Rozdział 31

1.9K 120 45
                                    

*19.10.2016*

ROSELYN

Podchodzę do szatynki i drżącą, lepką od potu dłonią chwytam śnieżnobiałą kopertę oznaczoną moim imieniem i nazwiskiem.

- Nie będę ci przeszkadzać, ale gdybyś chciała..

Przerywam kobiecie w połowie zdania.

- Otwórz ze mną, proszę.. – mówię zdecydowanie zbyt cicho, prawie szeptem.

Annie obdarza mnie czułym, wspierającym uśmiechem.

- Gdzie chcesz otworzyć?
- U siebie..

Już po chwili znajdujemy się w moim pokoju. Zarówno ja jak i Annie siedzimy obok siebie na skraju mojego idealnie zaścielonego łóżka. Wpatruję się w zamkniętą kopertę, czekając aż moje serce choć na chwilę zwolni tempa.

Kobieta chwyta mnie za dłoń i delikatnie gładzi ją od zewnątrz. Ten czuły gest sprawia, że faktycznie nieco się rozluźniam.

- Okej.. – oznajmuję. – Otwieram..

Wciąż cała w emocjach zaczynam rozrywać kopertę.

- Rose.. – przerywa mi szatynka.

Od razu zwracam wzrok ku niej.

- Pamiętaj.. że niezależnie od wyniku tego badania możesz z nami zostać tak długo jak będziesz tego chciała.

Niemal natychmiast odczuwam znajome ciepło na sercu. Annie i Paul są tak wspaniałymi ludźmi, że czasem wciąż mnie zadziwia jak wiele dobra można w sobie nosić.
Czuję jak moje oczy zaczynają robić się nieco szkliste.

- Dziękuję..

Wreszcie otwieram kopertę do końca i wyciągam z niej najważniejszy dokument w moim życiu. Rozkładam ją i zaczynam czytać słowo po słowie, najuważniej jak potrafię.

„Ocena zgodności. Prawdopodobieństwo biologicznego pokrewieństwa wynosi powyżej 99,9999%, w związku z tym.."

Resztę formułki czytam dużo szybciej, aż ostatecznie docieram do najważniejszego zdania na tym papierku.

„(...) zostało praktycznie potwierdzone"

Potwierdzone.
POTWIERDZONE.
P O T W I E R D Z O N E .

Czuję jak powoli zaczyna brakować mi tchu. Jakby pomieszczenie w mgnieniu oka zmniejszyło się w małą, ciasną puszkę, a dopływ tlenu został odcięty.

- Rose.. spokojnie.. – słyszę obok siebie pełny spokoju głos. – Oddychaj. Wdech. I wydech. Powoli.. Nie panikuj..

Postępuję zgodnie ze wskazówkami Annie aż wreszcie powietrze ponownie rozchodzi się po moich płucach, przynosząc niesłychaną ulgę.

- Wszystko okej?

Kiwam potakująco głową, wciąż wpatrując się w papier.

Choć miałam takie przypuszczenia i próbowałam przygotować się na taki wynik to w tym momencie nie jestem w stanie przyswoić tej informacji. Jakbym zatrzymała się w czasie.

- Nie wierzę.. – szepczę po chwili zupełnej ciszy, zakłócanej wyłącznie przez odgłosy kłótni pomiędzy Justinem a Emmą.
- Wiem, kochanie.. Wiem.. Ale będzie dobrze..
- Boję się, Annie.. Co teraz ze mną zrobią?

Spoglądam na nią z nadzieją, że powie coś, co pozwoli mi się uspokoić.

- Spokojnie, Rose.. Wiem, że się boisz, to naturalne, bo znalazłaś się w bardzo nietypowej, nowej sytuacji. Ale posłuchaj. Nie jestem pracownikiem społecznym ani nie pracuję w policji, więc nie znam tych wszystkich procedur, ale zapewniam cię, że nikt nie zrobi niczego wbrew twojej woli, dobrze? Obiecuję, że jeśli na coś nie wyrazisz zgody to ja również.

Zaginiona | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now