Rozdział Trzydziesty.

823 62 57
                                    

Gwiazdki i komentarze mile widziane, kochani! 🖤











Usłyszałam puknięcie w okno. Zignorowałam to, myśląc, że mi się wydawało, że to tylko moja wyobraźnia. Jednak kilka sekund później znów usłyszłam ten sam irytujący dźwięk. Westchnęłam i niechętnie odsunęłam puchaty koc z ciała. Ostrożnie wstałam z łóżka, aby nie obudzić śpiących na nim przyjaciółek.

Poprawiłam bluzkę na ciele i podeszłam do drzwi balkonowych. Jednak w przypadku mojego pokoju, nie prowadziły one na balkon a na taras. Przetarłam oczy, starając się rozbudzić. Jednak oprócz zmęczenia i niewyspania, alkohol również utrudniał myślenie.

Pociągnęłam za klamkę i ku mojemu zaskoczeniu na zewnątrz stał znajomy mi chłopak.

-Grant? - zdziwiłam się - Co ty tutaj robisz? - objęłam się ramionami, czując chłodny powiew.

-Stoję i marznę. - prychnął.

-Wchodź. - wyszeptałam, przesuwając się w prawo, aby chłopak mógł wejść do środka. Skinął głową w podzięce i zgarbnie wślizgnął się do mojego pokoju. - Chodź do kuchni, żeby ich nie obudzić. - zaproponowałam cicho.

Szatyn ponownie skinął głową i razem ruszyliśmy do kuchni, gdzie od razu wstawiłam wodę na herbatę. Oparłam się o szafkę i spojrzałam na niego, krzyżując ręce na piersi. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, ale czego mogłam się spodziewać po tak dużych ilościach wina?

-Więc, co cię do mnie sprowadza o... - zerknęłam na zegarek ścienny - piątej trzydzieści nad ranem. - jęknęłam - Dlaczego ty nie śpisz o tej porze?

-Może dlatego, że zadzwoniłaś do mnie przed drugą z wyzwaniami na mój temat? - usiadł na krześle przy stole.

Do mojej głowy od razu napłynęły wspomnienia z nocnego telefonu. Jasny gwint... Ja naprawdę do niego zadzwoniłam. Jaka desperatka dzwoni po pijaku do chłopaka, którego lubi? Ze mną było coraz gorzej. Czas się udać na leczenie.

-O matko... - pisnęłam, zasłaniając usta dłońmi.

-Po twojej minie wnioskuję, że właśnie sobie przypomniałaś o telefonie do mnie. - zaśmiał się.

-Grant, ja cię tak strasznie, strasznie, przepraszam. - podeszłam do niego, siadając obok - Nawet nie wiesz jak mi głupio. - pokręciłam głową, kładąc mu dłoń na ramieniu - Jestem pewna, że nie wszystko pamiętam, ale same fakty, o których sobie przypomniałam... - przymknęłam oczy, starając się ukryć zażenowanie - Przepraszam. - dodałam jedynie,chowając twarz w dłoniach. Co za wstyd.

-Kobieto, nie masz mnie za co przepraszać. - poczułam jego dłonie na swoich, tylko po to, aby kilka sekund później patrzeć mu w oczy - Nie zrobiłaś nic złego, a jeśli myślisz, że jesteś pierwszą pijaną osobą, której zebrało się na zwierzenia to się mylisz. - puścił moją dłoń, aby objąć mnie ramieniem i przyciągnąć bliżej siebie.

-Jest mi wstyd. - wyznałam.

-Niepotrzebnie. - zaśmiał się. Oparłam głowę o jego ramię, a szatyn pochylił się lekko, aby złożyć krótki pocałunek na mojej głowie. - Jesteś urocza. - stwierdził, a ja poczułam, że znów się rumienię.

-A ty uwielbiasz mnie zawstydzać. - jęknęłam zażenowana. Starałam się ukryć rumieńce przy pomocy włosów, ale chyba mi to nie wyszło.

-Bo jesteś urocza, gdy się rumienisz. - szturchnął mnie lekko w ramię. Od kolejnej fali zażenowania, uratował mnie czajnik, dając znać, że woda na herbatę się zagotowała.

Zerwałam się z miejsca i zalałam dwa kubki wrzątkiem.

-Idziemy do salonu? - wskazałam na kanapę w pokoju obok. Szatyn chętnie przystał na propozycję.

Chwyciłam kubki i ruszyłam z chłopakiem do kolejnego pokoju. Odstawiłam szklanki na stolik i usiadłam na sofie, robiąc miejsce dla Granta. Chłopak usiadł obok mnie, a ja szybko chwyciłam koc, który leżał złożony na oparciu. Rozłożyłam go i okryłam siebie i szatyna, od którego wciąż biło zimno.

-Jesteś lodowaty. - stwierdziłam, gdy przez przypadek dotknęła jego zimnej dłoni.

-Trochę sobie poczekałem zanim mi otworzyłaś. - zaśmiał się, łapiąc za kubek z gorącym napojem. Poczułam wyrzuty sumienia, ponieważ moją winą było to, że musiał czekać. Ściągnęłam koc z siebie i zarzuciłam na barki Granta, dokładnie go otulając. Spojrzał na mnie zdziwony.

-Nie patrz tak na mnie. - jęknęłam - Jest mi głupio, że przeze mnie i moje nocne telefony zmarzłeś. Nie chcę żyć ze świadomością, że jestem powodem twojej choroby. - mruknęłam. Uśmiechnął się pod nosem.

-Nie martw się, nie będę chory. - puścił mi oczko i przysunął kubek do ust, biorąc łyk herbaty.

-Mam nadzieję. - westchnęłam. Odłożył kubek i objął mnie w pasie, przyciągając mnie bliżej siebie. Zadowolona odpuściłam sobie ochotę na ciepłą herbatę i po prostu wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Wuraźnie dumny ze swojego pomysłu, objął mnie drugą ręką, jednocześnie nakrywając mnie kocem.

Był taki uroczy. Umieściłam dłonie na jego klatce piersiowej i mocniej w niego wtuliłam.

-Więc nie jesteś zły? - wolałam się upewnić.

-Nie. - parsknął, a jego klatka piersiowa zawibrowała - Właściwie to zrobiło mi się nawet miło. - stwierdził - Zawsze fajnie jest usłyszeć, że komuś ma tobie zależy. - mruknął.

-Nawet jeśli jest to pijana ex twojego brata? - zaśmiałam się. Przytaknął nic nie mówiąc.

-Ważne, że ex. - wzruszył ramionami. Lekko uniosłam głowę, aby spojrzeć na twarzy Granta. Uśmiechał się, wpatrując we mnie. - Masz ochotę gdzieś wyskoczyć w weekend? - zapytał, a mi zabrakło tchu - Mam na myśli, randkę z prawdziwego zdarzenia. - zaśmiał się - Dziwnie zaczęliśmy znajomość, ale musisz wiedzieć, że ja też cię lubię lubię. - poruszył brwiami, wypominając mi mój telefon do niego.

-Bardzo śmieszne... - ugryzłam twarz w zagłębieniu szyi szatyna, aby nie pokazywać czerwonych policzków.

-To jak, pójdziesz ze mną na randkę. - zagryzłam dolną wargę, aby nie pisnąć z zachwytu. Zamiast tego po prostu pokiwałam głową.

-Z przyjemnością. - wyszeptałam, ziewając. Czy stałoby się coś złego, gdybym tak teraz na nim zasnęła? Było mi tak dobrze.

Lekko zacisnął dłoń na moim biodrze i oparł swoją głowę o moją. Był tak blisko...







Emilia Mikaelson

My boyfriend's brother | Grant Gustin ✔Where stories live. Discover now