Rozdział 45

1.9K 103 16
                                    

*28.10.2016*

ROSELYN

Już z oddali dostrzegam stojący na podjeździe samochód. Samochód Jasona. Co on tu u licha robi?!

Annie zerka na mnie znacząco, gdy wjeżdżamy na podjazd.

- Naprawdę nie wiem co on tu robi – wyrzucam z siebie. – Nie zapraszałam go.

Widzę lekki uśmiech, błąkający się po twarzy kobiety.

- Sam się zaprosił. Wyskakuj, pogadajcie, a ja w tym czasie pojadę na zakupy, a potem odbiorę Justina ze szkoły. Kupić ci coś?
- Nie, dziękuję.

Wysiadam z auta i szybkim krokiem podchodzę do drzwi od strony kierowcy w samochodzie Jasona. Gdy nasze spojrzenia się spotykają, chłopak wyskakuje ze środka jak poparzony.

- Boże, Rose. Wiesz jak ja się martwiłem? – patrzy na mnie z wyrzutem.
- O co?
- O ciebie. Nie masz pojęcia jak ty brzmiałaś...

Marszczę pytająco brwi.

- Jak?
- Jak... nie wiem, cholera, nie wiem. Ale nigdy nie słyszałem cię tak smutnej. Co się stało?
- Chodź do środka. Nie chcę gadać na ulicy.

Oboje siadamy wygodnie na kanapie, a ja włączam telewizor, żeby zagłuszyć denerwującą ciszę. Dopiero po kilku minutach zaczynam opowiadać mu o wszystkim co się dziś wydarzyło.

- Tak po prostu sobie poszli? Bez pożegnania? – pyta z niedowierzaniem.
- Jason, dla nich to było bardzo trudne.
- Nie żartuj, Rose. Mówisz tak, jakby dla ciebie to była bułka z masłem. I usprawiedliwiasz niezbyt fajne zachowanie tej kobiety.
- Nie jest. Ale ja widziałam łzy w oczach tej kobiety. Ona była załamana i poruszona jednocześnie.
- Więc dlaczego wyszła?

Spuszczam wzrok, wpatrując się w swoje kolorowe skarpetki w pieski.

- Nie wiem. Może ich zawiodłam...
- Co?
- No wiesz... nie codziennie odnajdujesz swoje dziecko po kilkunastu latach. Może spodziewali się, że czymś ich zaskoczę, że będę jakaś wyjątkowa, w końcu tyle poświęcili, żeby mnie odnaleźć... A tu niespodzianka, zwykła dziewczyna. Może się zawiedli i po prostu postanowili to skończyć jeszcze zanim się zaczęło.

Słyszę tylko głośne westchnięcie, a po chwili czuję zimne dłonie chłopaka, którymi chwytają moje policzki. Jason delikatnym, lecz pewnym ruchem zmusza mnie, żebym na niego popatrzyła.

- Czyś ty ogłupiała do reszty? Rose, co ty pieprzysz...?
- Tak rzuciłam.
- Nie, nie Rose. To nie było rzucenie „pomysłu". Dlaczego jesteś dla siebie taka surowa?
- Nie jestem... Po prostu...
- Po prostu co? – przerywa mi w połowie zdania. – Nie wiem co sobie ubzdurałaś w tej ślicznej, małej główce, ale ty nie musisz im nic udowadniać, nie musisz prezentować się jak produkt, nie musisz im niczym imponować. Oni nie przyszli oceniać czy nadajesz się na ich córkę czy nie, bo ty już nią jesteś. Badania są dowodem nie do podważenia.

Brunet przyciąga mnie do siebie i mocno przytula.

- Odkąd zgarnąłem cię ze środka drogi wiedziałem, że masz nierówno pod sufitem i posiadasz w sobie pierwiastek samobójcy, ale żeby aż tak..?

Kąciki moich ust drgają w lekkim uśmiechu.

- Jak widać aż tak..

Niespodziewanie Jason chwyta mnie za biodra i szybkim, zwinnym ruchem sadza mnie bokiem na swoich kolanach.

- Nie jestem dzieckiem – protestuję, gdy chłopak ponownie mnie obejmuje.
- Właściwie to jeszcze jesteś.
- Za chwilę cię uderzę, masz tego świadomość? – warczę
- Owszem, ale nie żałuję ani słowa.

Zaginiona | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz