Część 9.

620 48 36
                                    

*Louis*

Wiedziałem ze to najwyższy czas aby się przed nim na nowo otworzyć. Dać upust emocjom które, prześladują mnie od długiego czasu.

-Zawsze był ktoś obok. Ktoś, kto albo pałał do nas nienawiścią
-Albo przesadnym uwielbieniem?

Jak to możliwe że Harry zawsze wie co powiedzieć? Jest coś w czym ten człowiek nie jest idealny?

-Nienawidzę tej historii którą inni pisali bez naszego udziału..
Spojrzałem na niego aby odczytać jego reakcje. Przyglądał mi się w skupieniu. Miał piękne rysy twarzy.
-Ale brakuje mi czasu który był zarezerwowany tylko dla nas. W którym poprostu mieliśmy siebie.

To był odpowiedni czas żeby mówić, sam się sobie dziwiłem że przychodzi mi to tak łatwo.

-Cieszyliśmy się każdą wspólną chwilą. Nie miało znaczenia to, gdzie byliśmy.

Odważyłem się sięgnąć jego kolano. Położyłem na nim swoją drżącą dłoń

- I do tego chciałbym wrócić. Móc Cię wspierać i czuć twoje wsparcie.

Harry nie zamierzał mi przerwać, słuchał uważnie, wiedziałem że zaczął analizować każde wypowiedziane przezemnie słowo.

-Poprostu tęsknię za tobą i twoim uzależniającym sercem. I wiem...

Harry złapał moją dłoń, która wciąż spoczywała na jego kolanie.
Posłał mi jeden z piękniejszych uśmiechów i dodał mi otuchy.

-I wiem że zajęło mi to sporo czasu ale jesteś nawykiem którego którego nie mogę przerwać.
-Louis..
Przeniosłem spojrzenie na niego, nie zamierzając sie zamknąć, nie teraz.
-Minęły wieki... Różne etapy... Przeszliśmy tak daleko od Princess Park.
Nasze dłonie spoczywały zaciśnięte.
-Zawsze będę Cie potrzebował Hazz.

*Harry*
Ciężko wyrazić mi co czułem. Po części dumę, że Tomlinson siedział tuż przedemną i obnażał się ze swoich emocji. Smutek, ponieważ wszystko zaczęło wracać i uderzać ponownie. Strach, że zaraz się obudzę a to wszystko okaże sie fikcją. Szczęście, ponieważ czekałem na to cholernie dlugo.

Kiedy Louis zamilkł, a na moim kolanie pozostał ślad po jego zaciśniętej dłoni, przejąłem pałeczkę. Nie chciałem tego jeszcze przerywać.

-Wiesz... Ciągle wracaliśmy do punktu w którym już byliśmy.
-I to prawda co powiedziałeś - Louis wbił wzrok w moje usta. - Zawsze byłem gotowy dać ci kolejną szansę.

Kiedy upewniłem się że mnie słucha. Dokończyłem swoją myśl.
-Byłem gotowy, ponownie stać pod twoimi drzwiami.
Przybliżyłem się do niego, tym razem to ja złapałem jego kolano. Wiedząc że na więcej nie mogę sobie pozwolić.
-Wmawiałem sobie, że poprawię się i może to naprawimy. Ale prawda jest taka że, przestaliśmy być tym, kim byliśmy.
Poczułem jak mięśnie na jego udzie się zacisnęły.

IT WAS ALWAYS YOU. Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora