[10] Nadzieja

1.3K 87 236
                                    

Chwilę po wciśnięciu przycisku kopalnia, w której niedawno przebywałem... eksplodowała.

... 

Ogień z eksplozji zaczął się rozprzestrzeniać, niemalże dotykając naszej ciężarówki, póki ta nie wyjechała z lasu.

W mojej głowie rozbrzmiało głuche dzwonienie przebite po chwili przez szorstki głos Tomury.

TS: I jak, młody? Jak ci się żyje ze świadomością, że przyczyniłeś się do masowego morderstwa swoich przyjaciół?

Nie odpowiedziałem na to. Nie umiałem. Widziałem, jak obraz przede mną wiruje, przyciemnia się i rozjaśnia, traci i odzyskuje kolor... Wszystko się waliło.

Mimo to jednak stałem sztywno w miejscu, nawet jeśli czułem że upadam, ciągle stałem.

Mój wzrok przeniósł się powoli na drogę, którą jechaliśmy. Była polna, ale z kamienia. Zrobiłem krok w przód. Pozwoliłem swojemu ciału opaść.

Czułem jak spadam, ale w pewnym momencie ktoś przerwał to przyjemne uczucie. Odwróciłem głowę w tył i zobaczyłem trzymającego mnie za kaptur Twice'a. Coś krzyczał, ale... nic nie słyszałem, jedynie to okropne dzwonienie.

Patrzyłem na mężczyznę pustym wzrokiem, gdy ten nagle pociągnął mnie w głąb ciężarówki i zamknął jej drzwi. Po tym wziął mnie za fraki i oparł o jedną ze ścian pojazdu, ciągle coś krzycząc. Kiedy zobaczył moją reakcję, a raczej jej brak wziął mnie za ramiona i zaczął mną potrząsać.

Właśnie dotarło do mnie, że przed chwilą straciłem ostatnie powody do życia - przyjaciół i podziwianego od lat mentora.

Może się teraz zabiję? W sumie to nie taki zły pomysł, znajdę tylko jakąś okazję...

JB: Halo! Izuku! Kurwa Shigaraki, zabiłeś go!

TS: Gówno i nieprawda!

O, znowu słyszę. Tylko nic nie widzę, bo Twice ciągle mną trzęsie.

JB: IZUKU! BUDŹ SIĘ!

IM: NIE KRZYCZ NA MNIE!

Jin nagle zaprzestał swoje 'budzenie mnie' i odetchnął z ulgą. Gdy tylko obraz przed moimi oczami przestał bawić się w diabelski młyn zauważyłem, że prócz Twice'a nade mną klęczał również Tomura. O dziwo wyglądał na zmartwionego.

Spojrzałem na niego, a gdy ten skapnął się, że ogarniam wizję odskoczył ode mnie i oparł się o ścianę przyczepy. Zaczął się przekomarzać z Jinem, że nigdy się o mnie nie troszczył i że ma w dupie stan mojego zdrowia.

Ja jednak szczerze mówiąc miałem to jeszcze głębiej w dupie niż wszyscy z Ligii razem wzięci. Siadając przy innej ścianie schowałem głowę w kolana, bezgłośnie płacząc. 

Łzy na nowo przemaczały moje i tak mokre od wody ubrania, a mój złamany przez atak w kopalni palec nawet nie powodował u mnie bólu. Gdy krzyki ludzi w przyczepie ucichły, a wzrok tu obecnych ze mnie znikł, zasnąłem.

Mój sen przypominał bardziej retrospekcję. Widziałem moje pierwsze spotkanie z All Mightem, dzieciństwo z Kacchanem, uratowanie Uraraki, treningi z Gran Torino i resztę mojego dotychczasowego życia. Mimo tego wszystkiego, ciągle miałem nadzieję, że choć część z obecnych w kopalni osób przeżyło...

Obecnie miejsce w mojej głowie zapychały możliwe sposoby na popełnienie samobójstwa. Podcięcie żył, otrucie, utonięcie, spalenie żywcem a może klasycznie powieszenie? To się jeszcze zobaczy, w każdym razie... nic się dla mnie już nie liczyło.

W mojej głowie przelatywały pytania, pytania na które nie umiałem znaleźć odpowiedzi.

"Jak mogło mi nawet nie przejść przez myśl, że Tomura wraz z Compressem rozkłada wokół kopalni bomby?", "Czy mogłem temu zapomnieć?", "Czy zdradzenie U.A. było odpowiednią decyzją?"

"Nie miałem wyboru"|| Villian Deku StoryWhere stories live. Discover now