《V》

436 30 18
                                    

《Grudzień, 847 rok》

Zbliża się nowy rok. W tym czasie wiele osób jedzie odwiedzić bliskich. Tylko nieliczni zostają w zamku. Pod koniec grudnia wypadają też urodziny Levi'a. Rok wcześniej zaprosiłam go do nas, ale odmówił. W tym roku też go chcę go zapytać, choć raczej wiem co powie. Cóż, do trzech razy sztuka. Za rok się uda. Lubię ten czas. Ta ciepła atmosfera ogrzewa zimne, grudniowe powietrze. Z mojego oddziału wszyscy jadą do domów rodzinnych. Nie mogę się doczekać spotkania z rodziną. Pewnie nie tylko ja.

- Levi, mam sprawę. - zaczepiam go.

- No?

- Może przyjdziesz do nas na nowy rok? Tata i Ali na pewno nie będą mieli nic przeciwko.

- Nie. Zostaję tutaj.

- Tego się spodziewałam. Nawet nie będę próbowała cię namówić, bo wiem, że zdania nie zmienisz. Ale ja się tak łatwo nie poddam.

Nadszedł 25 grudnia. Staruszek ma urodziny. Chcę złożyć mu życzenia. Nie obchodzi urodzin, chciałam mu coś kupić, ale nic nie chciał. Ale bez życzeń się nie może obyć.

- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin karzełku! Życzę Ci dużo mioteł i żeby kurz omijał Cię szerokim łukiem. I dużo herbaty też ci życzę. Duży rośnij. - Mówię z uśmiechem, gdy tylko go spotykam.

- Dzięki. - mówi, a ja rozłożyłam ręce, aby go przytulić.

- Mogę? - zapytałam. Wolałam go nie tulić wbrew jego woli.

- Eh. - Wzdych. - Skoro musisz. - tulę go mocno. Tulenie to chyba moja ulubiona czynność.

- Szkoda, że sam spędzasz nowy rok. - mówię, gdy się od niego odkleiam.

- Nie potrzebuję towarzystwa.

- Cóż, skoro tak uważasz... - Odchodzę. 
Skoro nie potrzebuje towarzystwa, po co w ogóle ze mną gada?

Idę do pokoju. Wyjeżdżam kolejnego dnia rano, więc stwierdziłam, że dobrze by było się spakować. W trakcie pakowania rozmyślam co kupić siostrze. Tata pisał, że nic nie chce i wystarczy mu to, że przyjadę i śmiertelnie się obrazi, jeżeli mu coś kupię.

Franz pojechał już dzisiaj, ponieważ jego dom rodzinny jest na północy muru Rose. Reszta, w tym ja, ma bliżej do domów, więc jedziemy późnej.

《Nedlay, wieczór》
《Franz》

W końcu dotarłem. Olivia i rodzice pewnie już czekają.
Kupiłem kulę śnieżną dla Olivii. Uwielbia je i bardzo chce powiększyć swoją kolekcję. Pukam do drzwi. Otwiera mama. Ciemna blondynka o niebieskich oczach.

- Witaj, mamo. - Przytulam ją.

- Witaj, synku. - całuje mnie w czoło. - Czekaliśmy na Ciebie. Olivia chyba najbardziej.

Z jednego z pokoi wybiega to 8 lenie tornado, o imieniu Olivia.

- Franz! - krzyczy i rzuca mi się na szyję.

- Cześć, łobuzie.

- Jestem grzeczna. - oburza się.

- Wiem wiem. Jesteś najgrzeczniejszym diabłem na ziemi. Mam coś dla Ciebie.

- Co? Co? Pokaż. Proooszę.

Podaję jej małe, różowe pudełko z białą kokardką. Szybko je otwiera i wyjęła kulę z małym bałwankiem w środku.

- Jaka urocza! Dziękuję! - w jej oczach pojawiają się iskierki. Pobiegła do swojego pokoju, zapewne żeby postawić nową kulę na półce.

Wchodzę do salonu, gdzie przy stole  siedzi mój ojciec. Zielonooki mężczyzna o czarno-siwych włosach, noszący okulary. Jesteśmy podobno  bardzo podobni. Tylko ja nie noszę okularów. I nie siwieję.

Ci, którzy walczyli 《 Levi x OC 》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz