Rozdział 10

2.2K 100 6
                                    

Hermiona obudziła się przed ósmą. Przetarła oczy i ziewnęła niczym prawdziwy smok. Założyła kapcie i bawełniany, bardzo ciepły, szlafrok, który już nie dawał rady zasłonić jej ciążowego brzuszka. Pogłaskała go i uśmiechnęła się. Od momentu, gdy dowiedziała się o ciąży każdego dnia była najszczęśliwszą osobą na świecie. Ron dał jej spokój, brukowce rozpisywały się, że zaręczył się z Dafne Greengrass, ale Hermiona miała to gdzieś. Oboje są siebie warci. Na Ibizie czuła się bardzo szczęśliwa, a przede wszystkim wolna. Nie musiała nikomu się tłumaczyć i nikomu usługiwać. Mogła robić to, na co ma ochotę. No może w granicach rozsądku, bo przecież dziecko było najważniejsze. Zeszła na dół do kuchni, gdzie Draco przygotowywał śniadanie. On także bardzo zaangażował się w rodzicielstwo i pomagał Hermionie na każdym kroku.

 - Dzień dobry. – panna Granger weszła do kuchni i podeszła do byłego Ślizgona.

 - Cześć, jak się spało? 

 - Bardzo dobrze. Mmm, naleśniki. 

 - Przecież wiem, jak je uwielbiacie. – Draco położył dłoń na zaokrąglonym brzuchu Hermiony.

 – Nasz synek ma to po mamusi. Od tygodnia wiedzieli, że to będzie chłopiec.

 Przeczucia Hermiony sprawdziły się i od tamtego momentu Draco chodził dumny jak paw. Mdłości dość szybko ustały, chociaż czasami panna Granger czuła się osłabiona, zwłaszcza rankami. Miała także typowe zachcianki – jednego dnia cały dzień mogła jeść truskawki, a drugiego nie mogła na nie patrzeć. Draco wiele razy wyruszał w nocy do sklepu na poszukiwanie produktu, na który Hermiona miała akurat ochotę. Potem chodził cały dzień niewyspany, ale czego się nie zrobi kochający ojciec? Także relacje między nimi poprawiły się wyraźnie. Hermionę i Draco połączyła nić przyjaźni, a gdy oboje się zapominali to pojawiała się także czułość, którą okazywali sobie przez subtelne pocałunki. Ich synek, Arno, bez wątpienia przyczynił się do tego. Zabrali się także za urządzanie pokoju dziecięcego i kompletowanie wyprawki. Hermiona z Ginny potrafiły pół dnia spędzić na wybieraniu malutkich ubranek. Draco natomiast już zaopatrzył się w dziecinną miotłę. Jego syn będzie najlepszym szukającym Domu Węża. 

 - Wczoraj, jak już spałaś, przyszedł Blaise. Zaproponował żebyśmy dziś spędzili dzień na plaży. Jest ładna pogoda, trzeba korzystać, bo niedługo zrobi się tu chłodniej. Co Ty na to? 

 - Brzmi świetnie. – Hermiona uśmiechnęła się na samą myśl o spędzaniu czasu z przyjaciółmi.

 - Wiesz coś o tym, że nasi sąsiedzi pozazdrościli nam synka i sami chcą mieć drugie dziecko? 

 - Ginny kilka dni wspominała mi, że mają zamiar intensywnie starać się o rodzeństwo dla Kate. Jeśli im się uda, czego życzę im tego z całego serca, to Arno będzie miał z kim się bawić. - I razem pójdą do Hogwartu. – dodał Draco. 

 - Racja. – przytaknęła Hermiona. Reszta śniadania minęła im na przyjemnej pogawędce o przyszłości ich syna. 

Draco chciał, żeby Arno zawodowo grał w Quidditch'a, Granger była odmiennego zdania i chciałaby, aby ich syn został prawnikiem. Dyskusja przeniosła się również na później, gdy siedzieli na plaży z Ginny, Blaisem i Kate. Wieczorem, po godzinie dwudziestej, grube krople deszczu bębniły o szyby. Przyszli rodzice siedzieli przytuleni na kanapie w salonie i delektowali się ciepłem bijącym od kominka. Draco delikatnie głaskał Hermionę po ramieniu. To był jeden z momentów, w których przychodziło zapomnienie. 

 - Nie jesteś jeszcze śpiąca? – zapytał z troską w głosie. - Zwykle o tej porze śpisz jak suseł. 

 - Dziś wyjątkowo nie. Draco, zagramy w dwadzieścia pytań? 

Między nienawiścią a miłością. // Dramione // ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now