Rozdział 1: Znajome twarze

1.2K 48 2
                                    

Był czas, kiedy Harry nie byłby wcale zaskoczony, gdyby Severus Snape ogłosił się następnym Czarnym Panem. Czułby się usprawiedliwiony, wziąłby każdą sylabę za prawdę absolutną. Teraz tylko zaśmiał się pod nosem słysząc, jak Snape rzuca groźby w stronę strażnika jego prywatnych kwater.

Ów portret przedstawiał węża o imieniu Sophia, który mówił po angielsku, francusku i w języku trytonów, ale o dziwo w ogóle nie potrafił się posługiwać językiem węży. Nie znajdując ani Sophii, ani Snape'a tam, gdzie być powinni, Harry poszedł szukać tej drugiej z wymienionych postaci, prowadzony przez portrety, przez które prześlizgnęła się Sophia w pogoni za mistrzem eliksirów.

- Jeśli nie przestaniesz mnie śledzić, przysięgam ci, że zostanę kolejnym Czarnym Panem - powiedział Snape - Zacznę kampanię przeciwko upartym, wścibskim obrazom. Moi zwolennicy będą nazywać się płótnożercami, a ty będziesz ich pierwszym posiłkiem!

Być może Sophia użyła jakiejś obelgi w stosunku do mugolaków o ten jeden raz za dużo. Harry z pewnością nie rozpaczałby, gdy Snape zdecydował się użyć czarnej magii, żeby pozbyć się węża. Poza tym Snape, jak najbardziej miał prawo się zemścić na wężowym gatunku, tym bardziej że ostatnim razem ubiegł go w tym Neville.

Wychodząc za róg, by zaoferować swoją pomoc w zniszczeniu portretu, Harry powitał swojego byłego profesora z uśmiechem. Snape zatrzymał się i wycelował różdżkę prosto w pierś Harry'ego. Nie było to wcale niepokojące ani nowe, Snape miał tendencję do bardzo gwałtownej reakcji na zaskoczenie. Jednak tym nie opuścił różdżki widząc twarz Harry'ego... to było coś nowego.

- Sir? - powiedział Harry, czując się trochę dziwnie. Nie był uczniem tego mężczyzny od ponad dekady. Już od pewnego czasu zdarzało mu się zwracać się Snape'a, po imieniu. Teraz jednak nie wydawało się, że jest odpowiedni moment, by to zrobić. Chyba że miał ochotę przyjąć na siebie jakąś klątwę.

- Co tu robisz, Potter? - zapytał Snape z pogardą w głosie - I... Sir? W co ty pogrywasz?

- O czym pan mówi? Od zawsze tak do pana mówiłem. Eee... prawie od zawsze. Czy wszystko w porządku?

Jego różdżka ani drgnęła.

- Od... Co? - Snape zatrzymał się i przycisnął wolną rękę do klatki piersiowej - Już tego nie czuję.

- Nie czuje pan czego?

- Długu życia.

Snape podszedł bliżej niego.

- Oh. Czy jesteś krewnym Jamesa Pottera? Podobieństwo jest niebywałe, ale te oczy... Kim ty jesteś?

Do diabła. Coś tu mocno nie grało. Co się z nim stało? Snape wyglądał jak zwykle. Tak samo gburowaty i blady jak wtedy, gdy spotkali się na herbacie zeszłego miesiąca. Ale w jego oczach pojawił się dziwny, niepokojący błysk. Przypomniało to Harry'emu noc, w której Snape stanął twarzą w twarz z Syriuszem w Wrzeszczącej Chacie: ten cały głód, ta desperacja i wrogość.

- To ja - odpowiedział - Harry Potter.

Snape zachował kamienną twarz, jakby to imię nic mu nie mówiło. Czy ktoś rzucił na niego zaklęcie zapomnienia? Na pewno nie. Nawet po tylu latach pokoju instynkty Snape'a wciąż pozostawały wyostrzone do granicy paranoi.

- Znasz go - wysyczała Sophia - Wszyscy znają Chłopca Który Przeżył. Chyba sam nie wiesz kim jesteś, bo zachowujesz się bardzo dziwnie. Bez wątpienia za dużo czasu spędzasz z tą szlamą.

Snape nie ryknął wściekle na obraz, żeby nigdy nie wypowiadał tego słowa. Poza lekkim zaciśnięciem szczęki, nie było żadnego znaku, że ta gadanina w ogóle mu przeszkadzała. To, bardziej niż cokolwiek innego, wywołało dreszcz u Harry'ego. Coś było strasznie nie tak.

Światło we mgle (polskie tłumaczenie)Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt