Część 12.

599 51 41
                                    

*Harry *
Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie się wydarzyło. Chciałem się uszczypnąć, ale bałem sie że zaraz się obudzę.
Louis Tomlinson, mój Louis prosił mnie o szansę.
On... Mnie.
Cholernie długo czekałem na ten moment. Teraz nie wiedziałem co z tym fantem zrobić.
Owszem, cieszyłem się, jednak wciąż się bałem. Nie uważałem że to plan idealny. Nie wchodzi sie ponownie do tej samej rzeki. Ja wracałem do tej rzeki juz setki razy.

-Nie traciłem na ciebie czasu Louis. Nie żałuję ani minuty.

Mimo tego że był o wiele drobniejszy odemnie, zawsze był dla mnie kimś wielkim. Gdy pojawiał sie w jednym pokoju, reszta towarzystwa nagle znikała. Zawsze był moim centrum uwagi. Kiedy ja się rozmarzyłem on, ponownie wlepił we mnie swoje przepiękne oczy.

-Gdybyśmy mogli zawrócić z ścieżki w której inni mówili ci jak masz żyć. W której mówili że nie powinniśmy być razem.

Odważyłem się sięgnąć po jego dłoń, masowałem ją delikatnie opuszkiem kciuka. Louis wciąż mówił, tak jak chciałem. Zwierzał mi się z każdej emocji.

-Gdybym był bardziej jak ty, postawił na miłość.

Zamarłem, puściłem jego dłoń. Strach na nowo przejął kontrolę nad moim ciałem.
-Powiedziałeś że nie potrzebujemy związku...
-Kłamałem.
Odpowiedział szybko i pewnie.

Teraz to on złapał moją dłoń. Poczułem jak przez całe ciało przebiegły mi ciarki.
-Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że to dobre serce - drugą rękę położył na mojej klatce, prześwietlił moją twarz błękitnym spojrzeniem - należy do kogoś innego.

Przeniósł swoją dłoń na mój polik, tęskniłem za jego dotykiem.
-Że ktoś inny budzi się obok twojego ciepła.... Że ktoś inny śmieje się z twoich żartów przy pierdolonej kawie.

Czułem że lada moment, przestanę się kontrolować. Miałem wielką ochotę zamknąć go w uścisku. Czułem że moje oczy wypełniają się łzami.

Mówił tak pięknie, wyglądał tak pięknie.

-Louis..
-Przepraszam.. Jestem szczery.
-Pozwól że tez będę...Latami patrzyłem jak ktoś inny trzyma twoją dłoń i mówi o twoich oczach.

Złapałem jego podbródek aby dokładnie spojrzeć mu w oczy, moje ulubione oczy. Napełniały się łzami, co łamało mi serce ale wiedziałem że muszę mówić dalej.

-Musisz wiedzieć że upadałem za każdym razem widząc was razem. Trzymała moje szczęście w swoich rękach. Ale czy mogliśmy coś zrobić?

-Przepraszam że Cię zraniłem, kochanie.

Louis nerwowo ściskał materiał mojej koszuli.

-Nie mogę uwierzyć że poddałem się presji. Kiedy powiedzieli że taka miłość nie przetrwa. Dlatego odciąłem cie odemnie, ponieważ nie znałem lepszego sposobu.

Na jego policzku pojawiła się łza. Delikatnie ją starłem, pozostawiając na twarzy chłopaka delikatny uśmiech.

-Lou, wiem że to nie była tylko twoja decyzja... Ale ta decyzja zbyt długo sie nie zmianiała. Nie pozostawiała cienia szansy.

Odsunąłem się delikatnie. Przyglądając się mu uważnie.
-Ciągle przełączam dni, aby wrócić do domu... Miliony rozmów.

Uśmiechnąłem sie na samą myśl.
-Pisałem dużo piosenek, bojąc się ze stanę się kimś o kim nie chcesz mówić.

Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
-Harry... Przed spotkaniem bałeś się, że nie pozwolisz mi odejść. Teraz, ja boję się że ty odejdziesz.

IT WAS ALWAYS YOU. Where stories live. Discover now