Rozdział 3: Rany wojenne

534 49 0
                                    

Kobieta patrzyła na niego błagalnym wzrokiem, a jej oczy lśniły od niewylanych łez. Była zawieszona do góry nogami nad długim stołem, sapała, jej oddech był pełen bólu. Severus od razu wiedział, że to sen. Koszmar. Obraz na brzegach był srebrny, jak pierwszy oddech po nurkowaniu w myślodsiewni. I wiedział, z taką pewnością, jaką czuł, podnosząc różdżkę po raz pierwszy w życiu, że tą kobietą była Charity.

Wszystkie postacie siedzące wokół stołu były mgliste i niewyraźne, jakby już się budził, a szczegóły snu zaczynały blaknąć. Mężczyzna, którego spotkał, Draco, również był tam, ale młodszy. Jedynie ten blady chłopak, cofnął się w reakcji na to, co rozgrywało się przed nim. Lucjusz i Narcyza, dalecy od ich zwykłej radości ze spotkań śmierciożerców, wyglądali, jakby pragnęli być w tej chwili gdziekolwiek indziej. Goszczenie Czarnego Pana w ich domu najwyraźniej ujmowało blasku takim zebraniom.

Severus nie mógł zrozumieć, co powiedział Czarny Pan. Jego trzcinowy głos brzmiał, jakby był przytłumiony i zniekształcony przez wodę. Mógł tylko usłyszeć, że Charity błagała go, by ją uratował, powołując się na ich przyjaźń. Jedyne, co czuł, to jego własne ciało pozostające nieruchomo na krześle.

Kiedy nadszedł odrażający błysk zieleni, poczuł, że przeszywa go z taką siłą, jakby to on sam rzucił zabójczą klątwę.

Obudził się ze łzami na policzkach i ciekawskim chowańcem siedzącym na jego piersi. Lois przesunęła szorstkim językiem wzdłuż jego szczęki. Nie potrafił powiedzieć, czy chodziło o pocieszenie, czy też o smak soli. Domyślał się, że raczej o to drugie. Severus odepchnął ją, ale zrehabilitował się, drapiąc ją pod brodą. Jej głośne mruczenie działało w jakiś sposób kojąco.

Uzdrowicielka mówiła mu, żeby zdobywał prawdziwe wersje wspomnień, które widział podczas snu. Twierdziła, że ​​sny wszystko wyolbrzymiały. Zwrócenie się do Malfoyów, tak jak powiedziała Granger, było oczywistym rozwiązaniem. Jednak jeszcze nie teraz. Nie był gotowy, żeby znowu to oglądać.

Lois zaoferowała pocieszenie i zachowywała się jak dobry kotek, dopóki Severus nie wyślizgnął się z łóżkowych pieleszy. W tym momencie wyciągnęła się i zajęła tyle łóżka, ile się dało. Ernie poszedł za Severusem do kuchni, ale był na tyle rozsądny, że ani nie próbował z nim rozmawiać, ani nie wszedł za nim za obraz przedstawiający misę owoców. Skrzaty gromadziły się wokół Severusa, chcąc przygotować wszystko, od szklanki wody po siedmiodaniowy posiłek. Severus zdecydował się na herbatę i krzesło obok dużego paleniska. W swoich kwaterach miał sprzęt do zrobienia herbaty, ale ta parzona przez skrzaty była zawsze lepsza.

Nie pozostawał tam długo sam. Jego herbata ledwo trochę ostygła, by nadawać się do picia, gdy Granger weszła do pomieszczenia.

- Pomyślałam, że mogę cię tu znaleźć - powiedziała z delikatnym uśmiechem.

- Oh?

- Spotykaliśmy się tutaj i piliśmy herbatę w środku nocy podczas mojego ostatniego roku w Hogwarcie, już po zakończeniu wojny. Tylko wtedy to moja magia wzywała ciebie, kiedy miałam koszmary, a nie odwrót.

Granger przyjęła własny kubek od małego skrzata, który zerknął na nią z obawą, jakby mogła mu zaoferować ubrania. Severus podejrzewał, że stworzenia nigdy nie zaufałyby fanatycznej osobie z plakietką głoszącą wolność skrzatów domowych, jaką widział we wspomnieniu Granger.

- Ciężko mi uwierzyć, że moja magia cię wezwała - powiedział Severus - Nie było cię w tym śnie.

Był to rodzaj nieświadomej magii, która zwykle dotyczyła małych dzieci. Myśl o tym, że mu się to zdarzyło, sprawiła, że poczuł się zażenowany. Dorośli też czasami to robili, wiedział to z doświadczenia, ale nie on. Magia jego matki wezwała go kiedyś, gdy był jeszcze małym chłopcem. To było podczas jednego z tych weekendów, kiedy zniknął jego ojciec. Severus pamiętał to uczucie, jak znajomość jej głosu, który przybrał niemal fizyczną formę i wytrącił go ze snu.

Światło we mgle (polskie tłumaczenie)Where stories live. Discover now