Część 3.

767 68 19
                                    

Cieszyłam się że to Louis wyszedł z tą inicjatywą. Harry zrobił zdecydowanie, za dużo kroków aby ratować ich relacje.
Był zwyczajnie zmęczony i bał sie ponownie znaleźć nad przepaścią.
*LOUIS*
Nie sądziłem ze będzie to tak cholernie ciężkie.
Przecież miałem zadzwonić do czlowieka który był połową mojego życia.
Kolejna próba zadzwonienia zakończona niepowodzeniem.
"Weź sie w garść, Tomlinson" toczyłem wewnętrzny dialog.
"Co właściwie mam powiedzieć"
-Kurwa.
Głos ugrzązł mi w gardle.
Dopiero w momencie usłyszenia jego glosu, ogarnął mnie wewnętrzny spokój.
-Harry..
Nie oczekiwałem odpowiedzi. Cicho liczyłem na to ze mnie zwyzywa i każe spierdalać. Zasługiwałem na to.
-Puk, puk..
Poczułem że oczy stają sie bardziej oszklone. Cholernie tęskniłem za tym człowiekiem.
-Harry...
-Louis.
Weź się na odwagę człowieku, przeklinalem samego siebie.
-Przepraszam
-Za co?
-Za potraktowanie cię jak ostatniego smiecia. - czułem że łamie mi się głos.
-Naprawdę? Kiedy?
Co on do cholery wyprawia? Czemu się śmieje.
Ja właśnie próbuje go przeprosić... Cały Harold.
Rozmowa z nim była relaksacyjna. Jego ton i sposób w jaki mówił - uspokajał.
Przeklinałem siebie że oddaliłem się od tej istoty.
Godzina minęła jak 5 minut. Czas z nim uciekał zdecydowanie za szybko.
Oczywiście jestem mistrzem w spierdoleniu każdej rzeczy. Tym razem nie było inaczej.

*HARRY*
Spodziewałbym się wszystkiego, jednak nie telefonu od mojego Louisa.
Chwilę wachałem się czy nie zignorować połączenia. Ale czy nie na to czekałem?
Z jego ust wyrwało się przekleństwo.
Miękki głos Louisa sprawił że, przeszły mnie dreszcze.
-Harry..
Miał łamiący sie głos. Niemalże mogłem wyobrazić sobie jak opiera się o kolana przeczesując nerwowo włosy swoimi drobnymi palcami.
-Puk, puk.
Nie byłem gotowy na poważna rozmowę. Cieszyłem się, ze znów go słyszę.
-Harry..
-Louis.
Kolejna próba przeproszenia. "Nie, Tomlinson, nie dziś. Nie jestem gotowy".
Starałem sie go rozbawić.
Aby znów usłyszeć ten idealny śmiech.
Rozmawialiśmy o tak nieistotnych sprawach. Znów poczułem sie jak w domu.
Louis sprawiał że nie kontrolowałem tego co mówię. Poprostu byłem sobą.
Szczęście jednak opuściło moje serce i zamarłem po jego słowach.
Nie byłem na to gotowy.

*DIANA*
Nerwowo czekałam az Louis poinformuje mnie, jak minęła rozmowa.
Jak duże zaskoczenie mnie ogarnęło gdy na telefonie wyświetlił sie numer Harrego.
-Halo?
-Hej.
-Harry wszystko w porządku?
Oczywiście ze wyczułam, że coś wisi w powietrzu.
-Louis do mnie zadzwonił.
Udałam zdziwienie.
-I jak?...
Złapała mnie niemała trema.
-To była jedna z lepszych rozmów, w ostatnim czasie.
-Czuję sie urażona.
Styles delikatnie zaśmiał sie do słuchawki.
-Było naprawdę świetnie, zapomniałem o Bożym świecie... I wtedy
Urwał na moment. A ja nie miałam zamiaru mu przerywać.
- I wtedy powiedział coś, czego nie byłem gotowy usłyszeć.

IT WAS ALWAYS YOU. Where stories live. Discover now