Rozdział 4

2.5K 283 25
                                    

Dean nie zadzwonił. W zasadzie Cas byłby bardziej zaskoczony, gdyby jednak się na to zdecydował i prawdopodobnie właśnie dlatego z niedowierzaniem wpatrywał się w swój telefon, który informował go, że ma wiadomość od kogoś, kogo kiedyś zapisał jako Hotchester. Trochę mu zajęło zrozumienie swojego ułomnego poczucia humoru, a kiedy już to rozgryzł zastanawiał się, jakim cudem udało mu się na to wpaść. W duchu podziękował Balthazarowi, który przyzwyczaił go do zabezpieczania każdego osobistego urządzenia hasłem.

Zadzwoń, jak będziesz chciał odzyskać swoje dokumenty.

Castiel zamrugał z niedowierzaniem, wpatrując się w ekran i nie był pewny, czy najpierw powinien edytować nazwę kontaktu na zwykłe „Dean", czy odpisać. Zdecydował się na drugą opcję.

Ukradłeś moje dokumenty?

Bardziej przechowałem.

Pierdolę, chcę je z powrotem.

Dopiero po kilku sekundach przyszło mu do głowy, żeby zapytać o dużo bardziej oczywistą rzecz.

Dlaczego nie oddałeś mi ich rano?

Zapomniałem.

Zapomniałeś?!

Odpowiedź nadeszła błyskawicznie. Cas niemalże mógł wyobrazić sobie Deana, wznoszącego oczu ku górze, jakby chciał prosić o jakąkolwiek cierpliwość.

Właśnie to napisałem, ale dzięki za potwierdzenie trzeźwości.

Nie dasz mi o tym zapomnieć, nie Winchester?

Nigdy.

Castiel uśmiechnął się do ekranu komórki i zastukał w nią palcami. Przez chwilę bawił się przyciskiem zablokowania, zastanawiając się, co odpisać.

Przyjść po nie?

Brawo, Cas, to było niezłe - pomyślał z irytacją, mając wielką ochotę na skasowanie tej wiadomości z rozmowy, jakby to miało jakikolwiek sens. Gdy coś ci się nie uda, zniszcz wszystkie ślady, że w ogóle próbowałeś.

Mogę do ciebie podjechać.

Oczywiście, że możesz Hotchester. Castiel pokręcił głową z politowaniem i poczekał, aż wszystkie litery znikną z ekranu. Ogarnij się. Miał nadzieję wymyślić, coś normalnego, co nie będzie brzmiało jak smsy napalonej nastolatki. Chociaż z drugiej strony nie mógł nic na to poradzić, jeżeli przy Deanie spadał na podobny mentalnie poziom. Mógł napisać jakieś wymijające „jak chcesz", ale wtedy prawdopodobnie zniszczyłby swoją szansę na to spotkanie. Wątpił, żeby Dean przebierał nóżkami, żeby się z nim zobaczyć, a to brzmiało jak łaskawe przyzwolenie.

Westchnął z irytacją i przeczesał ręką włosy. Powinien wybrać coś neutralnego.

Okej.

Oto mistrz podrywu we własnej osobie.

Castiel rzucił telefon na łóżko, czując, że się uśmiecha.

* * *

Jak widzicie mistrzem zapisywania SMSów to ja nie jestem. Mam nadzieję, że udało wam się to ogarnąć.

+ zastanawiam się, czy bardziej odpowiadająm wam krótsze, czy dłuższe rozdziały?

Rebel King [destiel] {zakończone}Where stories live. Discover now