ETAP 42

6.1K 203 68
                                    


                Spojrzała na siebie ostatni raz w lustrze. Beżowa sukienka z długimi rękawami i gustownym paskiem, była jej zdaniem odpowiednia na tę okazję. Musnęła usta błyszczykiem i westchnęła cicho. Wyglądała zwyczajnie, ani przesadnie elegancko, ani zbyt skromnie. Idealnie, jeśli będzie chciał ją zostawić... Idealnie, jeśli powie jej, że zostanie i uzna ich dziecko...
Poczuła łzy pod powiekami i dotknęła płaskiego brzucha.
Hermiona urodzi Draconowi syna. A ona? Urodzi dziecko Nevillowi? Czy będzie może samotną matką?

Jeśli on ją zostawi, to wiedziała, że jej ojciec nie zniesie takiego wstydu, więc pewnie szybko ją wydziedziczy i gdzieś odeśle. Już jej związek z nim, był mu nie w smak, ale zaakceptował go, bo Longbottomowie byli wielkopokoleniową rodziną czystej krwi, a ponadto chyba trochę bał się babki Neva.
Nie chciała jednak, by teraz jej ojciec go do czegoś zmusił. To by złamało jej serce do reszty, gdyby został z nią tylko z powodu dziecka.
Już wolała wydziedziczenie i przymusową banicję.

Bariery babci Augusty...
Pansy prychnęła pod nosem. Jak mogła się nie domyślić, że ta stara konserwatystka wymyśliła coś podobnego? Brak słów...

Westchnęła ciężko i zabrała płaszcz i torebkę. Nie wiedziała czego się ma spodziewać, ale chciałaby być gotowa na wszystko. Biorąc dziś prysznic, wyobrażała sobie w pięknych wizjach, że Neville ją przytuli, powie, że ją kocha, że chce z nią zostać i być ojcem dla ich dziecka... Karciła się za takie marzenia, ale nie mogła się im oprzeć.
Bała się jednak, że zderzenie z rzeczywistością, ją pochłonie.
A co jeśli zachowa się tak, jak wtedy Blaise? Co jeśli powie jej, że nie chce tego bękarta? Że jednak musi usunąć ciążę, bo ona zniszczy im życie?
Poczuła łzy pod powiekami. Nie... Tej wizji też nie powinna wzniecać w swojej wyobraźni. Najlepiej będzie po prostu tam pójść i się dowiedzieć.


💢💢💢

Przeniosła się kominkiem do ministerstwa, a potem wjechała budką na górę. Neville już na nią czekał.
Uśmiechnął się na jej widok, co dobrze wróżyło. Odpowiedziała słabym uśmiechem.

- Hej... - odezwała się pierwsza.

- Cześć! Ślicznie wyglądasz! – przywitał się, oplatając ją ramieniem i całując w policzek.

- Dziękuję. Dokąd pójdziemy? – spytała, czując jak z emocji mocno wali jej serce.

- Niedaleko. Chodź... - Neville złapał ją za dłoń i poprowadził kilkaset metrów dalej, prosto do jej ulubionej, włoskiej restauracji, tej samej, do której często chodzi na lunch z Hermioną.

Obsługa przywitała ich w drzwiach, po czym kelner wskazał im wąskie schody, prowadzące na górę. Pansy domyślała się, że jest tam druga sala, ale nigdy tam jeszcze nie była.
Po wejściu do środka zaniemówiła z wrażenia.

Przyciemnione światło, elegancka muzyka skrzypiec, płatki róż na podłodze... Nakryty dla dwojga stolik. I płonące na nim długie świece...

- Nev, co... - chciała zapytać, ale poczuła, że zdejmuje z niej płaszcz i zabiera jej z ręki torebkę.

Odwiesił to na stojący nieopodal drzwi wieszak i zdjął swój płaszcz, a Pansy spostrzegła, że miał pod spodem garnitur.
Nerwowo przełknęła ślinę... On chyba nie zamierzał...?

- Chciałem to zrobić po kolacji, ale za bardzo się denerwuję, żeby wytrzymać – przyznał, podchodząc do niej i patrząc jej w oczy.

- Neville... - Pansy patrzyła zszokowana, jak przyklęka przed nią na jedno kolano i wyjmuję z kieszeni bordowe pudełeczko.

Dramione - Rozejm [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz