Rozdział 44

1.7K 108 22
                                    

*26.06.2003*

JERRY

- Kochanie, wyglądasz wystarczająco pięknie, nie musisz się tak pokrywać tymi mazidłami – zwracam się do kobiety, siedzącej przy małym stoliczku, na którym stoi cały jej makijażowi dobytek.
- Muszę. W końcu taka kolacja i rocznica nie zdarza się codziennie, Jerry – szatynka posyła mi promienny uśmiech, po czym kontynuuje wykonywanie makijażu. – O której będzie opiekunka?
- Lada moment powinna być. Rozmawiałem z nią przed południem, powiedziała, że o dwudziestej trzydzieści się zamelduje.
- Ma jeszcze pół godziny. Idź sprawdź co u małej.

Kiwam potakująco głową, po czym opuszczam sypialnię i kieruję się w stronę pokoju naszej córki.

Gdy tylko przekraczam próg, dostrzegam, że dziewczynka siedzi na środku dywanu i w najlepsze bawi się swoim nowym domkiem dla lalek.

- Co robisz, Blue? – zwracam się do dziecka, siadając na jej malutkim, idealnie zaścielonym łóżku.
- Bawię się, tatusiu. Patrz, ustawiłam mebelki.

Zerkam w kierunku dużego, drewnianego domku dla lalek, który wykonałem ręcznie z okazji jej niedawnych, czwartych urodzin i posyłam dziewczynce promienny uśmiech. Faktycznie wypełniła wszystkie pokoiki drewnianymi meblami ze swojej dotychczasowej kolekcji.

- Ślicznie. A kto tu mieszka?
- Ta lala – wskazuje na blondwłosą lalkę.

Podnoszę się z łóżka i podchodzę bliżej dziecka. Delikatnie gładzę jej ciemno brązowe włoski, na których w świetle dziennym można dostrzec rude pasemka.

- Wiesz co, Blue?
- Co?
- Ja i mama dziś wychodzimy. A do ciebie przyjdzie ciocia, dobrze? Zostaniesz z ciocią?
- Nie... nie lubię tej cioci - oponuje stanowczo. - Każe mi spać.

Śmieję się cicho na słowa córki.

- Każda ciocia kazałaby ci spać w nocy, aniołku.
- Ale ta mi każe ciągle.
- Będzie fajnie. Trochę się pobawicie, wykąpie cię i pójdziesz spać, dobrze? A jak rano się obudzisz to my już będziemy.
- Chcę iść z wami... – dodaje lekko oburzonym tonem głosu.
- Blue, idziemy na takie przyjęcie dla dorosłych. Będzie nudno i smutno. Gdybyś z nami poszła, od razu chciałabyś wrócić do domku, a my nie moglibyśmy cię odwieźć.
- A kiedy wrócicie?
- Jak rano otworzysz oczka to już będziemy.
- Obiecujesz, tatusiu?
- Obiecuję, księżniczko. A potem pojedziemy kupić ci jakąś nagrodę, hm?

Całuję dziewczynkę w czubek głowy i po raz kolejny delikatnie gładzę ją po włosach.

- Będziesz grzeczna?
- Będę! – odpiera z dumą.

Naszą rozmowę przerywa pojawienie się Michelle w drzwiach. Wygląda oszałamiająco. Ma na sobie długą ciemno zieloną suknię, włosy spięte w niskiego koka, delikatny makijaż i wysokie, czarne szpilki.

- Wow! – woła uradowana Blue. – Mamusia wygląda jak księżniczka!
- Obie wyglądacie jak księżniczki – dodaję.
- Nieee... Ja nie mam takiej sukienki.
- Kiedyś będziesz miała, zobaczysz.

Nagle rozlega się głośny dźwięk dzwonka do drzwi.

- Oho, przyszła Veronica. Otworzę – proponuję.

Wymijam żonę, zostawiając ją z córką i schodzę na dół. Zerkam przez wizjer, a gdy dostrzegam pod drzwiami znajomą postać, otwieram je i wpuszczam dziewczynę do środka.

- Dzień dobry, panie Anderson – wita mnie z radosnym uśmiechem.
- Cześć, Veronico. My już za chwilkę wychodzimy. Blue bawi się u siebie.
- Oczywiście.
- Prosilibyśmy żebyś jeszcze chwilę się z nią pobawiła, wykąpała, a o dziewiątej trzydzieści położyła do łóżka, dobrze?
- Tak jest.

Tym razem to ja posyłam dziewczynie promienny uśmiech. Nie wiem jak udało nam się trafić na tak cudowną opiekunkę zupełnie przypadkiem. Veronica pracuje u nas od prawie roku i zawsze, gdy razem z Michelle musimy gdzieś wyjść, zostaje z Blue w domu. Wydaje mi się, że mała również ją lubi, choć za każdym razem protestuje, mówiąc, że nie lubi niani, bo każe jej spać. Ale takie już są dzieci. Gdy tylko nauczą się mówić „nie", będzie im towarzyszyć przez całe życie.

- Michelle! – wołam. – Spóźnimy się. Chodź już.

Kobieta schodzi na dół w towarzystwie naszej córeczki. Gdy oboje zakładamy płaszcze i jesteśmy gotowi do wyjścia, żegnamy się z córką.

- Bądź grzecznym motylkiem, dobrze? – zagaduje Michelle, gdy schyla się, żeby ucałować i przytulić dziewczynkę. – Jak Veronica powie nam, że byłaś grzeczna to jutro pójdziemy do sklepu z zabawkami i będziesz mogła sobie coś wybrać.

W błękitnych oczach Blue od razu pojawiają się wesołe ogniki, oznaczające radość ze złożonej przez mamę obietnicy. Gdy dziewczynka przytakuje szybkim skinieniem, nachylam się i na pożegnanie całuję ją czule w czubek głowy.

- Gdyby coś się działo to na kartce na lodówce jest zapisany numer do tej restauracji – upominam opiekunkę, gdy Michelle przekracza próg domu. – Poproszą mnie do telefonu.
- Oczywiście.

Posyłam im ostatni uśmiech i idę za żoną w stronę auta. Po chwili oboje jesteśmy już w środku i powoli odjeżdżamy z podjazdu.

********
A co powiecie na mały powrót do przeszłości? Może warto przyjrzeć się temu jak to się właściwie stało, że malutkie, niesamodzielne dziecko zniknęło w środku nocy. Co według Was się tak wydarzyło? Koniecznie dajcie znać w komentarzu!

Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!

Do następnego :)

Zaginiona | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now