《XIII》

264 25 5
                                    

《Levi》

Wychodzę na zewnątrz. Sam. Bez niej. Tak musi po prostu być. Tak będzie lepiej. Obserwuję niebo, co jakiś odruchowo patrzę w bok, aby na nią spojrzeć, jednak widzę tylko puste miejsce. Zapomnienie o niej jest tak cholernie trudne. Chciałbym, aby tu była. Ale muszę przestać ją kochać. A ona mi to jeszcze utrudnia. Przyszła.

- Cześć! - mówi i siada obok. Nie reaguję. - Levi? Co jest? Stało się coś?

- Nic.

- Na pewno?

- Tak. Idź już stąd. - mówię oschle, a wręcz warczę.

Jest zdziwiona. Nigdy się tak nie zachowywałem. Zauważyła, że nie chcę, aby tu była. Widzę jak szkłą jej się oczy. Nie chcę żeby płakała. Boli mnie to. Odchodzi zasmucona. Czuję nienawiść do siebie, bo to ja jestem powodem jej łez. Będę cierpiał widząc jak pociesza ją inny mężczyzna. Jak wtula się w jego ramię. Jak całuje go po policzkach. Nie ważne jak bardzo będę ją od siebie odsuwał, na wyprawach nie będę w stanie się skupić, bojąc się, że nie zobaczę jej już więcej, że umrze zbyt wcześnie. Moje myśli są tak bardzo sprzeczne. Chcę ją mieć przy sobie, a jednocześnie wiem, że nie mogę. Czasem wyobrażam sobie, że wojna się kończy, jesteśmy razem, nic już nam nie zagraża. Potem to wszystko pęka niczym bańka mydlana. Przychodzi okrutna rzeczywistość i niszczy piękny obraz w mojej głowie, splamiając go krwią, przypomina mi w jakiej pozycji się znajdujemy.

Patrzę w gwiazdy. Może szukam w nich odpowiedzi co mam dalej robić, czy postępuję właściwie. Może po prostu są ładne i chcę się nacieszyć tym widokiem. Nie wiem. Po prostu patrzę.

《Nora》

Odchodzę. Co się z nim stało? Nigdy taki nie był. Zrobiłam coś nie tak? Tak bardzo chciałam go poznać, zrozumieć. Kiedy zaczął się przede mną otwierać, kiedy... zrozumiałam, że nie jest dla mnie tylko kolegą czy przyjacielem, że mogę kochać tego niskiego pedanta o granatowych oczach. On tak nagle mnie odepchnął, nie chciał, żebym była przy nim. Przecież zawsze oglądaliśmy gwiazdy razem. Może po prostu chciał pobyć sam? Ale on mnie stamtąd przepędził. Jakby nie mógł znieść tego, że byłam obok. Wczeniej przy mnie zdawał się być bardziej rozluźniony, a nawet szczęśliwy. Nie mam pojęcia dlczego. Idę do Oscara. Chciałam spędzić z kimś trochę czasu, a teraz potrzebuję pocieszenia. Raczej jeszcze nie śpi. Pukam do drzwi i naciskam klamkę. Wchodzę.

- O, Norka! Co cię sprowadza w moje skromne progi? - mówi, zrywając się z łóżka.

- Nie kładę się jeszcze spać i nie mam co robić. Skończyły mi się książki, mam posprzątane. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

- Przeszkadzasz? No co ty. Do mnie możesz przyjść nawet o trzeciej w nocy, a ja będę szczęśliwy, że jesteś.

- Dziękuję. - wyciągam ręce aby się do niego przytulić.

- Obsłuż się. - mówi i też wyciąga ręce.

Podchodzę i wtulam się w niego. Odwzajemnia gest. Od zawsze uwielbiałam się tulić. Dobry przytulas łagodzi smutek, przynajmniej u mnie.
Czuję jak delikatnie głaszcze mnie po plecach. Skubany, zawsze wie co zrobić. Nawet nie muszę nic mówić, a i tak wszystko rozumie. To prawdziwy przyjaciel.

- Co się stało? - pyta.

- Levi już chyba mnie nie lubi. - mruczę. - Nawet nie toleruje.

- Nie masz się czym przejmować, na prawdę. Chłop nie wie co dobre.

- Ale co ja takiego zrobiłam?

- Ty? Nic. To on ma jakiś problem ze sobą. Odtrącać taki skarb to głupota.

- Oscar.

- Słucham.

- Dziękuję Ci. Za to, że jesteś.

- I będę. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - mocniej się w niego wtulam. - Chcesz zostać tu na noc?

- Jeśli to nie kłopot.

- Mówiłem Ci już. Nie ważne jaki dzień czy pora. Nigdy nie sprawiasz kłopotów.

- Na prawdę Ci dziękuję. - mówię i odkleiam się od niego.

- Nie ma za co. W końcu jesteśmy przyjaciółmi.

- Kocham się. Jesteś najwspanialszym przyjacielem jakiego mogłam mieć.

- Ja Ciebie też, Norka.

- Razem przez życie...

- I jeszcze dłużej.

Ci, którzy walczyli 《 Levi x OC 》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz