Rozdział 11

2.3K 97 8
                                    

Do porodu został niecały miesiąc. Hermiona siedziała w salonie u Ginny i obie kobiety zajadały się czekoladowymi lodami. Ruda była w piątym miesiącu i spodziewała się chłopca. Blaise i Draco pojechali na jakieś zebranie do San Antonio i mieli wrócić dopiero późnym wieczorem. Dziewczyny postanowiły spędzić ten czas na odpoczynku i ploteczkach. Rozmowę na temat wystroju pokoju dziecięcego przerwał dźwięk SMS w komórce Hermiony. 

 - Naprawdę, podziwiam Cię, że nauczyłaś Draco korzystać z telefonu. 

 - Przekonał się, że to szybszy środek komunikacji niż sowy. 

-Jak się czują moje Skarby? 

- Dobrze, kończymy właśnie jeść lody czekoladowe. - Hermiona wystukała wiadomość na niewielkiej klawiaturze dotykowego telefonu. 

 - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteście razem. Draco jest w Ciebie wpatrzony jak w obrazek. 

- Uwierz, że ja też jestem szczęśliwa przy nim. Chociaż to ostatnie czego mogłabym się spodziewać. 

-To zebranie jest koszmarnie nudne. Blaise śpi od dwóch godzin. Tęsknię za Tobą i za naszym małym urwisem. 

- A my za Tobą. Niech śpi biedaczek, przyda mu się zapas snu. 

- Planujecie ślub? 

 - Rozmawialiśmy o tym, ale jeśli już to jest to bardzo odległa przyszłość.

 - Nie wiem, czy czytałaś ostatnio Proroka Codziennego. Ron ożenił się z Dafne.

 - A to nowina. Ciągnie swój do swego. 

 - Szkoda mi ich, zarówno Harry'ego i Rona. Uważam, że one czymś ich nafaszerowały. Moja mama mówiła mi kiedyś, że na Pokątnej chodziły plotki o bankructwie ich rodziny. Dlatego Astoria i Dafne chciały wyjść dobrze za mąż, inaczej musiałby pójść do pracy. A wiesz jakie one są chętne do robienia czegokolwiek poza dbaniem o siebie.

- W takim razie czego czepiły się akurat Rona i Harry'ego? 

 - Bo żaden czarodziej o zdrowych zmysłach nie tknąłby ich kijem przez szmatę. A co tu dopiero mówić o małżeństwie. 

KONIEC! Wracam do was. - Draco, napisał, że zebranie się skończyło i już wracają. Minutę później Smok i Diabeł za pomocą sieci Fiuu wrócili do domu. 

 - Co jest, Kochanie? – zapytał Draco kilka godzin później, gdy Hermiona nie mogła ułożyć się do snu. 

- Jakoś nie mogę zasnąć. Mam wrażenie, że niedługo Arno przyjdzie na świat. 

 - Odpręż się, do terminu masz jeszcze prawie trzy tygodnie. 

 - Wiem, ale nic na to nie poradzę. Cieszę się, że jesteś obok. 

 - Będę zawsze. Kocham Cię. 

 - I ja Ciebie. 

 Hermiona posłuchała Draco i postanowiła przestać się przejmować. Do terminu jeszcze było sporo czasu. Zasnęła dość szybko, jednak męczyły ją nieprzyjemne sny. Około drugiej w nocy przebudziła się, bo poczuła silny ból w podbrzuszu. Na początku pomyślała, że to jej się tylko przyśniło, ale po chwili sytuacja się powtórzyła. 

 - Draco. – potrząsnęła ramieniem chłopaka, ale ten tylko mruknął przez sen: 

 - Nie, Mionka, nie mamy już truskawek. 

 -Obudź się, nie chcę truskawek! Poród się zaczyna!

Między nienawiścią a miłością. // Dramione // ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now