12

634 15 0
                                    

Witam was 12 grudnia! Jeszcze tylko 12 dni do Świąt! 😍🎄❤❤

Miłego czytania!




Gdy już dotarliśmy do Portland, pojechaliśmy pod wieżowiec, w którym mieszka Blake, w którymś apartamencie. Wysiadłam z samochodu co zrobił również mężczyzna. Wziął swój duży plecak z bagażnika i wrócił do mnie. 

- Teraz wiesz, gdzie mieszkam.- zaśmiał się, a ja uśmiechnęłam się.

- Przydatna informacja.- powiedziałam.

- Odezwę się.- zapewnił mnie.- Obiecuję.

- Na to liczę.- nachylił się, muskając swoim nosem mój, a następnie pożegnał mnie gorącym pocałunkiem. 

- Do zobaczenia, piękna.- odsunął się ode mnie.

- Do zobaczenia, Blake.- odpowiedziałam i wsiadłam do samochodu, aby wrócić do swojego mieszkania.

Po około czterdziestu minutach dotarłam pod wieżowiec, gdzie w nim znajdowało się moje mieszkanie. Wyszłam z samochodu i wyciągnęłam walizkę oraz inne drobnostki. Wypuściłam Łobuza, po czym zamknęłam samochód i ruszyliśmy do budynku. Weszliśmy do wewnątrz, przywitałam się z portierem i wymieniłam kilka zdań, po czym weszłam do windy. Potem wyszłam na piąte piętro i weszłam do mieszkania z numerem sto-dwa.  Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, zabierając rzeczy. Labrador od razu pobiegł do salonu, gdzie rozłożył się na kanapie i poszedł spać. Przewróciłam oczami i zaniosłam walizkę do swojej sypialni. Wzięłam czyste ubrania i poszłam pod prysznic. Umyłam swoje ciało oraz włosy i wyszłam. Osuszyłam ciało i ubrałam się. Wysuszyłam włosy i rozczesałam je, po czym wyszłam. Założyłam jakieś ciepłe rzeczy na siebie, zabrałam gotówkę i pojechałam do sklepu, aby zrobić małe zakupy. Wróciłam po dwudziestu minutach i rozpakowałam je. Nasypałam karmy oraz nalałam wody dla Łobuza i poszłam do siebie, gdzie rzuciłam się na łóżko, opatuliłam w grubą kołdrę i zasnęłam. 


Nie wiem ile spałam, ale gdyby nie cholerny telefon to spałabym dalej. Wzięłam go do ręki i nie patrząc kto dzwoni, odebrałam.

- Halo?- mruknęłam niechętnie.

- Śpisz? Ileż można?- zapytała przyjaciółka, na co jęknęłam niezadowolona.

- Czego?- burknęłam.

- Za dwa dni Sylwester! Może wybierzemy się po jakieś kiecki?

- Może jutro?- mruknęłam.- Dziś nie mam siły ani chęci.

- Proszę!- zmieniła swój ton na milutki.- Opowiesz mi o Blake'u.

- Roxi... jechałam tyle godzin, że jestem zmęczona i nie mam ochoty na jakiekolwiek zakupy, a w szczególności pogadanki.

- Wymówka, kochanie. Tak to się właśnie nazywa.

- Boże...- mruknęłam.- Dobra, bądź za pół godziny.

- Jesteś wspaniała!

- Jeden warunek!- powiedziałam za nim się rozłączyła.

- Jaki?

- Burger, fryteczki i kawusia.

- Niech ci będzie.- mruknęła i się rozłączyła, a ja się zwlekłam z łóżka.

Odsunęłam drzwi od szafy i wyciągnęłam sweterkową sukienkę z golfem w kolorze białym. Ubrałam rajtuzy, a następnie sukienkę. Poszłam jeszcze do łazienki, gdzie korektorem zakryłam cienie pod oczami, zrobiłam kreski, pomalowałam rzęsy oraz podkreśliłam usta bezbarwnym błyszczykiem i wyszłam. Spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół. Udałam się do kuchni, gdzie napiłam się wody i zagwizdałam, a w kuchni od razu pojawił się pies, którego pogłaskałam. Dostałam wiadomość od przyjaciółki, że jest, więc ubrałam czarne botki za kolano, tego samego koloru płaszcz oraz szalik. Wyszłam razem z Łobuzem i zamknęłam mieszkanie. Zapukałam do drzwi obok mnie, gdzie mieszkała starsza Pani z wnuczką, która często opiekowała się moim psem. Chwilę z nią porozmawiałam, aż w końcu zjechałam windą na dół i udałam się do samochodu Roxany. Przywitałam się z nią uściskiem oraz cmoknięciem w policzek. Podała mi torbę papierową z Mc Donald'sa, gdzie  znajdował się burger oraz frytki, a na specjalnym uchwycie stała kawa.

Niespodziewany Gość ✔Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα