Prolog

648 21 3
                                    

Podobno wojny miało nie być. Podobno Niemcy mieli nie atakować. Podobno miało być dobrze. Ale nie jest dobrze. Niemcy zaatakowali pierwszego września tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego. Lecz my się bronić będziemy. Lecz my się okupantowi raz kolejny nie damy.

-...la. Pola!- ktoś wyrwał mnie z zadumy. Tą osobą mógł być jedynie mój tata.
-Tak tato?- spojrzałam na mężczyznę stojącego przede mną.
-Twój chłopak dzwonił. Chce się spotkać z tobą w parku Skaryszewskim. Za godzinę.- powiedział.
-Za godzinę?- wstałam spanikowana z miękkiego fotela.
-Zdążysz córeczko.- uśmiechnął się mężczyzna i wysłał mnie do pokoju.

Weszłam do pomieszczenia urządzonego w stonowanych barwach. Podeszłam do szafy i przez chwilę zastanawiałam się co z niej wyciągnąć. W końcu padło na jasno- różową sukienkę lekko przed kolano. Ubrałam sukienkę i cienkie czarne rajstopy po czym ruszyłam do łazienki. Nałożyłam na twarz lekki makijaż i spięłam włosy w warkocza. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do pokoju, z którego wzięłam wcześniej przygotowaną torebkę. Przy wyjściu założyłam moje ulubione jasne botki. 

Wstałam z kucek i spojrzałam na tatę stojącego w drzwiach salonu. 
-Będziesz w domu?- spytałam.
-Tak.- uśmiechnął się mężczyzna.
-Mama też powinna już być.- dodał po chwili. Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam go.
-Leć już skarbie.- spojrzałam na tatę i wyszłam z mieszkania. 


Wojenny labirynt || Maciej Aleksy DawidowskiWhere stories live. Discover now