Rozdział 3

2.4K 102 1
                                    

Dni mijały w szalonym tempie. Draco, zgodnie z obietnicą, nie powiedział nic Ronowi, ale też nie zdradził, co Hermiona miała dla niego zrobić. Ich relacje w pracy wyglądały raczej podobnie, jednak najbardziej Granger cieszyła się z faktu, iż Ron spędza dużo czasu z Harrym w biznesowych sprawach. Przynajmniej nie była skazana na jego towarzystwo, co znacznie ułatwiało jej udawanie, że między nią a Draco do niczego nie doszło. Hermiona wiedziała, że to co zrobiła było złe, ale nie mogła przestać o tym myśleć. Tak naprawdę podobał jej się seks z Malfoyem, chociaż starała się tłumić tę myśl jak tylko mogła. A nie od dziś wiadomo, że im bardziej chcemy o czymś zapomnieć, tym bardziej o tym myślimy. Pięć tygodni po zjeździe absolwentów i pamiętnej nocy w Ministerstwie Magii dosłownie wrzało. Ktoś puścił plotkę, że Malfoy zwolnił się z pracy. Hermiona, lekko zdziwiona, postanowiła zweryfikować prawdziwość tej wiadomości i od razu udała się do biura Malfoya, które mieściło się tuż obok jej klitki. Kobieta zapukała do drzwi, gdy usłyszała "proszę" weszła do jego biura. Wygląda na to, że plotka okazała się prawdziwa. Draco pakował swoje rzeczy do kartonowego pudełka.

- Zamknij drzwi i siadaj.

- Czyli to prawda? Odchodzisz?

- Jak widać, a Ty razem ze mną.

- O czym Ty mówisz?

- O naszej umowie. Po moim odejściu ogłoszą konkurs na to stanowisko. Każda osoba, która się zgłosi wyjedzie na tygodniowe szkolenie, które ma potwierdzić jej umiejętności. Załatwiłem Tobie lewy wyjazd. Oficjalnie wyjeżdżasz na tydzień.

- To szaleństwo, Ron nigdy...

- To już Twoja działka i zgodzi się, przecież zawsze chciał, żeby jego narzeczona objęła kierownicze stanowisko.

- Gdzie wyjeżdżamy?

- W pewne fajne miejsce. Proszę Cię o tydzień, a Ron nigdy się nie dowie. - Draco nachylił się nad nią i musnął ustami jej szyję. Hermiona o mało nie spadła z krzesła. - To będzie nasza słodka tajemnica.

Hermiona wracała do domu z duszą na ramieniu. Bała się rozmowy ze swoim narzeczonym, ale z drugiej strony wiedziała, że musi spełnić obietnicę daną Draco. W przeciwnym razie wszystko się wyda. I tak czuła się wystarczająco podle. Gdy weszła do domu Ron przyjmował gości - Harry'ego i Astorię. Hermiona z całego serca nienawidziła tej fałszywej wywłoki, ale musiała ją tolerować. Nie miała innego wyjścia.

- Opijamy odejście tego palanta! - Ron podniósł szklankę z Ognistą.

- Tak, słyszałam nowiny. - przytaknęła Hermiona. - Ron, czy możemy porozmawiać?

- Możesz mówić tutaj, Harry i Astoria to przecież nasza rodzina.

- No tak. - mruknęła dziewczyna. - Po odejściu Malfoya ogłosili konkurs na jego stanowisko.

- To świetny pomysł! - Harry jej przerwał. - Powinnaś się zgłosić, Departament tylko na tym skorzysta!

- Właściwie to już się zgłosiłam. – odezwała się nieśmiało Hermiona.

- Doprawdy? – Ron zmarszczył czoło. Granger wiedziała, że ten gest oznacza u niego niezadowolenie.

- Tak, chciałam Ci zrobić niespodziankę.

- Istotnie, zrobiłaś. – jej narzeczony upił spory łyk Ognistej. – Co Cię do tego skłoniło?

- Zawsze powtarzałeś, że powinnam zajmować wyższe stanowisko. Po prostu posłuchałam Twojej rady. – Hermiona czuła, że wypowiadając ostatnie zdanie ostro przegięła, ale postanowiła postawić wszystko na jedną kartę.

- Nie chcę się wtrącać, ale spotkaliśmy się tutaj, żeby omówić przyjęcie niespodziankę dla mojej siostry! - wtrąciła się Astoria. - Czy naprawdę jej wyimaginowana praca jest ważniejsza?

- Wybacz, Astorio. - odezwał się Ron. - Masz rację. Hermiona, w takim razie życzę Ci powodzenia. Szkoda, że nie spytałaś mnie o radę. W tej sytuacji nie gwarantuję Ci, że szepnę słówko Ministrowi.

- Nawet nie śmiałabym Cię o to prosić, Ronaldzie. Życzę przyjemnego wieczoru, idę się pakować. Pojutrze wyjeżdżam.

Hermiona, nie czekając na odzew poszła z dumnie uniesioną głową na górę, prosto do sypialni. Gdy cicho zamknęła za sobą drzwi, rzuciła się na łóżko i już nie była w stanie hamować łez, które zbierały się już od kilkunastu minut. Po raz kolejny Ron upokorzył ją przed tą wywłoką, Astorią. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie mogła na niego liczyć i była wściekła na siebie, że wciąż miała nadzieję na zmianę. Był wściekły, że zrobiła coś za jego plecami, ale nie miała wyjścia. Malfoy postawił jej jasny warunek. Często zastanawiała się, gdzie podziała się silna Granger, która nie pozwoliła nikomu wchodzić sobie w drogę. Po odejściu Ginny wszystko się zmieniło. Bardzo za nią tęskniła i oddałaby wszystko, żeby chociaż na chwilkę z nią porozmawiać. Otarła łzy i powoli zaczęła wybierać z szafy ubrania, które się nadadzą. Draco nie chciał zdradzić miejsca pobytu, ograniczył się do sformułowania, żeby zabrała te lżejsze ubrania. Postanowiła mu zaufać, chociaż spodziewała się, że równie dobrze mogą udać się na Biegun Północny. Pojutrze nastąpiło wyjątkowo szybko. Hermiona siedziała w prywatnym samolocie Malfoya i nerwowo ściskała pasek swojej torebki. Nie bała się latać, po prostu była przerażona tym, co robi. A raczej, co zrobiła. Ron nawet jej nie pożegnał, bo był zajęty organizacją przyjęcia urodzinowego dla Dafne. Może to i lepiej. I tak była chodzącym kłębkiem nerwów. Po około pięciu minutach wolne miejsce obok niej zajął Draco.

- Powiesz mi, dokąd lecimy?

- Nie. I nie próbuj tego ze mnie wyciągnąć. - uśmiechnął się wrednie. - Nic Ci nie powiem. Dziewczyna zniechęcona westchnęła i wyjrzała przez malutkie okienko. Samolot podjeżdżał na pas startowy. Bała się tego tygodnia. Nie wiedziała czego może się spodziewać, a znając Malfoya mogła spodziewać się dosłownie wszystkiego. A co będzie, gdy tydzień się skończy? Przecież Ron dowie się, że nie była na żadnym szkoleniu. Ale co tak naprawdę miała do stracenia? Wszystko i nic.


Między nienawiścią a miłością. // Dramione // ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now