《VIII》

333 30 4
                                    

《Levi》
《Siedziba zwiadowców》

Bachor wyjechał. Czterooka wyjechała. Erwin pracuje, z resztą jak zwykle. Zazwyczaj ktoś kręcił się po korytarzach, teraz nie ma nikogo. Lubię być sam. Nikt nie zawraca mi głowy. Postanowiłem "pogadać" z Farlanem i Isabel. Uważałem wcześniej, że gadanie do gwiazd to głupota, ale zauważyłem, że to przynosi w pewnym rodzaju ulgę, pomoc w pogodzeniu się z tym, że ich już tutaj nie ma. Nie chcę już do nikogo się przywiązać. Nie powinienem. Przywiązanie daje ból. Nic więcej. Wszyscy mnie zostawiają, matka, Farlan, Isa, Kenny... Chociaż on po prostu odszedł, zostawił mnie samego, gdy miałem 12 lat. Każdy, kogo spróbowałem pokochać nie żyje. Wychodzę na zewnątrz i siadam na murze siedziby, tam gdzie zawsze siadam. Jest całkiem chłodno. Warstwa śniegu pokrywa ziemię. Jestem przyzwyczajony do zimna. W podziemiu rzadko było choć trochę ciepło. Patrzę w gwiazdy pokrywające niebo. Czasem wierzę, że na prawdę tam są. Zdaję mi się, że dostrzegam dwie gwiazdy, które świecą jakby jaśniej. Nie... trzy. Widzę trzy punkty jaśniejsze od reszty. To daje mi poczucie, że nie jestem sam. Nora cały czas mi powtarza, że nie jestem i nie będę sam, bo ci, których kochałem i ona są przy mnie. Nie mogę się do niej przywiązać, ale czuję, że nie mogę i to nie daje mi spokoju. Rozmowa z nią i spędzenie z nią czasu sprawiają mi dziwną przyjemność. Mógłbym odsunąć ją od siebie, ale nie chcę tego. Zainteresowałem się jej osobą, chociaż nie powinienem. Tu nie ma miejsca na przywiązanie. Nie wiem nawet co czuję do osób z którymi tu rozmawiam. Jest ich zaledwie garstka. Nie potrafię nazwać tego uczucia, ale mam wrażenie, że gdyby któreś z nich nagle odeszło, straciłbym fragment siebie, mniejszy lub większy. Uczucie, które sprawiało, że jeszcze nie oszalałem w tym piekle, które trzymało mnie przy życiu.

Widziałem śmierć innych żołnierzy. Tych na których powrót czekali ich bliscy, powrót, którego się już nie doczekali. Widziałem ciała moich przyjaciół, którzy zginęli z mojej winy. Dokonałem wtedy wyboru, którego żałuję najbardziej i będę żałował do końca życia. Oni zginęli przeze mnie.

Często nawiedzają mnie koszmary. Nie mogę potem znów zasnąć. Życie w podziemiu było koszmarem. Życie za murami jest koszmarem. Życie zwiadowcy jest koszmarem. Całe moje życie jest jednym, niekończącym się koszmarem. Ponoć sen przynosi ukojenie. Widocznie nie dla mnie, bo sen jest jeszcze gorszą udręką. Dlatego patrzę w gwiazdy. Dzięki nim mogę na chwilę zapomnieć o koszmarach jakie mi towarzyszą. Mogę cieszyć się, że już nie ma nade mną sufitu.

Tytani są częścią mojego koszmaru. Mam siłę by zabić ich wszystkich. To oni spowodowali ten horror. Chcę to zakończyć, by w końcu dać spokój mojej uręczonej duszy. Uwolnić się od koszmarów. Móc spokojnie przespać noc, bez strachu, że znowu ktoś mi bliski umrze.

Ci, którzy walczyli 《 Levi x OC 》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz