Rozdział 5

1K 50 20
                                    

Wężomowa będzie zapisywana w ten sposób.

Zaklęcie bezpieczeństwa, nałożone na sypialnię Harry'ego zaczęło nad wyraz głośno piszczeć. Tom szybko zerwał się z fotela na, którym siedział głaszcząc Nagini. Wężyca ześlizgnęła się z kolan swojego Pana, głośno upadając na dębową podłogę.

- Przepraszam Nagini, chyba coś się stało Harry'emu. Muszę sprawdzić czy wszystko w porządku.

- Dobrze, idź więc. Ja tu poczekam. - Odpowiedziała przeciągłym sykiem.

Mężczyzna wybiegł z salonu, kierując się w stronę holu. Szybkim krokiem przemierzył białe marmurowe schody. Gdy dotarł do pokoju podopiecznego nic nie wskazywało na to, aby coś się stało. Wszystko stało na swoim miejscu. Łóżko było starannie zaścielone, a w pokoju nic nie było zniszczone. Jedynie brakowało samego Potter'a. Pewnie jest w łazience - pomyślał Czarny Pan. Usiadł na łóżku i odczekał kilkanaście minut. 

- Harry? Jesteś tam? - Cisza, żaden głos mu nie odpowiedział. Nie było słychać nawet wody spod prysznica. - Potter, nie wygłupiaj się!

Może rzeczywiście coś mu się stało. Przecież magia nie kłamie. Jak on mógł być tak głupi. Musi wejść i sprawdzić. Musi to zrobić. Co z tego, że prawdopodobnie zobaczy tam nagiego Wybrańca. Przecież mógł zasłabnąć biorąc kąpiel. - Takie myśli spowijały głowę Riddle'a.

W końcu odważył się i nacisnął klamkę do łazienki. Jakie było jego zdziwienie, gdy zauważył, że w środku nikogo nie ma. Przeklęty Potter, oczywiście, że zwiał. Przecież ikona dobrej strony nie może przebywać u Lorda Voldemorta. Na pewno poszedł opowiedzieć o wszystkim swoim parszywym przyjaciołom. W tym samym czasie, jakaś część jego umysłu krzyczała, że może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby nie opowiedział Harry'emu prawdy pierwszego dnia.

Tom teleportował się do sali tronowej i zmienił wygląd. Musi szybko zwołać zebranie i nakazać poszukiwanie Potter'a. - Po minucie zaczęli pojawiać się pierwsi Śmierciożercy.

- Witajcie - warknął Voldemort. - Dzisiaj mam dla was priorytetowe zadanie. Przyprowadźcie Potter'a. Macie tydzień, nie więcej! A teraz rozejść się! Już, znikajcie! Ty, Severusie zostań.

- Co mogę dla ciebie zrobić Panie? Dlaczego każesz nam szukać Potter'a? Przecież jest u ciebie.

- Widzisz, nastąpiły małe komplikacje. Pan Harry chyba się zbuntował. Dzisiaj rano zaklęcie monitorujące, które nałożyłem na jego sypialnię, poinformowało mnie, że coś jest nie tak. Poszedłem więc sprawdzić co się stało. Bachora nigdzie nie było. Zapewne uciekł, do tych Zdrajcy Krwi, Wesley'ów. Byłbym ci wdzięczny gdybyś to sprawdził.

- Oczywiście Panie, wykonanie zadania dla Ciebie to czysta przyjemność. - Odpowiedział i teleportował się z cichym trzaskiem.

Czarny Pan jednym machnięciem ręki pozbył się tzw. wężowej twarzy, którą zastąpił swoim wyglądem z końca lat szkolnych. Przetarł dłonią oczy, próbując skupić się na sposobie odnalezienia jego żywego horkruksa.

Tymczasem w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa:

 - Witam was wszystkich na zebraniu - powiedział Dumbledore. - Alastorze, masz może jakieś wieści dotyczące Harry'ego?

- Niestety nic mi nie wiadomo, ale słyszałem jak na Pokątnej dwie czarownice rozmawiały o tajemniczym zniknięciu Wybawcy. Oznacza to, że w przeciągu najbliższych czterech dni nagłówki gazet będą mówiły tylko o tym. - Odpowiedział Moody.

- Niedobrze, niedobrze. Nikt nie powinien wiedzieć o zaistniałej sytuacji. Remusie, może ty się orientujesz co z nim?  Byłeś blisko z Harry'm, po upozorowanej śmierci Syriusza. Pisał jakieś listy?

- Niestety Albusie. Nie odezwał się nawet słowem. Nigdy wcześniej nie wspominał o podróżach, dlatego też, nie mam zielonego pojęcia gdzie może teraz przebywać.

Drzwi kuchni otworzyły się z rozmachem. Stanął w nich Snape, w szatach Śmierciożercy.

- Przepraszam za spóźnienie. Lord wezwał nas bez wcześniejszego uprzedzenia.- Powiedział na jednym oddechu. - Dostaliśmy rozkaz dotyczący Potter'a. Mamy tydzień na znalezienie go. Cholera, bachor może być wszędzie.

- Dziękuję za informacje Severusie. Proszę przebierz szaty i wróć do nas. Omawiamy plan na znalezienie chłopaka. - Oznajmił dyrektor.

- Profesorze, może spróbowalibyśmy go namierzyć za pomocą mugolskiej technologii. Jest szansa, że używał jakiegoś ze sprzętów elektronicznych w ostatnim czasie. - Zaproponował Artur Weasley.

- Arturze, doceniam twoje starania, ale wątpię żeby to był dobry pomysł. Tylko zmarnujemy drogocenny czas. Poza tym, skąd Pan Potter miałby mieć któryś z tych sprzętów.

- Masz rację Albusie - odpowiedział zmarkotniały Weasley.

- Moi drodzy, robi się już późno. Na dzisiaj, to już koniec zebrania. Widzimy się jutro o 19:30.

Wąskie wyjście na korytarz, zaczęło zapełniać się członkami zakonu. Rodzina Wesley'ów była przy głównym wyjściu, gdy usłyszeli nawoływanie Lupina.

- Panie Weasley, Arturze! Poczekaj proszę!

- Co się stało Remusie? - Zapytał zaskoczony Artur.

- Chciałbym poszukać szczeniaka na własną rękę. Twój sposób, ma jakieś szanse powiedzenia się. Więc czemu by nie spróbować. Mógłbyś proszę zrobić to dla mnie?

- T-tak, oczywiście, ale może to zając parę dni. Trzeba go namierzyć poprzez mugolski internet i specjalne programy, ale na szczęście, mam znajomego, który się na tym zna. - Odparł zaskoczony pytaniem wilkołaka.

- Dziękuję ci, nawet nie wiesz ile to znaczy dla mnie i Syriusza.

759 słów

Wena powoli do mnie powraca. Napisanie tego rozdziału szło mi opornie, ale na matmie dostałam przypływu różnych pomysłów, które sobie zapisałam. Rozdziały w ciągu roku szkolnego, będą zapewne jakoś dwa razy w tygodniu. Zależy czy będę miała czas i wenę. W tym roku egzaminy, a mi bardzo zależy na nauce więc zobaczymy jak to się potoczy.

Tak btw jest tu ktoś z profilu humanistyczno - dziennikarskiego (idk czy tak się to pisze)? Jeśli tak napiszcie na priv.

Do następnego!

Harry Potter i Ciemna Strona Duszy (zawieszone)|| TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz