10

68 7 3
                                    

Znowu ten Gówniarz.

Pomyślał Mitchell gdy zobaczył uśmiechniętego od ucha do ucha Terensa. Szedł zaraz obok Julii. Uśmiechał się do niej, żartował, dotykał ramienia w sposób tak czuły, że Artur nie wyobrażał sobie nie zakłócić tej chwili.
- Cisza! Wszyscy na swoje miejsca, dziś przećwiczymy akt drugi. Mam nadzieję, że znacie swoje kwestie, pamiętajcie, że za dwa tygodnie rozpoczynamy próby kostiumowe. Pamiętajcie, że jesteście profesjonalistami!
Nie musiał nawet wytężać słuchu i zwracać większej uwagi na Terensa aby usłyszeć, że ten go przedrzeźnia. Zachowanie młodego aktora wyprowadzało go z równowagi.
- Panie Johnson. Czy nie podoba się Panu Pańska praca? - zapytał i stanął z nim twarzą w twarz. Choć Julia stała tuż obok niego, starał się nie zwracać na nią uwagi. Choć było to bardzo trudne. Terens już chciał odpowiedzieć, gdy Artur przerwał mu.
- Tak jak mówiłem, jesteśmy wszyscy profesjonalistami, więc oczekuję od Pana pewnego poziomu dojrzałości, a nie gówniarskich wygłupów, albo skupi się Pan na graniu tego co każę Panu grać, albo znajdę kogoś na Pana miejsce. - mężczyzna mówił chłodno i stanowczo. Jego wzrok jednak pokazywał, jak bardzo był wyprowadzony z równowagi. Nigdy nie tolerował tego typu wygłupów. Mimo wszystko był człowiekiem starej daty.

Terens zacisnął pięść, co nie uszło uwadze Mitchella. Spojrzał na niego z kpiną. Już chciał podejść krok bliżej gdy poczuł krótki, przelotny dotyk na swojej dłoni. Delikatna skóra Panny Cambel. Poznałby ją wszędzie. Zatrzymał się w pół kroku i cofnął się o krok. Ten dotyk skutecznie powstrzymał go przed czymś, czego na pewno by pożałował. Spojrzał na Julię. Jej spojrzenie było wręcz uspokajające. Zmierzył wzrokiem całą salę. Zwrócił uwagę wszystkich aktorów. Odchrząknął i wrócił na swoje miejsce. Zarządził krótką przerwę. Usiadł na jednym z foteli w pierwszym rzędzie. Przeczesał włosy obiema rękoma. Winił się za swój brak powściągliwości. Jednak Terens Johnson skutecznie wyprowadzał go z równowagi samym oddychaniem.

Jesteś niepoważny Arturze. Opanuj się.

Powtarzał sobie i oparł się o fotel zamykając oczy. Ktoś usiadł obok niego. Nie musiał otwierać oczu aby wiedzieć, że była to Julia. Odnalazł jej dłoń i złapał ją. Brunetka jednak odtrąciła go. Otworzył oczy i spojrzał na nią zdziwiony.
- Co to miało być? Nieudolna demonstracja męskości!? - zapytała wzburzona.
W sali nie było nikogo oprócz nich. Artur ponownie złapał dłoń Juli i nie pozwolił jej się wyrwać.
- Nie muszę demonstrować swojej męskości, nie w taki sposób. Twój kolega zachował się jak gówniarz. Nie będę tego tolerował. Jesteśmy w teatrze, on jest aktorem, a ja reżyserem, oczekuję szacunku.
- Wyglądałeś jakbyś zaraz miał mu przyłożyć.
- Nie zrobiłem tego, chociaż rzeczywiście miałem ochotę. - uśmiechnął się na wyobrażenie swojej pieści łamiącej nos szarookiego.
- Bo się wygłupiał? Arturze, jesteśmy dorośli, może i Terens popełnił błąd, ale twoja reakcja była zdecydowanie przesadzona.  - stwierdziła i ścisnęła jego dłoń, a on spojrzał jej w oczy.
- Przesadzona? Johnson od dawna sobie grabi, zachowuje się jak dzieciak, już nie mówię o tym jak na ciebie patrzy.
- Jak na mnie patrzy? Niby jak, z resztą, co to ma do rzeczy? - Julia zmarszczyła brwi po czym zaśmiała się krótko, jakby nagle wszystko zaczęło mieć sens. - Ty jesteś zazdrosny. - stwierdziła.
Artur spojrzał na kobietę jakby nie zrozumiał nic co przed chwilą powiedziała. Zazdrość. Mimo wszystko było to proste wytłumaczenie. Proste i trafne.
- To zaskakujące. - zbliżył swoją twarz do twarzy brunetki. Położył dłoń na jej policzku. - Niewinna, zazdrość. Dawno nie miałem styczności z tym uczuciem, nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Jednak nie możesz mi się dziwić Julio. Jak można nie być o ciebie zazdrosnym?
Nachylił się w jej stronę. Już miał skosztować jej ust gdy odwróciła się.
- Nie tutaj, ktoś może nas przyłapać.
Artur westchnął zrezygnowany. Wiedział jednak, że brunetka miała rację. Wolał uniknąć komplikacji, niepotrzebych pytań i dwuznacznych spojrzeń, dla swojego i jej dobra. Spojrzał na zegarek.
- Masz rację, zaraz koniec przerwy. Nie myśl jednak, że Ci to odpuszczę. Spóźniłaś się dzisiaj - powiedział i wstał z fotela.
- Obiecałam również, że nadrobię wszystkie zaległości w razie potrzeby.
- Ma Pani spore zaległości Panno Cambel - powiedział nie ukrywając zadowolenia.

KrwawięWhere stories live. Discover now