Część 17.

629 60 100
                                    

*Louis*
Nienawidzę pożegnań, nie z nim.
Mimo tego że żegnaliśmy się wiele razy, wciąż nie jestem do tego przyzwyczajony.
-Kiedy sie zobaczymy?
-Wrócę jak najszybciej.

Złapałem jego dłonie, ozdobione przez pierścienie. Złapałem za nasz pierścionek i oddałem na nim pocałunek.

-Tym razem to ja przyjadę.

Harry rzucił mi się na szyję całując mnie w okolicy ucha.
-Dziękuję Louis.

Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, jego usta zatkały mi buzie. Pocałunek był krótki ale cholernie namiętny.
Harry spojrzał na mnie ostatni raz i zniknął w swoim aucie.

*Harry*
Siedząc w samolocie czułem się beznadziejnie. Obkręcałem nasz pierścionek i wciąż czułem jego usta, jego perfumy i najchętniej już bym do niego wrócił.

Wchodząc do mieszkania poczułem pustkę. Nie mniej jednak, byłem na tyle zmęczony podróżą, że zdecydowałem się na prysznic. A tuz po nim usnąłem jak dziecko.

Obudziłem się kolejnego dnia. Złapałem za telefon.

"Tęsknię za Tobą" wiadomość od Louisa. Uśmiechnąłem się, przetarłem oczy i zabrałem się za odpisywanie.

"Przypomnij sobie moje przeprosiny za zepsutą niespodziankę."

Pojechałem do studia, załatwić wszystkie formalności związane z nowym albumem.

"Kiedy mogę przyjechać? Musisz mnie przeprosić że wyjechałeś"

Uśmiechałem się do telefonu. Musiałem wyglądać przy tym jak kompletny kreatyn.

"Potrzebuje dwóch dni kochanie"

                        ***

Dwa dni minęły zabójczo szybko. Miałem tam dużo na głowie, że nie narzekałem na zbyt dużą ilość czasu wolnego.

Dziś ten dzień. Dziś ma przyjechać Louis. Cieszyłem sie jak dzieciak.
Jakbym szykował się na pierwszą randkę.
Wziąłem dwa prysznice, dosłownie.
Ułożyłem starannie włosy. Wylałem tonę perfum i włożyłem swoją ulubiona koszule, rozpinając 3 górne guziki.

Zamek w drzwiach zaczął się przekręcać.
"Co jest do CHOLERY" wyszeptałem. Nie przypominam sobie abym dawał Louisowi swój klucz.

Szarpnąłem za klamkę, zanim drzwi zdążyły się uchylić.

-Melody.. Co.. Co ty tu robisz.

Blondynka stała, mocno zszokowana całą sytuacją.

-Spodziewałeś się kogoś innego..

Nie wiedziałem jak mam się zachować. Zaprosiłem ją do środka.

-Nie będę kłamał. Czekam na Louisa.

Wkleiła we mnie smutne spojrzenie.
Chciałem ją przytulić, sprawić że poczuje się lepiej. Nie potrafię i nie lubię ranić ludzi.

-Czy wy... - zaczerpnęła powietrza - czy wy wróciliście do siebie?
-Zaznaczałem od początku. Że gdy tylko zdarzy sie okazja... Pojawi się nadzieja. To wrócę do niego..

Nie spuszczała ze mnie wzroku. Wiedziałem że moje słowa ją załamują, wszystko było wypisane na jej niewinnej twarzy.

-Dlatego chciałem żebyś  nie traktowała nas poważnie.

Miała przyszkolne oczy. Stanęła blisko, nie zdejmując ani na moment wzroku z mojej twarzy.

-Harry.. Co jeśli znów zostaniesz sam?
Nie mogłem dać się emocjom. Styles, nie czas na troski. Powtarzałem do siebie.

-To będzie tylko i wyłącznie mój błąd i mój problem. Proszę cię o jedno.. Odejdź zanim on tu wróci.

Makijaż zaczął się coraz bardziej rozmywać. Było mi cholernie przykro. Ale teraz najważniejszy był Louis.

-Wyrzucasz mnie z życia jak zużytego śmiecia? - tym razem wypowiedziała to zdecydowanym i mocnym tonem.
-Melody..
-Nie byliśmy tylko parą.... Oddałam Ci serce.. I - pokiwała głową, jak na wspomnienie czegoś zabawnego - I cnotę.

Przeleciała mi przed oczami nasza wspólna noc.

-Mieliśmy tylko jedną zasadę. Wraca Louis, kończymy się MY.
____
OD AUTORKI.
DZIĘKUJĘ BARDZO ZA TAK CUDOWNY ODBIÓR.
WIĘC W NIESPODZIANCE KOLEJNA CZĘŚĆ, JEDNEGO DNIA.
BUZIAKI!

IT WAS ALWAYS YOU. Where stories live. Discover now