3

73 5 0
                                    

Dlaczego zapach mięty i pieprzu wprawia mnie w takie zakłopotanie? Ten chłód, ten bijący od niego chłód. Przeraża mnie.

- "Życie jest tylko przechodnim półcieniem,
Nędznym aktorem, który swą rolę
Przez parę godzin wygrawszy na scenie
W nicość przepada - powieścią idioty,
Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą." - Wyszeptał Artur wprost do ucha Juli.
- Miałam zostać, aby cytował mi Pan Szekspira? - zdziwiła się dziewczyna i odsunęła się na bezpieczną odległość.

Bliskość tego mężczyzny przyprawiała ją o zawroty głowy. Był pewny siebie, stanowczy, chłodny.
- Dobrze, że zna Pani klasyki, chcę tylko aby nie było wątpliwości, rolę dostaje Pani ze względu na umiejętności, nie ze względu na naszą wcześniejszą "znajomość".

DOSTAŁAM ROLĘ?!

Brunetce zaschło w gardle. Oczy odrobinę jej się zamgliły. Przyrzekła sobie jednak, że nie uroni łzy. Uśmiechnęła się szeroko i przyłożyła dłonie do twarzy.
- No już, niech Pani nie robi z tego powodu nie wiadomo jakiego święta.
- Boże... Dziękuję! Tak bardzo Panu dziękuję! Gdybym mogła to chyba bym Pana przytuliła! - dwudziestopieciolatka podskoczyła z radości i zaśmiała się szczerze.
- Niech się pani nikomu nie chwali, wyniki wszystkich przesłuchań zostaną wywieszone dopiero jutro. Niech sobie Pani niczego nie zrobi do tego czasu.

Spojrzał kątem oka na, jak na jego gust, zbyt wesołą dziewczynę. Wyglądała jak mały radosny elf, zaczął się zastanawiać czy podjął dobrą decyzję dając jej rolę dystyngowanej Królowej. Jednak w jej grze było coś prawdziwego. Omało co, a porzuciłby swoją powściągliwość i spróbowałby jak smakowała. Natychmiast jednak sprowadził się na ziemię.
- Gratuluję.
Wyciągnął dłoń w jej stronę. Dziewczyna od razu ją uścisnęła.

Ktoś tu ma poważny problem z krążeniem.

Pomyślała, ale nie dała po sobie poznać, że coś było nie tak.
- Do zobaczenia w poniedziałek Panno Cambel.
- Do zobaczenia Panie Mitchell. - Odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna.

"Do zobaczenia Panie Mitchell."

To zdanie dudniło mu w głowie niczym kościelne dzwony. Jej delikatny głos i to jak akcentowała jego nazwisko, wprawiło go w więcej niż poruszenie. Poczuł nieprzebrane pragnienie aby jej skosztować i nie miał na myśli tylko i wyłącznie jej krwi.

Dlaczego ty mi to robisz? Dlaczego sam to sobie robię?

Tak długo nie karmił się na człowieku, podejrzewał, że właśnie to jest przyczyną braku kontroli z jego strony. Może gdyby zrobił dziś wyjątek i przekąsił coś w drodze do domu. Tyle okazji w tym mieście aby zjeść coś pożywniejszego niż mrożona krew leśnych zwierząt. Spojrzał na zegarek, dochodziła godzina osiemnasta. Szedł spokojnie ulicami Trenwil. Miał wrócić do swojego pokoju hotelowego i tam zaspokoić swój głód na jednej z sąsiadek.

Czy nie byłoby to najprostsze rozwiązanie? A może to droga na skruty? Tak długo się powstrzymywał. Przestał już nawet reagować na bliskie spotkanie z człowiekiem w jaki kolwiek sposób. Było tak raczej do czasu spotkania z młodą aktorką. Ciekawe jaką ma grupę krwi, może to przez nią jest taki rozkojarzony?

Jednak zmienił zdanie. Niedobrze mu się robiło na myśl, że miałby ponownie napić się krwi smakującej tytoniem bądź alkoholem. Potrzebował czegoś świeżego, czystego, nieprzesiąkniętego zepsuciem. Krwi kogoś pokroju Panny Cambel. Nienawidził swojej krwiożerczej natury. Przez setki lat walczył z tym, jednak w końcu się przyzwyczaił. Wiedział ile dokładnie krwi potrzebował aby zaspokoić głód na kolejne dni. Zwykle żywił się krwią zwierzęcą, uzupełnianą małymi dawkami ludzkiej. Pił tylko tyle ile było mu potrzebne. Wiedział jak znaleźć odpowiednią ofiarę. Wiedział co zrobić aby jego "posiłek" nie zdawał sobie sprawy, że jest "posiłkiem". Stanął na chodniku naprzeciw znanej mu kamienicy. W mieszkaniu brunetki paliły się światła. Już chciał przejść na drugą stronę, kiedy odezwało się jego parszywe sumienie. Nie potrafił. Nie chciał. Sam nie wiedział co dokładnie go powstrzymywało. On sam czy figlarny uśmieszek posłany w jego stronę od młodej blondynki, która go właśnie minęła. Ruszył więc za nią. A kiedy skręciła złapał ją i przyparł do muru.
- Może byś się najpierw przywitał przystojniaku? - Była pijana. Sygnalizował to odór alkoholu i jej niezgrabna postawa.

KrwawięWhere stories live. Discover now