawiło zbyt długo.
Julia westchnęła i wtuliła twarz w ramię przyjaciółki.
- To brzmi naprawdę sensownie.
- Nie dziękuj mi, dziękuj tej chińskiej restauracji po drugiej stronie ulicy. - Julia podniosla głowę i zmarszczyła brwi.
- Ciastka z wróżbą - wyjaśniła blondynka na co Julia zaśmiała się krótko. - A teraz obiecaj mi, że będziesz twarda i nie zadzwonisz ponownie. Jak mu zależy to się odezwie, jak nie, to jego strata.
- Obiecuję.

KrwawięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz