Rozdział Dwudziesty Czwarty.

842 67 72
                                    

Pamiętajcie, że każda gwiazdka i każdy komentarz mają dla mnie ogromne znaczenie! 🙈💋












-Nie rozumiem... - jęknął wskazując na ekran telewizora. Westchnęłam, przewracając oczami.

-Gdybyś oglądał film zamiast gadać i mnie obmacywać to byś rozumiał. - prychnęłam, ukazując zęby w sarkastycznym uśmieszku. Przez większość filmu był skupiony na mnie i za wszelką cenę starał się do mnie zbliżyć, przez co teraz nie miał zielonego pojęcia, o co chodziło w fabule.

-Ah, tak? - pochylił się w moją stronę.

-Tak. - przytaknęłam - Nie umiesz trzymać rąk przy sobie. - wytknęłam mu.

-To nie prawda! - zaoponował - Umiem. Po prostu nie chcę. - wzruszył ramionami - Mam przy sobie dziewczynę dziesięć na dziesięć, w dodatku singielkę i miałbym siedzieć z rękoma przy sobie? - udał wzburzenie - Przecież to przeczy zasadom męskiej logiki! - westchnął - A ja nie jestem gejem! - dodał udając oburzenie.

Parsknęłam, kręcąc głową.

-Mężczyźni mają coś takiego jak logika? - zdziwiłam się, wprawiając go w zirytowanie.

-Bardzo śmieszne. - sarknął. Przez cały czas wpatrywaliśmy się w sobie i zdałam sobie sprawę z tego, że naprawdę zaczęłam go lubić.

Tak jak wydawało mi się na początku, cholernie uroczy z niego facet, jednak w odróżnieniu od swojego brata ma też w sobie pierwiastek złego chłopca. To było to, coś, co mnie kręciło.

Dotarłam do momentu, że myślę i zachowuje się jak Mary Sue z jakiegoś pieprzonego fanfiction z wattpada. Boże, uchowaj. Ratuj mnie...

-Tak czy inaczej. - odchrząknęłam, gdy kątem oka zauważyłam napisy końcowe na ekranie - Film się skończył. Co chcesz robić teraz? - zapytałam, włączając stronę główną na Netflixie, aby wyszukać kolejny film.

-Mam pewien pomysł. - mruknął.

-Jaki? - obróciłam głowę w jego stronę, aby spojrzeć na niego. Nim jednak na niego spojrzałam, poczułam jego usta na swoich.

Automatycznie odłożyłam pilot i przeniosłam dłonie na jego kark, przyciągając go bliżej siebie. Zadowolony mruknął z aprobatą w moje usta i mocniej na mnie naparł.

Poczułam dłonie na talii i delikatny uścisk. Zanim zrozumiałam co takiego wykombinował Grant, byłam przygnieciona jego ciałem, a on wyraźnie z siebie dumny obsypywał moje ciało pocałunkami.

-To twoja odpowiedź na wszystko? - wyszeptałam, gdy na krótką chwilę oderwał się od moich ust. Na jego twarzy od razu pojawił się chytry uśmieszek, lekko skinął głową, wpatrując się w moje oczy.

-Każdy ma jakieś hobby. - zaśmiał się. Przewróciłam oczami. Pochyliłam się w jego stronę, z zamiarem ponownego pocałowania go, ale zamiast tego poczułam jego rozgrzane wargi na szyi. Sekundę później zaczął na niej składać mokre pocałunki, powodując rozkosz nie do opisania.

Ten człowiek musiał zawrzeć jakiś cholerny pakt z diabłem. Normalny facet nie mógł być aż tak seksowny i pociągający. To zaprzeczało prawom natury. On zaprzeczał prawom logiki.

Wygięłam się w łuk, gdy pocałunki zaczęły się stawać coraz intensywniejsze, a dłonie szatyna przeniosły się na moje pośladki i mocno za nie ścisnąły. Z moich ust uciekł cichy jęk, który szybko został zniwelowany przez usta Granta, które ponownie przywarły do moich.

Chłopak nawet nie silił się na bycie delikatnym. Od razu zaczęliśmy walczyć o dominację, ale byłam skazana na porażkę. Każdy ruch jego dłoni na moim ciele powodował rozkosz nie do opisania. Nie byłam w stanie skupić się na niczym prócz jego dotyku.

Wplątałam palce w jego włosy i pociągnęłam za końcówki, wywołując warknięcie z jego ust. Jego dłonie szybko znalazły się pod materiałem mojej koszulki i zaczęły ją unosić w górę. Nie oponowałam nawet przez sekundę. Zamiast tego zabrałam się za rozpinanie guzików jego koszuli. Co zdecydownie mu się spodobało.

Chwycił kraniec mojej bluzki i pociągnął w górę, ale zanim zdążył ją całkowicie ściągnąć, przerwało nam pukanie do drzwi.

Grant momentalnie się ode mnie odsunął, zabierając za zapinanie koszuli. Szybko wciągnęłam bluzkę w spodnie i poprawiłam włosy, odsuwając się od szatyna na bezpieczną odległość.

-Wchodź. - krzyknęłam, będąc pewna, że za drzwiami znajdowała się moja mama. Drzwi się uchyliły, a do środka weszła moja rodzicielka z uśmiechem na twarzy.

Jedno jej spojrzeniem i już wiedziałam, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co działo się w moim pokoju. Mimo wszystko zamierzałam grać głupią.

-Co tam? - odchrząknęłam, przerywając niezręczną ciszę.

-Pomyślałam, że może macie ochotę na szarlotkę. - wzruszyła ramionami - Przed chwilą upiekłam. - dodała, uśmiechając się. Kątem oka zerknęłam na Granta, aby sprawdzić co o tym myśli.

Uwielbiałam wypieki mojej mamy, więc miałam ochotę zacząć piszczeć z radości na wieść, o tym, że czeka na mnie świeża szarlotka.

-Z przyjemnością. - odparł z nas oboje. Zagryzłam dolną wargę, aby nie uśmiechnąć się zbyt szeroko.

Kobieta skinęła głową z wdzięcznością.

-W takim razie, czekam na was w kuchni. - dodała, wychodząc z mojej sypialni. Przytaknęłam i spojrzałam na Granta, gdy drzwi zostały zamknięte.

-Nie wystarczy nam wspólnych posiłków? - zaśmiałam się, wspominając kolację z jego bratem i rodzicami. Parsknął śmiechem, kręcąc głową.

-Ja nie bawiłem się aż tak źle. - mruknął - Skończyło się na tym, że odwoziłem super laskę do domu. - dodał, uśmiechając się w charakterystyczny dla niego sposób. Przewróciłam oczami.

-A mi w pamięć zapadła zapiekanka twojej mamy na podłodze. - dodałam, śmiejąc się. Parsknął i przytaknął.

-Idziemy na tą szarlotkę? - zapytał - Naprawdę mam ochotę na ciasto. - dodał z uśmiechem. Od razu skinęłam głową.

-Pokochasz kuchnie mojej mamy. - zagwarantowałam.







Emilia Mikaelson

My boyfriend's brother | Grant Gustin ✔Where stories live. Discover now