Część 13.

628 51 51
                                    

*Louis*
Powinien był to zrobić. Powinien strzelić mi w twarz i odejść. Powinien potraktować mnie jak śmiecia.

On natomiast stał przede mną i uśmiechał się, wyglądał tak cholernie pięknie.
-Lou, obiecałem że nigdy Cię nie zostawię.
Przybliżył się, dzieliło nas dosłownie kilka centymetrów.
-Ale już późno, powiniem wracać.

Nie chciałem aby odchodził. Chciałem aby był bliżej o te kilka centymetrów.

-Możesz zatrzymać się u mnie. O ile, pozwolisz zatrzymać się na moment w moich ramionach.

Loczek wbił we mnie swoje zielone tęczówki. Nie kazał mi długo czekać.
Położył twarz na moim obojczyku.
Użyłem połowę swoich sił aby zamknąć go w objęciach.
Nie zdawałem sobie sprawy jak cholernie mi tego brakowało.
Mój Hazza, w moich ramionach.
Właśnie tego chciałem.

*Harry*
Wróciliśmy do domu Louisa. Całe mieszkanie pachniało jego perfumami. Kroczyłem za nim do salonu. Kiedy zniknął za ścianą zająłem miejsce przy stole.

-Dawno tak szczerze nie rozmawialiśmy.

Louis wrócił, z uśmiechem na ustach.
Zajął miejsce obok mnie. Kładąc dłoń na moim barku.

-A to jedyne co powinniśmy byli robić.

Gdyby wiedział jak bardzo pragnąłem poczuć jego usta na swoich. Uciekłem wzrokiem na ścianę na której znajdowały się porozklejane zdjęcia.

-Czy możemy być jeszcze przez moment szczerzy?
-Bądźmy szczerzy już na zawsze.
-Co łączy Cię z Eleonor?

Brunet skrzywił się. Domyślam się że nie spodziewał się tego pytania.
Odpowiedź na pytanie zajęła mu nieco więcej czasu.

-Co było... - zdjął rękę z mojego barku i położył ją na mój polik. Szybko jednak ją zabrał i kończył zdanie.
-Próbowaliśmy.. Nie chciałem być sam. Nie potrafię być sam.

Wiem ze nie była to najromantyczniejsza rzecz o jaką mogłem spytać, ale musiałem znać odpowiedź.

-To dobra dziewczyna. W zasadzie, brakowało jej jednej rzeczy.

Jego dłoń ponownie wróciła na mój polik. Delikatnie pocierał go kciukiem.
- Nie była Tobą.

Przyłożyłem swoją dłoń do jego, która spoczywała na moim poliku.
Louis uśmiechnął się delikatnie i niepewnie.

-Też próbowałem kilku związków.
Chciałem kolejny raz zapewnić go o swoich uczuciach.
-Ale w każdym szukałem ciebie.

Lustrowałem jego twarz. Była idealna, patrzenie na nią sprawiało mi wielką przyjemność.
-Wracałem do miejsc w których byliśmy... Do słów które wypowiadaliśmy.

Teraz to on przyglądał mi się uważnie.
-Skarbie, mam blizny których nie widać. A teraz jesteś tu Ty i nie czuje nic.

Złapał kosmyk moich włosów. Przejeżdżał palcem po mojej szczęce.
Poczułem dreszcze. Nikt tak nie działał na mnie jak Louis. Napajałem się tym uczuciem.

-W te oczy powinien spoglądać ktoś szalenie zakochany
Wbił we mnie swoje niebieskie spojrzenie.
-Te usta powinny skradać setki pocałunków.
Przytknął kciuka do mojej dolnej wargi, delikatnie ciągnąc ją w dół.
-A Twoje serce nie powinno być nigdy złamane.
Jego spojrzenie sie załamało.
Teraz to ja gładziłem jego polik, wyczuwając jego kość toczyłem na niej małe kółka.
-Pozwól mi naprawić błędy... Zakryć wszystkie blizny.

IT WAS ALWAYS YOU. Donde viven las historias. Descúbrelo ahora