Rozdział 8

2.2K 90 10
                                    

Pół godziny później zmierzali sportowym samochodem Malfoya do szpitala, gdzie Hermiona miała umówioną wizytę. Panna Granger podziwiała przez szybę piękne krajobrazy tej magicznej wyspy. Siedziała pogrążona w swoich myślach, zupełnie zapominając, że na fotelu kierowcy siedzi ojciec jej dziecka. Cały czas zastanawiała się jak to będzie. Z jednej strony cieszyła się niesamowicie z tego, że będzie mamą. Zawsze chciała mieć dziecko, ale z odpowiednim mężczyzną. Niestety, los spłatał jej figla i postawił na jej drodze Malfoya. Chłopak zapewniał ją, że nie zostawi jej samej i chce wychowywać wspólnie ich dziecko. Ale... No właśnie, zawsze było jakieś ale. Draco zauważył zamyśloną minę dziewczyny i domyślał się, co siedzi jej w głowie. Delikatnie położył swoją prawą dłoń na jej kolanie. Hermiona wzdrygnęła się i spojrzała na niego, a po chwili na jego dłoń.

- Nie martw się, poradzimy sobie.

- Lepiej skup się na drodze. Wolę dotrzeć tam w jednym kawałku.

- Zawsze dbam o swoją rodzinę.

- Uważasz mnie za swoją rodzinę? Od kiedy?

- Najprawdopodobniej od momentu, w którym powiedziałaś mi, że będę tatą.

- I co Ty na to?

- Cóż, nie spodziewałem się, że nasza przyjemna noc będzie miała tak zaskakujący finał, ale naprawdę cieszę się, Granger. Nie wiem jak Ty, ale ja już nie wyobrażam sobie życia bez naszego maleństwa.

- To, co mówisz jest wzruszające. – Hermiona poczuła, że ma ochotę się rozpłakać, ale powstrzymała napływające do oczu łzy. – Skąd u Ciebie taka postawa?

- Bo wiem, co to znaczy wychowywać się z ojcem sadystą. Chyba sama wiesz jakim potworem był Lucjusz. Gdy chodziliśmy do Hogwartu, co roku, pierwszego września było tak samo. Rodzice czule żegnali swoje dzieci, przytulali je. A onz rzucał chłodne "nie zawiedź mnie". Matce też nie pozwalał okazywać mi miłości, chociaż wiem, że ona mnie bardzo kochała. Zawsze, gdy jego nie było, przytulała mnie i bawiła się ze mną. Gdy ukończyłem szkołę postanowiłem, że nigdy nie będę takim ojcem jakim był Lucjusz. Dlatego, teraz gdy jesteś w ciąży, zrobię wszystko żebyśmy byli szczęśliwi. Zdaję sobie sprawę, że wypada abyśmy się pobrali, ale wiesz...

- Wiem, nie musisz mi o tym mówić.

- Nie mogę Ci zagwarantować, że Ty i ja będziemy małżeństwem. Ale mogę Cię zapewnić, że Ty i dziecko będziecie u mnie zawsze na pierwszym miejscu. Chcę stworzyć z Tobą rodzinę, tego jestem pewien. Uważam, że oboje potrzebujemy czasu i wspólnie podejmiemy decyzję. Czy takie rozwiązanie Ci odpowiada?

- Jak najbardziej. To uczciwe rozwiązanie. – Hermiona była zadowolona, że Draco wyznał jej prawdę. Ona sama nie była przychylnie nastawiona do małżeństwa.

- Masz już jakieś przeczucia co do płci dziecka? Podobno kobiety to czują. Pamiętam, że Ginny od początku mówiła, że to będzie dziewczynka, chociaż każdy obstawiał chłopca.

- Myślę, że to będzie chłopiec. Taki blondynek jak Ty z niebieskimi oczkami. – panna Granger przypomniała sobie zdjęcie małego Draco.

- Cóż dom zbudowałem, drzewo zasadziłem. Tylko syna mi jeszcze brakuje. - Miona zachichotała nieśmiale.

- A Ty masz jakieś przeczucia?

- Najchętniej chciałbym mieć bliźniaki – chłopca i dziewczynkę. Wtedy załatwilibyśmy sobie komplecik za jednym razem.

- Nie żartuj. – Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła. – Planujesz mieć więcej dzieci?

- Zawsze chciałem mieć minimum dwójkę. Bycie jedynakiem to przewalona sprawa.

- Coś o tym wiem.

- No właśnie. Dlatego nie chciałbym aby nasze dziecko nie miało rodzeństwa.

- Mam rozumieć, że chcesz mieć kiedyś jeszcze jedno dziecko? Ze mną?

- No raczej z Tobą. Nie mam zamiaru Cię zdradzić czy coś, nie myśl o mnie aż tak źle.

- Nie myślę, tylko nie spodziewałam się tego wszystkiego.

- Zobaczymy, jak nam się ułoży życie.

- Na Merlina, musiałabym być chyba pijana.

- No cóż... – Draco zaśmiał się. – Przyznaj, Granger, że wtedy wychodzą nam najlepsze działa.

- Nie zaprzeczę. – Hermiona położyła swoją dłoń na jego, która wciąż spoczywała na jej kolanie.

- Skoro twierdzisz, że będziemy mieć synka, to może masz jakieś propozycje co do imienia.

- Arno. – odpowiedziała bez zastanowienia. To imię zawsze się jej podobało.

- Arno Draco Malfoy. Brzmi nieźle.

- Chcesz dać mu na drugie po tatusiu?

- Pewnie. A jak będzie córcia to nazwiemy ją Sophia Hermiona Malfoy.

- Podoba mi się. McGonagall dostanie zawału na miejscu.

- O tak. – Draco zaśmiał się w głos. Hermiona poszła za jego przykładem. – Zwłaszcza jak jeszcze zobaczy Kate.

- Sophia Hermiona Malfoy. Brzmi idealnie.

- Hermiona Malfoy też nie brzmi najgorzej.

- Opanuj się, ja zostaję przy swoim nazwisku.

- Po ślubie zazwyczaj żona przyjmuje nazwisko męża.

- Pff, ślubu nie będzie!

- Uciekniesz mi sprzed ołtarza?

- Nie mam zamiaru sprzed niego uciekać, bo nawet nie mam w planach się przed nim pojawić!

- Czyli żyjemy na kocią łapę?

- Na Merlina, za jakie grzechy?!

Hermiona ukryła twarz w dłoniach, a Daco znowu zaczął się śmiać. Nie mógł nic poradzić na to, że uwielbiał się z nią przekomarzać.

Między nienawiścią a miłością. // Dramione // ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now